wtorek, 5 października 2021

mBank potwierdza nieważność umów

mBank wysłał do klientów, którzy wystąpili do Sądu o potwierdzenie nieważności umowy, wezwania do zapłaty. Dokument poddałem szczegółowej analizie, starając się w obiektywny sposób zweryfikować jego doniosłość prawną. Wchodząc w pozycję adwokata diabła, stałem się jego oskarżycielem. Wykazuję, że bank stracił prawo do odbioru jakichkolwiek świadczeń - nie tylko wartości świadczenia nieczynienia w ramach regresowego prawa do odbioru długu, ale nawet sumy wykorzystanego kapitału, czy też prowizji od udzielenie kredytu. Prawnicy banku dokonali na nim egzekucji. Ale jak wiemy za nic nie odpowiadają, bo oni tylko doradzają. mBank swoim pismem pokazał, że jest małym Czarusiem w krótkich spodenkach, co biega po wsi kradnąc jabłka, poziomki, rozjeżdżając motorynką zwabione kiełbasą koty. A jak gospodarz złapie go na gorącym uczynku, to krzyczy, że sąsiad go bije! mBank okazał się przedsiębiorstwem upadłym, plugawym, nędznym i pozbawionym jakiejkolwiek resztki honoru.
~~~


Spis Treści | Analfabeci | Wezwanie do zapłaty | Konsument podnosi nieważność umowy | Bank potwierdza nieważność umowy | Sąd potwierdza nieważność umowy | Nieważność bezwzględna | Precedens | Wartość świadczeń | Wyliczenie kosztu | Przedawnienie | Przygotujmy się na teatr draństwa | Adwokat diabła | Przedawnienie to mały pikuś | Farsa | Bank wezwaniem kończy spór prawny | Czy Sąd to dział prawny banku? | Co z tym dokumentem zrobić? | Wygraliśmy


~~~


1. Analfabeci

Dokument ten jest kolejnym dowodem na zgubienie banku w zakamarkach systemu prawa. Prawnicy banku zachowują się jakby nie rozumieli nic z otoczenia prawnego. Dokument pomimo pewnej groteskowości, jest jednak dokumentem bardzo ważnym, będąc przyznaniem banku, że umowa jest nieważna. Bank pokazuje także, że kadry prawne to studenci - stażyści, albo kompletnie zdegenerowani starzy wyjadacze, którzy za sowita zapłatę napiszą każda brednię, wszak i tak za nic nie odpowiadają.


2. Wezwanie do zapłaty

Na wstępie, po rutynowym powitaniu, bank informuje o sumie do zapłaty której wzywa, podaje termin zapłaty - jeden miesiąc, podaje także jak dokonać płatności, oraz informuje za co jest ta płatność. Dokument jest więc wezwaniem do zapłaty, spełniające jego cechy: ile, kiedy, jak, za co.


3. Konsument podnosi nieważność umowy

Dla osób postronnych przypomnę, że kontekstem wezwania do zapłaty jest toczący się przed sądem spór prawnych w którym klient banku podnosi nieważność zawartej z bankiem umowy. Nie wiem z jakich paragrafów procedują prawnicy, jednak mają rację co którzy opierają się o podstawy prawa, taki jak n. natura zobowiązania. Prościej się nie da.


4. Bank potwierdza nieważność umowy

Bank przedstawił oświadczenie swojej wiedzy co do stanu prawnego umowy i swojej woli jak to rozwiązać. Bank wzywając do zapłaty w sposób ostateczny potwierdza nieważność umowy. Bank jako instytucja poważna - przypomnijmy instytucja zaufania publicznego (tak: kodeks etyki ZBP mający moc na podstawie art.3 ustawy o izbach gospodarczych) - pisze rzeczy wytwarzające skutki prawne. Skoro wzywa do zapłaty z powodu nieważnej umowy to w/g banku umowa jest nieważna.


5. Sąd potwierdza nieważność umowy

Pamiętajmy że wyrok Sądu jest deklaratywny. Sąd jedynie potwierdza fakt nieważności umowy. A robi to, nie z powodu braku ekonomicznego sensu umowy z niewiążącymi zapisami abuzywnymi, tylko najczęściej powołując się na art.58 np. z powodu złamania zasady określoności świadczenia w zakresie klauzul przeliczeniowych czy też ustalania oprocentowania. Jak wiemy oba elementy umowy mBank kształtowane są przez bank w sposób subiektywny i jak wiedzą studenci pierwszego roku - łamie to podstawową cechę charakteryzująca świadczenie - niezależność od woli stron. Świadczenie, które po zawarciu umowy może być określane na podstawie subiektywnej decyzji strony nie jest świadczeniem, a to powoduje, że nie ma zobowiązania.


Przypomnijmy, że pomimo wywodów przedstawicieli doktryny, na temat wykonania umowy odfrankowionej tj. rozliczanej w złotych z oprocentowaniem LIBOR, umowa może być wykonana bez zapisów abuzywnych, ponieważ taka forma umowy nie ma żadnych przeciwskazań prawnych. Żadnych.


A to że nie ma sensu? Większość umów oszukańczych bez zapisów abuzywnych nie ma sensu - po to przedsiębiorca dodaje te przepisy do umów aby zrobić na tym biznes, i po ich usunięciu umowa traci sens. Ale "waloryzowaną" umowę mBank można wykonać. Umowy denominowanej np. PKP BP już nie można. Nie da się. W przypadku umów denominowanych pozostaje tylko nieważność. Oczywiście ex lege, ex tunc, ponieważ abuzywność zapisów jest jest ex lege, ex tunc. Pomimo to Sądy nadal dosyć często nie pozwalają na wykonywanie umów, nie radząc sobie jednak z powodem nieważności. Lobbyści chcą aby nieważność wynikała z art.385/1 ale to nie żadnej podstawy prawnej. Dyrektywa 93/13 nie wypowiada się na temat nieważności, pozostawiając to prawu krajowemu, a to daje Sądowi tylko art.58. Sąd nie ma innych podstaw do uznania umowę za nieważną.


6. Nieważność bezwzględna

Jedyna podstawa nieważności uowy to art.58 Kc. Jest nieważność bezwględna ex lege, ex tunc, czyli z mocy prawa, oraz od czasu zawarcia tej umowy. Konsument z mocy przepisów ochrony jego praw warunkowo wykonuje tą umowę, jednak może ten stan w każdym momencie podnieść, co tez zrobił. Jest to jedna z sankcji dla nieuczciwego przedsiębiorcy.


7. Precedens

Prawnicy banku jakoby w Polsce obowiązywała zasada precedensu, lub też jakaś inna forma sądowego kształtowania systemu parwa. Dają temu wyraz ignorując przepisy ustawy z jednoczesnym oczekiwanium na "stabilizację orzecznictwa". Bank zachowuje się jak osoba, która nie potrafiąc dokonać interpretacji przepisów ustawy, oczekuje że Sąd ustali co należy zrobić. Nie jest tak. Sąd - tak samo jak bank operuje w ramach sytemu prawa. I Sąd tak samo jak prawnicy banku czyta te same ustawy, które stanowią o porządku prawnym w Polsce. Sąd ma oczywiście siłę delikatnego kształtowania, nieścisłości ustawy, ale nie ma potęgi wywracania porządku prawnego do góry nogami.


Wydaje się, że prawnicy banku zakładają, że Sąd wykona zadanie władzy ustawodawczej, tj. dokona interwencji łamiąc prawo. To nie zaistnieje. Polska to Państwo prawa, a ochrona przedsiębiorstw znana z PRL stała się elementem historii wraz z otwarciem rozdziału "wolność gospodarcza". Jak wiemy, nie ma wolności bez odpowiedzialności. Bank łamiąc prawo wiedział co robi. Nie może teraz oczekiwać, że znajdujący się pod wielką presją sędziowie staną się jego adwokatami. To byłoby nie tylko złamaniem wolności gospodarczej, ale i Konstytucji Rzeczypospolitej.


8. Wartość świadczeń

Ci z nas którzy znają ustawę wiedzą, że "świadczenie nienależne" to element języka prawa, który jednak tak na prawdę nie opisuje świadczenia w rozumieniu wykonania zobowiązania. Ot! Niespójność językowa ustawodawcy. Bank pomimo to udaje, że tego nie rozumie. Pokreślmy, że w sytuacji gdy umowa jest nieważna - nie wywarła żadnych skutków prawnych - nie było nigdy wynikających z niej zobowiązań, i w konsekwencji nie było żadnych świadczeń. Przypomnę, że świadczenie to zachowanie dłużnika mające na celu wykonanie zobowiązania.


Jak wielu z nas niewątpliwie wie, bank w ramach wykonywanie umowy zobowiązał się do świadczenia nieczynienia (łac. non facere), polegającym na odłożeniu w czasie prawa do odbioru długu wynikającego z wykorzystania sum z udostępnionej kwoty kredytu. Na marginesie zaznaczę, że pismo banku jest porażająco naiwne nawet w tym obszarze, wskazując, że bank nie potrafi zidentyfikować źródła swojego roszczenia. Posługiwanie się przez bank ulicznym i potocznym pojęciem "korzystanie z kapitału" nie ma żadnej podstawy prawnej i jako takie jest na poziomie ludzi, którzy intuicyjnie czują że coś jest na rzeczy ale nie mają pojęcia jak to ubrać w język prawa. Na tym etapie rozważań to absolutnie kompromitujące. Niestety do tego bałaganu dołączył się SN, który sformułowanie takie bezmyślnie powtórzył po prawnikach banku w/s Dziubak vs. Raiffeisen / Polbank.


Umowa jest nieważna - nigdy nie była ważna, tak więc nie ma żadnych świadczeń w szczególności świadczenia banku polegającego na odłożeniu w czasie prawa do odbioru długu wynikającego z wykorzystania sum z udostępnionej kwoty kredytu.


9. Wyliczenie kosztu

Przedstawiona wartość świadczeń banku wydaje się pozornie akceptowalna. W podanym piśmie bank wyliczył wartość swoich świadczeń na 200.000 przy długu 670.000 zł. To nie wygląda źle. Na a razie odłużmy na bok czy bank ma podstawę prawną - o tym za chwile. Po uważnym wczytaniu się w pismo, dowiadujemy się jednak, że bank odlicza od zobowiązań to co pobierał od klienta w trakcie wykonywania nieważnej umowy. A to już całkowicie zmienia postać rzeczy zmieniając roszczenie banku w kompletną prawnicza farsę. Bank dokonuje jakiejś przewrotnej operacji potrącenia tego co winien oddać klientowi. Robi to bez podstawy prawnej. To powoduje, że suma podana jako "kwota stanowiąca wartość świadczenia spełnionego na rzecz Pani, polegającego na umożliwieniu Pani korzystania z kapitału Banku" jest pozbawiona merytorycznych postaw prawnych. Jest po prostu wyliczona źle, abstrahując czy ban ma do niej w ogóle jakiekolwiek roszczenie - o tym za chwilę.


10. Przedawnienie

Sądy orzekają nieważność z mocy art.58 tj. nieważności bezwzględnej. Powoduje to, że roszczenie banku są przedawnione. Wydaje się że pewnym ratunkiem jest Uchwała "Trzaskowskiego" przesuwająca bankowi początek biegu przedawnienie oraz dająca prawo do skutecznego wykorzystania instytucji potrącenia. W tej sprawie zapewne wypowie się Sąd Najwyższy.


11. Przygotujmy się na teatr draństwa

W/g klasycznych norm sytemu prawa, roszczenia banku są przedawnione. Ale żyjemy w kraju gdzie system finansowy okradał nas na 7% za zarządzanie OFE, które to pieniądze finalnie ukradziono, a TK powiedział to było zgodne z prawem. Tak więc spodziewajmy się wszystkiego ze strony okupanta. Zrobi on największe draństwo aby chronić kapitały ukryte w Polsce przez metropolię. I zrobi to w biały dzień w świetle SN, TK i czegokolwiek czego będzie potrzebował.


12. Adwokat diabła

Sprawa nieważności wydaje się jednak być kolejnym nierozpoznanym obszarem systemu prawa. Widać i w tym obszarze nauka prawa nie zrobiła wiele. Swego czasu poświęciłem temu zagadnieniu sporo czasu, odnajdując dorobek judykatury w obszarze nieważnych umów w sektorze budowlanym. Możemy się czerpać z tego dorobku. Zastanówmy się nad podwykonawcą, który przeznaczył pracę 5 osobowej brygady, oraz materiały na remont mieszkania w budowanym apartamentowcu. Deweloper zawarł umowę niezgodną z prawem, co podniósł w momencie dostarczenia faktur przez podwykonawcę. Co mają zrobić strony? Umowa jest nieważna. Świadczeń nie było. Została jednak wykonana praca - podwykonawca poniósł koszt pracy ludzkiej oraz materiałów. Z drugiej strony deweloper poniósł koszt sanitariatów dla brygady, energii elektrycznej do zasilania maszyn, a także posiłków i wydatkowanych zaliczek w wysokości 30% ceny materiałów i ludzkiej pracy. Nastąpiły więc świadczenie nienależne, które jak wiemy nie są tym samym co świadczenia wynikające ze zobowiązań. Prace zostały wykonane, środki pieniężne przepłynęły pomiędzy stronami. Co teraz zrobić? Jak postąpić? Oczywistym jest, że deweloper musi zapłacić podwykonawcy, inaczej byłoby to po prostu rozbojem. Czy jednak podwykonawca musi zapłacić np. za korzystanie z toalet? Czy musi zwrócić zaliczki? Zapłacić za zużyty prąd?


Podobną sytuację mamy w przypadku umów kredytu. Umowa jest nieważna, ale strony wykonały "świadczenia nienależne". Ustawa mówi, że strony muszą sobie zwrócić to co zrobiły w naturze lub jeżeli nie jest to możliwe do zwrotu wartości wykonanych czynności. Zaznaczam tutaj, że nieczynienie także jest czynnością, często nawet bardziej wymagająca od czynienia.


Bezsporne jest, że bank:

1. udostępnił kwotę kredytu z której mogliśmy korzystać, co okazało się "świadczeniem nienależnym"

2. zapłacił nasz dług względem sprzedawcy mieszkania, realizując naszą dyspozycję płatniczą, co okazało się "świadczeniem nienależnym"

3. wstrzymał się od natychmiastowego odebrania tego długu, do czego miał prawo z mocy regresu, co okazało się "świadczeniem nienależnym"


Bezsporne jest, że:

1. przez 15 lat nasz majątek był systematycznie uszczuplany przez bank w ramach odbioru miesięcznych płatności. Ciekawym jest jednak w tym miejscu, że nie były to nasze świadczenia, bo bank automatycznie obciążał nasze konto ROR. W tym miejscu nie mamy więc sytuacji określonej jako "świadczenie nienależne", ale uzyskaniem korzyści majątkowej bez podstawy prawnej.


Dodatkowo bezsporne jest, że:

2. osoby, które wpłacały CHF w ramach obsługi długu, dokonywały świadczeń nienależnych.

Teraz zastanówmy się jak to strony powinny rozliczyć.

Po pierwsze. Bank jako instytucja zaufania społecznego (tak: Kodeks etyki ZBP w zw. z art.3 ustawy o izbach gospodarczych) zobowiązany był do wykonania świadczeń do których zobowiązał się umową, pomimo że jego umowa była bezwględnie nieważna. Bank jest autorem tej umowy, narzucił ją jako umowę adhezyjną klientowi i jako profesjonalista ponosi całkowite skutki jej wad prawnych. Spełnienie świadczenia przez bank jest jego obowiązkiem wynikającym z zasad współżycia społecznego. A to powoduje, że bank nie ma podstaw prawnych do odzyskania wartości świadczeń. Wynika to z art.411 pkt.2 Kc, mówiącego że nie można żądać zwrotu świadczenia, jeżeli spełnienie świadczenia czyni zadość zasadom współżycia społecznego.


Po drugie. Konsument, którego konto było systematycznie uszczuplane przez bank, nie wykonywał jak wiemy żadnych świadczeń. Bank bez podstawy prawnej, co więcej wbrew naturze zobowiązania (język prawa, elementy systemu prawa), uszczuplał majątek swojego klienta. W tej sytuacji bank zobowiązany jest oddać to co zabrał z mocy art.409 Kc.


Po trzecie. Osoby, które wpłacały CHF w ramach obsługi długu, dokonywały świadczeń nienależnych, znajdując się w sytuacji przymusu zapłaty całego zaciągniętego w banku długu. W tej sytuacji bank winien oddać wpłacane środki wypełniając art.405 Kc w zw. z art.410 Kc oraz art.411 pkt.1 Kc.


Wchodząc w pozycję adwokata diabła, stałem się jego oskarżycielem. Bank stracił prawo do odbioru jakichkolwiek świadczeń. Nie tylko wartości świadczenia nieczynienia w ramach regresowego prawa do odbioru długu, ale nawet sumy wykorzystanego kapitału, a nawet prowizji od udzielenie kredytu. Podkreślę, że bank jako instytucja zaufania społecznego (tak: Kodeks etyki ZBP w zw. z art.3 ustawy o izbach gospodarczych) zobowiązany był do wykonania świadczeń do których zobowiązał się umową, pomimo że jego umowa była bezwględnie nieważna. A to powoduje, że bank nie ma podstaw prawnych do odzyskania wartości świadczeń. co wynika to z art.411 pkt.2 Kc, mówiącego że nie można żądać zwrotu świadczenia, jeżeli spełnienie świadczenia czyni zadość zasadom współżycia społecznego.


13. Przedawnienie to mały pikuś

Do tej pory sądziłem, że bezsporne jet to, że musimy oddać bankowi sumę wykorzystanego kredytu. Myliłem się. Nie musimy tego robić. I to nie tylko z powodu przedawnienie roszczeń banku, ale z przepisów o świadczeniu nienależnym. Oczywiście oddamy tę sumę bankowi, ponieważ czujemy że jest to to co powinniśmy zrobić. W ramach negocjacji z bankiem wyrazimy dobrą wolę o oddamy. Zaznaczę tutaj, że przedawnienie częściowo jest kompensowane dzięki instytucji potrącenia. W ramach braku prawa do żądania zwrotu czynności czyniącym zadość zasadom współżycia społecznego, bank nie ma juz takiego ulgowego narzędzia. Bankowi pozostaje tylko nasza łaska. Bank znajduje się na kolanach; jego głowa jest na pieńku, a my mamy w rękach topór. Wiem jak się zachowamy, bo my jesteśmy - Ci Dobrzy.


14. Farsa

Umowa jest farsą, wykonania jest farsą, zakończenie jest farsą. O randze przedsiębiorcy nie świadczy jak zdobył klienta - to jest proste przy potędze marketingu. O randze świadczy to jak klienta traktuje, w szczególności w sytuacji gdy umowa okazuje się łamać prawo. mBank swoim pismem pokazał, że jest małym Czarusiem w krótkich spodenkach, co biega po wsi kradnąc jabłka, poziomki, rozjeżdżając motorynką zwabione kiełbasą koty. A jak gospodarz złapie go na gorącym uczynku, to krzyczy, że sąsiad go bije! mBank okazał się przedsiębiorstwem upadłym, plugawym, nędznym i pozbawionym jakiejkolwiek resztki honoru.


15. Bank wezwaniem kończy spór prawny

Wezwanie do zapłaty kończy spór prawny pomiędzy klientem, a bankiem. Klient podniósł nieważność umowy w pozwie, który wytoczył przeciwko bankowi. Bank nieważność tę potwierdził. Po dostarczeniu pisma do Sądu jako dowodu, ten winien ogłosić wyrok, zaprzestając dalszych rozważań.


16. Czy Sąd to dział prawny banku?

Zupełnie groteskowym jest zastrzeżenie banku, że w przypadku braku zapłaty we wskazanym terminie, Bank wystąpi przeciwko Pani z pozwem do sądu powszechnego, który rozstrzygnie o tym, czy (a) umowa jest ważna 1 skuteczna, (b) bankowi przysługuje żądana kwota i w jakiej wysokości. Bank wydaje się traktować Sąd jako swój dział prawny, a Sąd ma zupełnie inną rolę w systemie społecznym Rzeczypospolitej. Sąd nie przyjmie takiego pozwu z uwagi że bank potwierdził już nieważność umowy, wysyłając omawiane wezwanie do zapłaty.


17. Co z tym dokumentem zrobić?

W zupełności wystarczyłoby aby bank w piśmie wezwał do zapłaty sumy którą klient wykorzystał z kwoty udostępnionego kapitału. To by skutecznie umożliwiło potrącenie w stosunku do żądań klienta. Bank postąpi jednak inaczej na co trzeba zareagować.


Dokument należy złożyć w sądzie jako dowód na przyznanie się banku do nieważności umowy, wnosząc o wydanie wyroku potwierdzającego wolę stron.


I na tym należy zakończyć rozważania nad tym dokumentem.


Prawnik musi natomiast przygotować taktykę wykazującą:

a) brak skutecznego roszczenia o zwrot wykorzystanej sumy z udostępnionej kwoty kredytu

b) brak podstaw prawnych do żądania zapłaty wartości świadczenia nieczynienia

c) bezpodstawną metodę wyliczenia wartości świadczenia nieczynienia

d) brak prawa do potrącenia bez zachowania wymaganej prawem formy

e) pozew o odszkodowanie za nękanie przez bank, bo pismo to jest wyrazem nękania.


18. Wygraliśmy

Dokument pokazuje, że nasz przeciwnik to desperat osadzony w głębokim PRL, gdy Państwo interweniowało ratując osiągnięcia socjalizmu. mBank takimi ruchami nie daje sobie jednak pomagać. Nie wiem co z tym zrobią Sądy. Wezwanie jest na poziomie prawniczego analfabety, który nie rozumie podstaw prawa zobowiązań. Stan taki nie jest dopuszczalny w 2021 roku po 6 latach głębokich rozważań nad naturą prawną kryzysu kredytowego. Bank postępując tak pozbawia się jakiejkolwiek pomocy ze strony Sądów, które nie mogą zastosować art.117/1 ani art.5. Zarząd mBank pali ostatnie rzucane mu ratunkowe liny. Mamy niestety powtórkę z mrocznych lat 90. które zakończyły się dla sektora wyminą kadr. Ufam, że tym razem przestępcy trafią do więzień, bo miarka się przebrała.


###

0 komentarze:

Prześlij komentarz