Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, dostrzegam w otaczającym nas świecie więcej dobra niż zła, a moje oceny są bliższe humanizmowi niż upadkowi moralności. Zapraszam do zapoznania się ze szkicem na temat opinii prawnej autorstwa dr hab. M.Kalińskiego, prof. UW, która załączana jest do dokumentów procesowych przez bank Millennium. 2500 słów.
Kierownik katedry prawa uznanego Uniwersytetu znajduje się w trudnej sytuacji. Z jednej strony jako naukowiec oraz osoba ogólnie szanowana ma wielki przywilej trwać przy prawdzie. Z drugiej jednak strony nieustannie nęcony jest pokusami tego świata, w którym mamona jest alternatywnym wyznacznikiem pozycji człowieka w społeczeństwie.
Prawdziwy człowiek nauki, a także przedstawiciel elit tego kraju, nie pozostawia jednak obszaru wątpliwości. Niech inni sobie robią co im się żywnie podoba poniżając się przed cielskiem mamony, on jest ponad to. Jest to niewątpliwie wspaniały element bycia członkiem społeczności naukowej, która nie bez powodu posiada od zawsze wielką autonomię w ramach Państwa. Pracownik nauki jest niczym mnich, któremu mury Uniwersytetu pozwalają skoncentrować się na poszukiwaniu prawdy poprzez rozwój nauki, dając jednocześnie komfort izolacji od małości tego świata.
Właśnie takiego poznałem dr hab. M.Kalińskiego, prof. UW, który w sferze moich badań pojawił się wraz z przeglądem podręcznika Zobowiązania wydawnictwa LexisNexis (2013). Podręcznik, który trafił na mój warsztat w ramach dokumentowania i badania rozwoju dorobku doktryny nauk prawa w zakresie waloryzacji umownej. Obszar ten przez wiele lat zdominowany przez dosyć zdawkowe i pozbawione większych podstaw wywody W.Czachórskiego, kontynuowane w równie lapidarny sposób przez A.Brzozowskiego, który raczej starał się utrwalić nieodpowiedzialne i lekko anarchistyczne wywody swojego mentora, niż dokonać rozwoju wiedzy. Podręcznik "Zobowiązania" W.Czachórskiego wydawany nieprzerwanie od okresu powojennego, a po jego śmierci kontynuowany przez A.Brzozowskiego, został niespodziewanie wycofany z rynku, a w jego miejsce pojawiła się nowa publikacja, której współautorem w zakresie waloryzacji umownej nie był już A.Brzozowski, a właśnie przedstawiciel nowego pokolenia M.Kaliński (rocznik 1974). Wziąłem ów podręcznik do rąk, spodziewając się odnaleźć w nim treści skopiowane z poprzedniego wydania, lecz ku mojemu zaskoczeniu znalazłem w nim zupełnie odmienione treści. Nowy rozdział pozbawiony został pokrętnych nieco wywodów na temat historii waloryzacji, podając w zamian dwie zupełnie nowe informacje.
Po pierwsze autor podkreślił powagę art.358/1 §5, który zabrania stosowania waloryzacji w sytuacji gdy przepis szczególny przewiduje odrębny mechanizm ustalania wysokości świadczenia pieniężnego. Autor nie pisze już o taryfach i cenach, koncentrując się na świadczeniach w znaczeniu ogólnym, a jako przykład podał opłaty roczne z tytułu użytkowania wieczystego oraz kaucje mieszkaniowe (84). Podaje również zalecenie, że klauzula waloryzacyjne powinna być związana z przedmiotem umowy (85). Wielka szkoda, że tak późno dodano te treści do podręcznika. Niestety całe dekady studenci nauczani byli, że waloryzacja jest wehikułem do obejścia zasady walutowości oraz wrotami do niczym nieskrępowanej spekulacji dostępnej nawet dla sensu stricte nominalistycznych przepisach prawa cywilnego. Nic bardziej błędnego! Wykrzyczał M.Kaliński w roku 2013, sprzeciwiając się swoim wspaniałym kolegom.
Początkowo zdumiony byłem tak odmienną postawą M.Kalińskiego, który stanął w opozycji do kilku dekad rozwoju doktryny, która jednak z czysto funkcjonalnych powodów, będąc podporządkowaną mocodawcom z aparatu władzy PRL, kształtowała rozumienie waloryzmu raczej jako anarchistyczny element oparty na art.4 ustawy Wilczka, niż na podstawach cywilistycznych. Tę godną pochwały postawę M.Kalińskiego zrozumiałem dowiadując się o jego życiowej drodze, która już od czasów szkolnych stawiała go w szeregach elit swego pokolenia.
Jeden z najlepszych uczniów warszawskiego liceum, wybitny student i aktywny uczestnik życia duchowego, został w swych młodzieńczych latach przygotowany przez rodziców i kadrę nauczycielską do stawienia czoła brudom tego świata. Zwykliśmy mawiać, że "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci". Wraz z biegiem lat dostrzegam mądrość w ludowych przysłowiach. To sprawdziło się wyśmienicie w przypadku M.Kalińskiego. Pomimo pokus i całkowicie złego wpływu pozornie szacownych kolegów, którzy podają się za biznesmenów, managerów i profesorów prawa (w jednym), M.Kaliński podświadomie pozostaje wierny zasadom na których została zbudowana w młodości jego osobowość.
Pracownik nauki, podobnie jak mnich narażony jest jednak na pokusy tego świata. Pracując na uczelni, zamknięty w bibliotekach i skoncentrowany na pracy ze studentami, widzi jak koledzy z jego pokolenia umiejętnie łączą naukę z biznesem. Można by powiedzieć, że katolicki mnich z zazdrością spogląda na protestanckiego pastora, który oprócz korzyści wynikających z honorów przedstawiciela nauki, czerpie także garściami z pokus życia robiąc biznes i prowadząc kancelarię prawniczą.
Takie właśnie zestawienie spostrzegłem zimą poprzedniego roku, gdy podczas konferencji na temat umów konsumenckich oraz klauzul niedozwolonych (9.2016), wśród organizatorów, obok M.Kalińskiego spotkałem M.Romanowskiego, który nie stroni od kontaktów biznesowych ze światem finansów, a także od uprawnianie ordynarnej publicystyki lobbystycznej (7.2016). Można by powiedzieć, że tego dnia w świątyni nauki, jaką jest niewątpliwie aula Uniwersytetu Warszawskiego w budynku Biblioteki Uniwersyteckiej, obok mnichów znaleźli się także ludzie kupczący z przedstawicielami nie tylko sektora bankowego, ale także aparatczykami PRL, którzy w wyniku ustaleń II etapu reformy gospodarczej przeniknęli do nowej rzeczywistości. To był moment w którym zrozumiałem, że ludzka natura spycha na manowce nawet ludzi o nieskazitelnym charakterze, posiadających unikalną możliwość obcować z nauką i poprzez jej rozwój odnajdywać prawdę i czynić nasz los lepszym.
Trzeci raz spotkałem M.Kalińskiego znajdując jego opinię prawną dołączoną do dokumentów procesowych banku Millenium. Uznałem wtedy niezawodnie, że dr hab. M.Kaliński, prof. UW przeszedł na stronę mamony. Nic jednak bardziej błędnego. Wczytując się w jego opinię dostrzegłam, że jedną ręką wziął pieniądze, pisząc pozornie użyteczną dla banku opinię, drugą jednak przemycił ukryty komunikat, skierowany do uważnego odbiorcy. Komunikat zwracający jego wzrok na źródła prawdy.
Aby odnaleźć przesłanie M.Kalińskiego należy uważnie przeczytać nie tylko jego niezbyt składną wypowiedź, będącą istnym zlepkiem pasujących do zamówionej tezy myśli doktryny, zawartą w opinii, ale przede wszystkim na przypisy na które się on powołuje. Przywołane w tekście źródła cytatów są wrotami do prawdy ukrytej w opinii, nijako znajdując się w niej niczym zaszyfrowana treść ukryta przed niedostatecznie uważnym czytelnikiem. W świecie kryptografii i służb specjalnych technika taka nazywa się steganografią. Przewrotne jest, że bank zapłacił za opinię, w której pomiędzy wierszami dr hab. M.Kaliński przekazuje konsumentom oręże do walki z nieuczciwym przedsiębiorcą. Czyż jednak postawa taka nie jest znana z martyrologii narodu polskiego? Przez dwa stulecia zmagania się z okupantami cecha taka najprawdopodobniej przeszła do krwiobiegu naszych elit.
Pełną analizę tekstu wraz z ukrytym w niej przekazem pozostawię prawnikom, którzy wszak biorą od swoich klientów pieniądze za swe usługi. Na potrzeby naszych zmagań przytoczę jedynie kilka myśli które jednak wydają się być w aktualnym stanie myślami kluczowymi.
Po pierwsze. Intelektualnym psikusem największego kalibru jest przyrównanie przez M.Kalińskiego indeksacji zastosowanej w umowach kredytowych do waloryzacji. Autor jednym tchem wymienia obie konstrukcje prawne jako synonimy, pomimo że bank Millenium poprzez swoich pełnomocników w trakcie procesów sadowych odżegnuje się od rzekomo zastosowanej waloryzacji umownej (tak: III C 1073/14).
Dlaczego bank tak robi? Ponieważ wie, że konstrukcja ekonomiczna zastosowana w umowie nie miała celu waloryzacyjnego z uwagi na kompletny brak związku kursu waluty CHF z przedmiotem umowy lub też ze wskaźnikiem inflacji w Polsce. Jest także świadom, że waloryzacja umowna nie może być stosowana w umowie kredytu bankowego z uwagi na art.358/1 §5, a także fakt, że od wartości oznaczonych w innym niż pieniądz mierniku wartości nie można naliczać odsetek, które na podstawie art.359 są przynależne tylko pieniądzowi. Wie wreszcie, że zgodnie z dorobkiem naukowym przedstawicieli katedr bankowości oraz wynikającego z tego praktyką bankową indeksacja jest zmianą waluty pozycji księgowej, a nie metodą na utrzymanie wartości kontraktowej.
Bank doskonale wie, że utrzymywanie wykładni walorystycznej jego umowy prowadzi niechybnie do jej upadku w trakcie pogłębionej analizy cywilistycznej. Bank upierając się przy indeksacji w rozumieniu praktyki bankowej, a nie języka etnicznego, popełnia jednak jeden zasadniczy błąd - praktyka bankowa nie ma pokrycia w systemie prawa.
Ten stan sprzeczności z systemem prawa, jest oczywiście doskonale widoczny dla M.Kalińskiego, który w swojej opinii nawet nie wspomina o oderwanej od cywilistyki praktyce bankowej, jednocześnie słusznie podkreślając, że jedyną możliwością odniesienia wysokości świadczenia pieniężnego do zmian ceny waluty obcej jest waloryzacja umowna. To stwierdza w swojej opinii aż nadto dobitnie, stawiając znak równości pomiędzy indeksacją i waloryzacją. Robi to oczywiście puszczając oko do kolegów cywilistów, oraz uważnych prawników, którzy znają zakres ograniczeń stosowania waloryzacji umownej, chociażby z podręcznika Zobowiązania (2013).
Po drugie. Zwrócenie uwagi na bezwzględne niewiązanie klauzul niedozwolonych związanych z wyznaczeniem wartości kursów walut obcych przy jednoczesnym utrzymaniu samej waloryzacji umownej zwraca uwagę prawników na ten obszar wykładni umowy. M.Kaliński z iście akademickim podejściem zwraca uwagę prawników, aby nie ograniczali swej percepcji tylko do przepisywania z dorobku UOKiK kwestii nieuczciwości wyznaczania kursów walut. Wydaje się mówić aby patrzeć także na inne aspekty nielegalności kontraktów. Ciekawa jest jego uwaga, zaczerpnięta od R.Trzaskowskiego, na temat stosowanej w doktrynie niemieckiej zasady "niebieskiego ołówka", która zwraca uwagę czytelników na kwestie wykładni umów w zakresie jednostek redakcyjnych, pytając się czym jest "postanowienie umowy". Prawnicy nazbyt często dokonując wykładni umowy, zapominają o tym zakresie odczytywania konsensu pomiędzy stronami. W obszarze tym należy się spytać czym jest "waloryzacja umowna" zastosowana w kontrakcie? Czy jest to "atomowa" klauzula, mająca na celu utrzymanie wartości kontraktu czy też konglomerat szeregu postanowień, które wspólnie stanowią implementację art.358/1 §2. Zwraca także uwagę na konieczność oceny prawnej zastosowania waloryzacji umownej w umowie kredytu. Znając jego dorobek naukowy, nie jestem zaskoczony tym krokiem. Ciekawym jest jednak, że oprócz bezwzględnego złamania prawa prowadzącego do sankcji art.58 Kodeksu cywilnego z powodu złamania art.358/1 §2 w związku z art.358/1 §5, dr hab. M.Kaliński wywołał do tablicy prawników, którzy odkryli, że waloryzacja umowna zawarta w kontrakcie bez prawa odstąpienia od umowy w wyniku wzrostu kosztów obsługi kredytu jest także klauzulą niedozwoloną odpowiadającą art.385/3 pkt.20 (>>). Brawo Panie Profesorze! Zachował się Pan jak 100% nauczyciel akademicki.
Po trzecie. Oparcie argumentacji na dorobku R.Trzaskowskiego jest informacją dla wszystkich prawników zajmujących się tematem ochrony konsumenta aby bezwzględnie poznali dorobek tego autora, jako niewątpliwie jednego z przodujących prawników zajmujących się prawem ochrony konsumenta. Jednocześnie pominięcie ocen z dorobku innych autorów jak M.Bednarek, czy E.Rutkowska zwraca uwagę na sztucznie ograniczoną opinię do prawdopodobnie wygodnych zleceniodawcy wycinków ocen prawnych. Zwrócenie uwagi na dorobek R.Trzaskowskiego jest także swoistą naganą i przekazem do prawników, aby zaprzestali posługiwać się intuicję i publicystyką i wrócili do korzystania z warsztatu prawniczego w zakresie wykładni prawa, czego piękny przykład można odnaleźć właśnie w wywodach R.Trzaskowskiego.
M.Kaliński, jako przede wszystkim nauczyciel akademicki, wydaje się wołać do swoich wyśmienitych kolegów o opamiętanie, aby zaprzestać wielo już letnią orgię w oparach mamony i wrócić do podstaw prawa, które wszakże ma służyć nie tylko jego zleceniodawcom, ale całemu społeczeństwu, które w dobie globalizacji wystawione jest na rychłą zgubę w starciu z głupim lecz potężnym przedsiębiorcą.
M.Kaliński, niewątpliwie zdaje sobie sprawę, że jego zleceniodawca, o ile nie zostanie powstrzymany, z równie wielką siłą głupca uderzyć może w interes kogokolwiek z jego najbliższych. Aby uchronić sobie bliskich przed potęgą głupoty daje jasny znak kolegom prawnikom aby poznali i zgłębili naturę ochrony konsumenta w systemie prawa, do czego niewątpliwie wyśmienitym punktem wyjściowym jest rozprawa R.Trzaskowskiego na temat skutków sprzeczności umów obligacyjnych z prawem.
Po czwarte. Oparcie argumentacji na artykule M.Lemkowskiego (2002) z jednoczesnym przywołaniem tego źródła w przypisach do opinii jest aż nadto jednoznacznym splunięciem swym zleceniodawcom w twarz. Uważny czytelnik czytając ten artykuł zrozumie niewybredną sztuczkę M.Kalińskiego. Artykuł M.Lemkowskiego z roku 2002, czyli momentu gdy zdobył tytuł magistra prawa na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu, jest opracowaniem w którym widać uczciwość młodego prawnika, który jeszcze nie poddał się mamonie i dążył do poznania prawdy. Artykuł ten musi przeanalizować, jest to nakaz przesłany przez samego M.Kalińskiego, każdy prawnik zajmujący się sprawami ochrony konsumenta. M.Lemkowski mówi także o prymacie znaczeń języka potocznego nad językiem prawnym lub też specjalistycznym w umowach zawieranych z konsumentami (74). Wskazanie przez M.Kalińskiego tego artykułu jest jasnym jego komentarzem na temat "indeksacji w rozumieniu praktyki bankowej" w stosunku do "indeksacji" w rozumieniu języka etnicznego, która jest niczym innym niż waloryzacją bazującą na wskaźniku inflacji. Podkreśla on także dobitnie, że indeksacja nie określa głównego świadczenia stron, co jest jednoznacznym odrzuceniem "indeksacji" w rozumieniu praktyki bankowej.
Po piąte. Ten sam artykuł jest źródłem sekretu umieszczonego w dyskusji na temat skutków eliminacji klauzul niedozwolonych, przez najemników sytemu bankowego art.56 Kodeksu cywilnego. M.Lemkowski podkreśla bezwzględną ochronę konsumenta w polskim systemie prawa, zaznaczając że jedyną możliwością sięgnięcia po art.56 jest poszerzenie praw konsumenta, zaznaczając że przyjęcie innej wykładni stałoby w oczywistej sprzeczności z systemem ocen przypisywanym racjonalnemu pracodawcy, który niewątpliwie dąży do po prawy sytuacji konsumenta, a nie jej osłabienia (83, 85, 87). Zaznacza taż, że w stosunku do postanowień niedozwolonych sąd musi stosować ich wykładnię na korzyść konsumenta - nakaz tej wykładni jest bezwzględny (88). O wykładni na korzyść konsumenta mówi także R.Trzaskowski, podając że odwołanie do art. 56 Kodeksu cywilnego wydaje się tym bardziej uzasadnione, że zastosowanie norm dyspozytywnych może być korzystne równie dla strony chronionej (628).
M.Kaliński wskazuje na źródła odmiennej interpretacji art.56, które w sferze publicznej umieścił jego kolega naukowiec-biznesmen M.Romanowski, jakoby art.56 można było zastosować w innym celu niż ochrona konsumenta i sankcja dla nieuczciwego przedsiębiorcy, co nazwał on "słusznością kontraktową" a porównując ją do pozszywanego pół trupa, pół monstrum Frankeistejna (tak na konferencji lobbystycznej grudzień 2016). M.Kaliński wskazuje nam poprzez odwołania do R.Trzaskowskiego, że dywagacje te wywodzą się z dorobku doktryny niemieckiej, które R.Trzaskowski analizuje w ramach wykładni komparystycznej. Jest to jednak tylko jeden z elementów wykładni prawa, obok której znajduje się szereg pozostałych argumentów takich jak bezwzględnie pro konsumencka wykładnia Dyrektywy 93/13/Ewg dokonywana przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Po szóste. Psikusem zupełnym wykonanym w kierunku banku zlecającego przygotowanie opinii jest przywołanie przez M.Kalińskiego art. 358 § 2 kc, pozwalającego na zastosowanie średniego kursu NBP do rozliczeń zobowiązania wyrażonego w walucie obcej. Podając ten argument M.Kaliński z finezją człowieka na wysokim poziomie etycznym i intelektualnym, zadrwił sobie w niewybredny sposób z głupców dysponujących znacznymi środkami finansowymi - przedstawicieli banku, którym wydawało się że mogą go kupić, w myśl zasady: "każdy ma swoją cenę". Nie drogie Millenium! Nie tędy droga. Korumpowanie jest zbrodnią i ma swoją karę, wydaje się powiedzieć M.Kaliński.
Jest oczywistym dla każdego cywilisty, że waloryzacja umowna art.358/1 §2 nie zmienia natury zobowiązania pieniężnego, tylko stanowi element wpływający na zmianę wysokości nominalnej zobowiązania pieniężnego. Skoro więc umowa indeksowana wyraża świadczenie główne banku i kredytobiorcy w złotym polskim, nie można w żaden sposób stosować art. 358 § 2 Kodeksu cywilnego, który nadaje dłużnikowi prawo do zwolnienia długu wyrażonego w walucie obcej przy pomocy pieniądza polskiego. Tego niuansu nie rozumieją głupcy z sektora bankowego, mający system prawa za nic, jest to jednak jasne dla każdego prawnika, który uzyskał dyplom uczelni wyższej. Każdy prawnik zajmujący się pieniądzem rozumie, że miernik wartości jest jednym z funkcji pieniądza, jednak pieniądzem nie jest. Ustawodawca nadał prawo przeliczenia długu wyrażonego w pieniądzu w nie w innym niż pieniądz mierniku wartości przy pomocy kursu średniego wyliczanego przez NBP.
Do tego należy oczywiście dodać że art. 358 § 2 w aktualnym brzemieniu został dodany do sytemu prawa w 2009 r. co powoduje że nijak nie może być uznany za element wpływający na umowę zawartą przed ta datą. Tu muszę powiedzieć, że gniew M.Kalińskiego na swego zleceniodawcę jest aż nadto widoczny. Zakpił on sobie z bankierów, którzy muszą na temat prawa nie wiedzieć nic, wszak "lex retro non agit".
Przedstawiłem sześć psikusów, które dr hab. M.Kaliński, prof. UW wykonał w kierunku banku zlecającego sporządzenie opinii prawnej. Muszę powiedzieć, że bankierzy nie mają łatwego życia. Poza prawniczym planktonem, który notorycznie i bezczelnie kłamie w Sądach narażając pojmowanie prawa w Polsce, za cenę kilku srebrników oraz narażając się na sankcje dyscyplinarne będące konsekwencją art.3 Kodeksu postępowania cywilnego, świat nauki poza otwartymi najemnikami banksterów, stoi po stronie prawdy i dbałości o stan interpretacji prawa ochrony konsumenta. Czasem tak jak M.Kaliński przyjmuje postawę Konrada Wallenroda.
Jestem pewien, że M.Kaliński, jako przedstawiciel mojego pokolenia, które wzrastało w oparach wdrażania II etapu reformy gospodarczej, zatruwane przez fałszywych proroków twierdzeniem, że pierwszy milion trzeba ukraść, wygra z pokusami tego świata i stawi czoło małym ludziom ze swojego otoczenia. Ludziom przedkładającym mamonę ponad uczciwość; posiadanie "fury i komóry" ponad ogólny szacunek społeczeństwa i studentów.
Jestem pewien, że wkład rodziców, nauczycieli oraz przedstawicieli świata duchowego, którzy wywarli wpływ i kształtowali charakter, osobowość i system etyczny M.Kalińskiego wygra i pozwoli go ochronić przed złym wpływem środowiska oraz pokusami mamony. Trzymam kciuki za powodzenie wygranej bitwy przez uczciwość która została a nim zaszczepiona.
Polska potrzebuje szanowanych i mądrych ludzi, którzy przekażą swą mądrość kolejnym pokoleniom. Prostaków, głupców, aparatczyków i oszustów obsypanych złotem i pozornymi honorami mamy aż nadto.
Kierownik katedry prawa uznanego Uniwersytetu znajduje się w trudnej sytuacji. Z jednej strony jako naukowiec oraz osoba ogólnie szanowana ma wielki przywilej trwać przy prawdzie. Z drugiej jednak strony nieustannie nęcony jest pokusami tego świata, w którym mamona jest alternatywnym wyznacznikiem pozycji człowieka w społeczeństwie.
Prawdziwy człowiek nauki, a także przedstawiciel elit tego kraju, nie pozostawia jednak obszaru wątpliwości. Niech inni sobie robią co im się żywnie podoba poniżając się przed cielskiem mamony, on jest ponad to. Jest to niewątpliwie wspaniały element bycia członkiem społeczności naukowej, która nie bez powodu posiada od zawsze wielką autonomię w ramach Państwa. Pracownik nauki jest niczym mnich, któremu mury Uniwersytetu pozwalają skoncentrować się na poszukiwaniu prawdy poprzez rozwój nauki, dając jednocześnie komfort izolacji od małości tego świata.
Właśnie takiego poznałem dr hab. M.Kalińskiego, prof. UW, który w sferze moich badań pojawił się wraz z przeglądem podręcznika Zobowiązania wydawnictwa LexisNexis (2013). Podręcznik, który trafił na mój warsztat w ramach dokumentowania i badania rozwoju dorobku doktryny nauk prawa w zakresie waloryzacji umownej. Obszar ten przez wiele lat zdominowany przez dosyć zdawkowe i pozbawione większych podstaw wywody W.Czachórskiego, kontynuowane w równie lapidarny sposób przez A.Brzozowskiego, który raczej starał się utrwalić nieodpowiedzialne i lekko anarchistyczne wywody swojego mentora, niż dokonać rozwoju wiedzy. Podręcznik "Zobowiązania" W.Czachórskiego wydawany nieprzerwanie od okresu powojennego, a po jego śmierci kontynuowany przez A.Brzozowskiego, został niespodziewanie wycofany z rynku, a w jego miejsce pojawiła się nowa publikacja, której współautorem w zakresie waloryzacji umownej nie był już A.Brzozowski, a właśnie przedstawiciel nowego pokolenia M.Kaliński (rocznik 1974). Wziąłem ów podręcznik do rąk, spodziewając się odnaleźć w nim treści skopiowane z poprzedniego wydania, lecz ku mojemu zaskoczeniu znalazłem w nim zupełnie odmienione treści. Nowy rozdział pozbawiony został pokrętnych nieco wywodów na temat historii waloryzacji, podając w zamian dwie zupełnie nowe informacje.
Po pierwsze autor podkreślił powagę art.358/1 §5, który zabrania stosowania waloryzacji w sytuacji gdy przepis szczególny przewiduje odrębny mechanizm ustalania wysokości świadczenia pieniężnego. Autor nie pisze już o taryfach i cenach, koncentrując się na świadczeniach w znaczeniu ogólnym, a jako przykład podał opłaty roczne z tytułu użytkowania wieczystego oraz kaucje mieszkaniowe (84). Podaje również zalecenie, że klauzula waloryzacyjne powinna być związana z przedmiotem umowy (85). Wielka szkoda, że tak późno dodano te treści do podręcznika. Niestety całe dekady studenci nauczani byli, że waloryzacja jest wehikułem do obejścia zasady walutowości oraz wrotami do niczym nieskrępowanej spekulacji dostępnej nawet dla sensu stricte nominalistycznych przepisach prawa cywilnego. Nic bardziej błędnego! Wykrzyczał M.Kaliński w roku 2013, sprzeciwiając się swoim wspaniałym kolegom.
Początkowo zdumiony byłem tak odmienną postawą M.Kalińskiego, który stanął w opozycji do kilku dekad rozwoju doktryny, która jednak z czysto funkcjonalnych powodów, będąc podporządkowaną mocodawcom z aparatu władzy PRL, kształtowała rozumienie waloryzmu raczej jako anarchistyczny element oparty na art.4 ustawy Wilczka, niż na podstawach cywilistycznych. Tę godną pochwały postawę M.Kalińskiego zrozumiałem dowiadując się o jego życiowej drodze, która już od czasów szkolnych stawiała go w szeregach elit swego pokolenia.
Jeden z najlepszych uczniów warszawskiego liceum, wybitny student i aktywny uczestnik życia duchowego, został w swych młodzieńczych latach przygotowany przez rodziców i kadrę nauczycielską do stawienia czoła brudom tego świata. Zwykliśmy mawiać, że "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci". Wraz z biegiem lat dostrzegam mądrość w ludowych przysłowiach. To sprawdziło się wyśmienicie w przypadku M.Kalińskiego. Pomimo pokus i całkowicie złego wpływu pozornie szacownych kolegów, którzy podają się za biznesmenów, managerów i profesorów prawa (w jednym), M.Kaliński podświadomie pozostaje wierny zasadom na których została zbudowana w młodości jego osobowość.
Pracownik nauki, podobnie jak mnich narażony jest jednak na pokusy tego świata. Pracując na uczelni, zamknięty w bibliotekach i skoncentrowany na pracy ze studentami, widzi jak koledzy z jego pokolenia umiejętnie łączą naukę z biznesem. Można by powiedzieć, że katolicki mnich z zazdrością spogląda na protestanckiego pastora, który oprócz korzyści wynikających z honorów przedstawiciela nauki, czerpie także garściami z pokus życia robiąc biznes i prowadząc kancelarię prawniczą.
Takie właśnie zestawienie spostrzegłem zimą poprzedniego roku, gdy podczas konferencji na temat umów konsumenckich oraz klauzul niedozwolonych (9.2016), wśród organizatorów, obok M.Kalińskiego spotkałem M.Romanowskiego, który nie stroni od kontaktów biznesowych ze światem finansów, a także od uprawnianie ordynarnej publicystyki lobbystycznej (7.2016). Można by powiedzieć, że tego dnia w świątyni nauki, jaką jest niewątpliwie aula Uniwersytetu Warszawskiego w budynku Biblioteki Uniwersyteckiej, obok mnichów znaleźli się także ludzie kupczący z przedstawicielami nie tylko sektora bankowego, ale także aparatczykami PRL, którzy w wyniku ustaleń II etapu reformy gospodarczej przeniknęli do nowej rzeczywistości. To był moment w którym zrozumiałem, że ludzka natura spycha na manowce nawet ludzi o nieskazitelnym charakterze, posiadających unikalną możliwość obcować z nauką i poprzez jej rozwój odnajdywać prawdę i czynić nasz los lepszym.
Trzeci raz spotkałem M.Kalińskiego znajdując jego opinię prawną dołączoną do dokumentów procesowych banku Millenium. Uznałem wtedy niezawodnie, że dr hab. M.Kaliński, prof. UW przeszedł na stronę mamony. Nic jednak bardziej błędnego. Wczytując się w jego opinię dostrzegłam, że jedną ręką wziął pieniądze, pisząc pozornie użyteczną dla banku opinię, drugą jednak przemycił ukryty komunikat, skierowany do uważnego odbiorcy. Komunikat zwracający jego wzrok na źródła prawdy.
Aby odnaleźć przesłanie M.Kalińskiego należy uważnie przeczytać nie tylko jego niezbyt składną wypowiedź, będącą istnym zlepkiem pasujących do zamówionej tezy myśli doktryny, zawartą w opinii, ale przede wszystkim na przypisy na które się on powołuje. Przywołane w tekście źródła cytatów są wrotami do prawdy ukrytej w opinii, nijako znajdując się w niej niczym zaszyfrowana treść ukryta przed niedostatecznie uważnym czytelnikiem. W świecie kryptografii i służb specjalnych technika taka nazywa się steganografią. Przewrotne jest, że bank zapłacił za opinię, w której pomiędzy wierszami dr hab. M.Kaliński przekazuje konsumentom oręże do walki z nieuczciwym przedsiębiorcą. Czyż jednak postawa taka nie jest znana z martyrologii narodu polskiego? Przez dwa stulecia zmagania się z okupantami cecha taka najprawdopodobniej przeszła do krwiobiegu naszych elit.
Pełną analizę tekstu wraz z ukrytym w niej przekazem pozostawię prawnikom, którzy wszak biorą od swoich klientów pieniądze za swe usługi. Na potrzeby naszych zmagań przytoczę jedynie kilka myśli które jednak wydają się być w aktualnym stanie myślami kluczowymi.
Po pierwsze. Intelektualnym psikusem największego kalibru jest przyrównanie przez M.Kalińskiego indeksacji zastosowanej w umowach kredytowych do waloryzacji. Autor jednym tchem wymienia obie konstrukcje prawne jako synonimy, pomimo że bank Millenium poprzez swoich pełnomocników w trakcie procesów sadowych odżegnuje się od rzekomo zastosowanej waloryzacji umownej (tak: III C 1073/14).
Dlaczego bank tak robi? Ponieważ wie, że konstrukcja ekonomiczna zastosowana w umowie nie miała celu waloryzacyjnego z uwagi na kompletny brak związku kursu waluty CHF z przedmiotem umowy lub też ze wskaźnikiem inflacji w Polsce. Jest także świadom, że waloryzacja umowna nie może być stosowana w umowie kredytu bankowego z uwagi na art.358/1 §5, a także fakt, że od wartości oznaczonych w innym niż pieniądz mierniku wartości nie można naliczać odsetek, które na podstawie art.359 są przynależne tylko pieniądzowi. Wie wreszcie, że zgodnie z dorobkiem naukowym przedstawicieli katedr bankowości oraz wynikającego z tego praktyką bankową indeksacja jest zmianą waluty pozycji księgowej, a nie metodą na utrzymanie wartości kontraktowej.
Bank doskonale wie, że utrzymywanie wykładni walorystycznej jego umowy prowadzi niechybnie do jej upadku w trakcie pogłębionej analizy cywilistycznej. Bank upierając się przy indeksacji w rozumieniu praktyki bankowej, a nie języka etnicznego, popełnia jednak jeden zasadniczy błąd - praktyka bankowa nie ma pokrycia w systemie prawa.
Ten stan sprzeczności z systemem prawa, jest oczywiście doskonale widoczny dla M.Kalińskiego, który w swojej opinii nawet nie wspomina o oderwanej od cywilistyki praktyce bankowej, jednocześnie słusznie podkreślając, że jedyną możliwością odniesienia wysokości świadczenia pieniężnego do zmian ceny waluty obcej jest waloryzacja umowna. To stwierdza w swojej opinii aż nadto dobitnie, stawiając znak równości pomiędzy indeksacją i waloryzacją. Robi to oczywiście puszczając oko do kolegów cywilistów, oraz uważnych prawników, którzy znają zakres ograniczeń stosowania waloryzacji umownej, chociażby z podręcznika Zobowiązania (2013).
Po drugie. Zwrócenie uwagi na bezwzględne niewiązanie klauzul niedozwolonych związanych z wyznaczeniem wartości kursów walut obcych przy jednoczesnym utrzymaniu samej waloryzacji umownej zwraca uwagę prawników na ten obszar wykładni umowy. M.Kaliński z iście akademickim podejściem zwraca uwagę prawników, aby nie ograniczali swej percepcji tylko do przepisywania z dorobku UOKiK kwestii nieuczciwości wyznaczania kursów walut. Wydaje się mówić aby patrzeć także na inne aspekty nielegalności kontraktów. Ciekawa jest jego uwaga, zaczerpnięta od R.Trzaskowskiego, na temat stosowanej w doktrynie niemieckiej zasady "niebieskiego ołówka", która zwraca uwagę czytelników na kwestie wykładni umów w zakresie jednostek redakcyjnych, pytając się czym jest "postanowienie umowy". Prawnicy nazbyt często dokonując wykładni umowy, zapominają o tym zakresie odczytywania konsensu pomiędzy stronami. W obszarze tym należy się spytać czym jest "waloryzacja umowna" zastosowana w kontrakcie? Czy jest to "atomowa" klauzula, mająca na celu utrzymanie wartości kontraktu czy też konglomerat szeregu postanowień, które wspólnie stanowią implementację art.358/1 §2. Zwraca także uwagę na konieczność oceny prawnej zastosowania waloryzacji umownej w umowie kredytu. Znając jego dorobek naukowy, nie jestem zaskoczony tym krokiem. Ciekawym jest jednak, że oprócz bezwzględnego złamania prawa prowadzącego do sankcji art.58 Kodeksu cywilnego z powodu złamania art.358/1 §2 w związku z art.358/1 §5, dr hab. M.Kaliński wywołał do tablicy prawników, którzy odkryli, że waloryzacja umowna zawarta w kontrakcie bez prawa odstąpienia od umowy w wyniku wzrostu kosztów obsługi kredytu jest także klauzulą niedozwoloną odpowiadającą art.385/3 pkt.20 (>>). Brawo Panie Profesorze! Zachował się Pan jak 100% nauczyciel akademicki.
Po trzecie. Oparcie argumentacji na dorobku R.Trzaskowskiego jest informacją dla wszystkich prawników zajmujących się tematem ochrony konsumenta aby bezwzględnie poznali dorobek tego autora, jako niewątpliwie jednego z przodujących prawników zajmujących się prawem ochrony konsumenta. Jednocześnie pominięcie ocen z dorobku innych autorów jak M.Bednarek, czy E.Rutkowska zwraca uwagę na sztucznie ograniczoną opinię do prawdopodobnie wygodnych zleceniodawcy wycinków ocen prawnych. Zwrócenie uwagi na dorobek R.Trzaskowskiego jest także swoistą naganą i przekazem do prawników, aby zaprzestali posługiwać się intuicję i publicystyką i wrócili do korzystania z warsztatu prawniczego w zakresie wykładni prawa, czego piękny przykład można odnaleźć właśnie w wywodach R.Trzaskowskiego.
M.Kaliński, jako przede wszystkim nauczyciel akademicki, wydaje się wołać do swoich wyśmienitych kolegów o opamiętanie, aby zaprzestać wielo już letnią orgię w oparach mamony i wrócić do podstaw prawa, które wszakże ma służyć nie tylko jego zleceniodawcom, ale całemu społeczeństwu, które w dobie globalizacji wystawione jest na rychłą zgubę w starciu z głupim lecz potężnym przedsiębiorcą.
M.Kaliński, niewątpliwie zdaje sobie sprawę, że jego zleceniodawca, o ile nie zostanie powstrzymany, z równie wielką siłą głupca uderzyć może w interes kogokolwiek z jego najbliższych. Aby uchronić sobie bliskich przed potęgą głupoty daje jasny znak kolegom prawnikom aby poznali i zgłębili naturę ochrony konsumenta w systemie prawa, do czego niewątpliwie wyśmienitym punktem wyjściowym jest rozprawa R.Trzaskowskiego na temat skutków sprzeczności umów obligacyjnych z prawem.
Po czwarte. Oparcie argumentacji na artykule M.Lemkowskiego (2002) z jednoczesnym przywołaniem tego źródła w przypisach do opinii jest aż nadto jednoznacznym splunięciem swym zleceniodawcom w twarz. Uważny czytelnik czytając ten artykuł zrozumie niewybredną sztuczkę M.Kalińskiego. Artykuł M.Lemkowskiego z roku 2002, czyli momentu gdy zdobył tytuł magistra prawa na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu, jest opracowaniem w którym widać uczciwość młodego prawnika, który jeszcze nie poddał się mamonie i dążył do poznania prawdy. Artykuł ten musi przeanalizować, jest to nakaz przesłany przez samego M.Kalińskiego, każdy prawnik zajmujący się sprawami ochrony konsumenta. M.Lemkowski mówi także o prymacie znaczeń języka potocznego nad językiem prawnym lub też specjalistycznym w umowach zawieranych z konsumentami (74). Wskazanie przez M.Kalińskiego tego artykułu jest jasnym jego komentarzem na temat "indeksacji w rozumieniu praktyki bankowej" w stosunku do "indeksacji" w rozumieniu języka etnicznego, która jest niczym innym niż waloryzacją bazującą na wskaźniku inflacji. Podkreśla on także dobitnie, że indeksacja nie określa głównego świadczenia stron, co jest jednoznacznym odrzuceniem "indeksacji" w rozumieniu praktyki bankowej.
Po piąte. Ten sam artykuł jest źródłem sekretu umieszczonego w dyskusji na temat skutków eliminacji klauzul niedozwolonych, przez najemników sytemu bankowego art.56 Kodeksu cywilnego. M.Lemkowski podkreśla bezwzględną ochronę konsumenta w polskim systemie prawa, zaznaczając że jedyną możliwością sięgnięcia po art.56 jest poszerzenie praw konsumenta, zaznaczając że przyjęcie innej wykładni stałoby w oczywistej sprzeczności z systemem ocen przypisywanym racjonalnemu pracodawcy, który niewątpliwie dąży do po prawy sytuacji konsumenta, a nie jej osłabienia (83, 85, 87). Zaznacza taż, że w stosunku do postanowień niedozwolonych sąd musi stosować ich wykładnię na korzyść konsumenta - nakaz tej wykładni jest bezwzględny (88). O wykładni na korzyść konsumenta mówi także R.Trzaskowski, podając że odwołanie do art. 56 Kodeksu cywilnego wydaje się tym bardziej uzasadnione, że zastosowanie norm dyspozytywnych może być korzystne równie dla strony chronionej (628).
M.Kaliński wskazuje na źródła odmiennej interpretacji art.56, które w sferze publicznej umieścił jego kolega naukowiec-biznesmen M.Romanowski, jakoby art.56 można było zastosować w innym celu niż ochrona konsumenta i sankcja dla nieuczciwego przedsiębiorcy, co nazwał on "słusznością kontraktową" a porównując ją do pozszywanego pół trupa, pół monstrum Frankeistejna (tak na konferencji lobbystycznej grudzień 2016). M.Kaliński wskazuje nam poprzez odwołania do R.Trzaskowskiego, że dywagacje te wywodzą się z dorobku doktryny niemieckiej, które R.Trzaskowski analizuje w ramach wykładni komparystycznej. Jest to jednak tylko jeden z elementów wykładni prawa, obok której znajduje się szereg pozostałych argumentów takich jak bezwzględnie pro konsumencka wykładnia Dyrektywy 93/13/Ewg dokonywana przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Po szóste. Psikusem zupełnym wykonanym w kierunku banku zlecającego przygotowanie opinii jest przywołanie przez M.Kalińskiego art. 358 § 2 kc, pozwalającego na zastosowanie średniego kursu NBP do rozliczeń zobowiązania wyrażonego w walucie obcej. Podając ten argument M.Kaliński z finezją człowieka na wysokim poziomie etycznym i intelektualnym, zadrwił sobie w niewybredny sposób z głupców dysponujących znacznymi środkami finansowymi - przedstawicieli banku, którym wydawało się że mogą go kupić, w myśl zasady: "każdy ma swoją cenę". Nie drogie Millenium! Nie tędy droga. Korumpowanie jest zbrodnią i ma swoją karę, wydaje się powiedzieć M.Kaliński.
Jest oczywistym dla każdego cywilisty, że waloryzacja umowna art.358/1 §2 nie zmienia natury zobowiązania pieniężnego, tylko stanowi element wpływający na zmianę wysokości nominalnej zobowiązania pieniężnego. Skoro więc umowa indeksowana wyraża świadczenie główne banku i kredytobiorcy w złotym polskim, nie można w żaden sposób stosować art. 358 § 2 Kodeksu cywilnego, który nadaje dłużnikowi prawo do zwolnienia długu wyrażonego w walucie obcej przy pomocy pieniądza polskiego. Tego niuansu nie rozumieją głupcy z sektora bankowego, mający system prawa za nic, jest to jednak jasne dla każdego prawnika, który uzyskał dyplom uczelni wyższej. Każdy prawnik zajmujący się pieniądzem rozumie, że miernik wartości jest jednym z funkcji pieniądza, jednak pieniądzem nie jest. Ustawodawca nadał prawo przeliczenia długu wyrażonego w pieniądzu w nie w innym niż pieniądz mierniku wartości przy pomocy kursu średniego wyliczanego przez NBP.
Do tego należy oczywiście dodać że art. 358 § 2 w aktualnym brzemieniu został dodany do sytemu prawa w 2009 r. co powoduje że nijak nie może być uznany za element wpływający na umowę zawartą przed ta datą. Tu muszę powiedzieć, że gniew M.Kalińskiego na swego zleceniodawcę jest aż nadto widoczny. Zakpił on sobie z bankierów, którzy muszą na temat prawa nie wiedzieć nic, wszak "lex retro non agit".
Przedstawiłem sześć psikusów, które dr hab. M.Kaliński, prof. UW wykonał w kierunku banku zlecającego sporządzenie opinii prawnej. Muszę powiedzieć, że bankierzy nie mają łatwego życia. Poza prawniczym planktonem, który notorycznie i bezczelnie kłamie w Sądach narażając pojmowanie prawa w Polsce, za cenę kilku srebrników oraz narażając się na sankcje dyscyplinarne będące konsekwencją art.3 Kodeksu postępowania cywilnego, świat nauki poza otwartymi najemnikami banksterów, stoi po stronie prawdy i dbałości o stan interpretacji prawa ochrony konsumenta. Czasem tak jak M.Kaliński przyjmuje postawę Konrada Wallenroda.
Jestem pewien, że M.Kaliński, jako przedstawiciel mojego pokolenia, które wzrastało w oparach wdrażania II etapu reformy gospodarczej, zatruwane przez fałszywych proroków twierdzeniem, że pierwszy milion trzeba ukraść, wygra z pokusami tego świata i stawi czoło małym ludziom ze swojego otoczenia. Ludziom przedkładającym mamonę ponad uczciwość; posiadanie "fury i komóry" ponad ogólny szacunek społeczeństwa i studentów.
Jestem pewien, że wkład rodziców, nauczycieli oraz przedstawicieli świata duchowego, którzy wywarli wpływ i kształtowali charakter, osobowość i system etyczny M.Kalińskiego wygra i pozwoli go ochronić przed złym wpływem środowiska oraz pokusami mamony. Trzymam kciuki za powodzenie wygranej bitwy przez uczciwość która została a nim zaszczepiona.
Polska potrzebuje szanowanych i mądrych ludzi, którzy przekażą swą mądrość kolejnym pokoleniom. Prostaków, głupców, aparatczyków i oszustów obsypanych złotem i pozornymi honorami mamy aż nadto.
###
Bibliografia
1. Opinia M.Kalińskiego, https://drive.google.com/file/d/1ZGEEOcoqxcPTGAFRSXDVoO9Oxms6qUtl/view?usp=sharing
2. Zobowiązania część ogólna (fragment - świadczenie pieniężne) (2013) by M.Kaliński, https://drive.google.com/file/d/0ByDcOdN-T_PVYVZydlg2b3BlLVk/view?usp=sharing
3. Komentarz do konferencji WPiA UW 9 XII 2016, http://styczynski.blogspot.com/2016/12/komentarz-do-konferencji-wpia-uw-9-xii.html
4. M.Romanowski najemnikiem banksterów by R.Styczynski, http://styczynski.blogspot.com/2016/07/najemnik-ZBP.html
5. M.Lemkowski, Materialna ochrona konsumenta, https://repozytorium.amu.edu.pl/bitstream/10593/7056/1/05_Marcin_Lemkowski_Materialna%20ochrona%20konsumenta_67-96.pdf
6. Abuzywność waloryzacji kursem waluty obcej, http://styczynski.blogspot.com/2017/11/abuzywnosc-waloryzacji-kursem-waluty.html
0 komentarze:
Prześlij komentarz