środa, 20 stycznia 2021

Trzy filary ukazujące prawdziwą twarz miłej nam wszystkim A.Wiewiórowskiej-Domagalskiej

Od dłuższego czasu zastanawiałem się kim jest dr A.Wiewiórowska-Domagalska - tajemnicza autorka tekstu "Bułgarski standard" (2015). Jej najnowszy tekst "Strategia SN w sprawach frankowych: O sztuce rzucania gorącym kartoflem" pokazuje prawdziwe oblicze tej przedziwnej i tajemniczej osoby. Woal tajemniczości został zdarty.





Środowisko frankowe składa się z przedziwnego konglomeratu osób. Mamy w nim swoistego lidera - J.Czabańskiego - prawnika, będącego prywatnie synem wysoko postawionego polityka PiS. Mamy przedziwne stowarzyszenie SBB, które przejęło inicjatywę od krakowskiego Pro Futuris, doprowadzając do jego marginalizacji. A pamiętajmy, że to krakowski Pro Futuris rozpoczął prawdziwy bunt. Mamy przeróżnych autorów tekstów, które bardzo często są kupowane - wiem to z pierwszej ręki.

Mamy oczywiście bezczelnych prawników, którzy pojmują się nie jako osoby wykonujące zawód zaufania społecznego, ale jako ludzi biznesu. Egzemplifikacją tego stanu rzeczy jest stowarzyszenie FPF, które zamiast szerzyć wiedzę i uczciwość zawodową bezczelnie robi kasę. Jedną osobę z tego stowarzyszenia zgłosiłem do UOKiK - skutecznie; inną do Rzecznika Dyscyplinarnego ORA Warszawa, za kradzież zasądzonych kosztów prowadzenia procesu i traktowanie KZP jako dodatkowej premii za sukces. Wstrętna sprawa.

Mamy wreszcie emerytowanych prawników - takich jak E.Łętowska, którzy nie wiedząc czemu uaktywnili się, gdy sektor bankowy zaczął przegrywać spory z kredytobiorcami. Proszę sięgnąć pamięcią do 2015 roku, gdy procedowano tzw. waloryzację - czy wtedy E.Łętowska brała udział w dyskursie? Nie! Wtedy zasłaniała się emeryturą i wnuczętami. Warto tutaj zaznaczyć, że E.Łętowska sprawia wrażenie osoby, która będąc beneficjentem okresu PRL (profesura 1985), chroni jego owoce. Udając owcę (każdy wszak lubi miłą staruszkę - pierwszego RPO), jest wilkiem demoralizującym swoim stosunkiem do systemu prawa kolejne pokolenia prawników. Porównam tutaj E.Łętowską do J.Owsiaka i z jago hasłem "róbta co chceta", które wspaniale zrównuje się z hasłem E.Łętowskiej "jesteśmy prawnikami i mamy prawo doklejać sobie dowolne etykiety do zdarzeń prawnych" - wszak (interpretacja autora) i tak tego nikt nie zrozumie, a przy aktualnym poziomie nauczania i demoralizacji na uniwersytetach nie pojmie tego nawet dyplomowany prawnik. Tak to sobie kombinuje ta prominentna budowniczka Polski Ludowej. Z uwagi na cezurę 1989 roku nie powinniśmy nazywać profesorami osób, które zyskały te tytuły z rąk Rady Narodowej Polski Ludowej. Szanujmy się. Szanujmy Polskę.

Mamy wreszcie osoby takie jak dr A.Wiewiórowska-Domagalska, będące moim zdaniem "śpiochami", włączonymi do dyskursu w momencie ostatecznej potrzeby. Pozornie miła frankowiczom, tak na prawdę realizuje ona wytyczne swojej mentorki - E.Łętowskiej, prof.PRL. Widać to ostatecznie w jej najnowszym tekście, który przeczytałem ze sporym niesmakiem. Nie jest to tekst prawnika- jest to tekst polityka lub też propagandysty. Wstrętny to tekst.

Spora część tekstu dotyczy oceny działań Prezes SN, którą A.Wiewiórowska przywołuje z nazwiska, nie zachowując podstawowych zasad kultury. Jak na prawnika do działanie prymitywne i po prostu chamskie. Autorka oczekuje od Pani Prezes cudów w sytuacji gdy jej koledzy i koleżanki np. z FPF zamiast budować wiedzę zajmują się bezczelnym robieniem kasy. To nikt inny jak właśnie prawnicy - w szczególności ci z tytułami dr nauk prawa maja budować wiedzę - ci jednak nawet ie potrafią właściwie nazwać sytuacji prawnych (patrz: Disco polo - forever! - tekst o kompromitująco niskim poziomie publikacji dr M.Korpalskiego). To rzesze prawników, a nie SN mają budować wiedzę na temat systemu prawa. Tego jednak dr A.Wiewiórowska nie przyjmuje do wiadomości. Lepiej jak prawnicy będą zarobkowali 50.000 zł na jednym przerażonym i pozbawionym praw kliencie niż publikowali analizy prawne. Mam wrażenie, że żyjemy w państwie post kolonialnym w którym elity okradają społeczeństwo, bo co innego robią prawnicy sektora frankowego - zastanówmy się.

Autorka w swoim tekście bezmyślnie powtarza tezy swojej mentorki E.Łętowskiej, prof.PRL. Tak bardzo bezmyślnie, że ostatecznie skompromitowała się jako prawniczka. Nie jest już prawniczką - nie! Ani nie zna się na prawie krajowym, ani na prawie europejskim, skoro wypisuje takie głupoty, jak w omawianym tekście. A sam tekst, wydaje się, że ma sugerować SN co ten ma zrobić. Pewnie tak to robiło się w PRL - wpływając na wyroki. 
Tekst jest po prostu głupi i nawet nie mieści się w ramach prawidłowej propagandy. Jak ktoś taki jak dr A.Wiewiórowska-Domagalska może najpierw prymitywnie atakować Prezes SN, aby potem mówić co Prezes SN ma zrobić. To już jakaś aberracja. Chyba środowisko post PRL pije za dużo rosyjskiej wódki - w głowach im się od tego pomieszało. 


Podsumowując dr A.Wiewiórowska-Domagalska wypisuje trzy kompromitujące prawnika twierdzenia:

Po pierwsze. dr A.Wiewiórowska-Domagalska widzi jakiś przedziwny "upadek" umowy z powodu odpadnięcia podstawy prawnej. Tutaj powtarza łacińskie głupocinki komunistycznej mentorki, która dobrała sobie bezrozumnie łacińskie hasło condictio causa finita, zresztą robiąc to zupełnie błędnie. Każdy kto choć odrobinę zajmuje się przepisami ochrony konsumenta wie, że działają one ex lege, ex tunc. Są bezskuteczne od początku zawarcia umowy. Finito. Nic więcej tu dodać.

Pozwolę sobie tutaj zamieścić cytat z komentarza do przepisu art.410 Kc.
W praktyce najczęściej chodzi tu o sytuacje, w której świadczenie miało pierwotnie (w chwili swego spełnienia) prawną podstawę, która jednak później definitywnie odpadła, np. umowa zawarta pod warunkiem rozwiązującym, który się ziścił po spełnieniu świadczenia przez stronę, uchylenie się od skutków wady oświadczenia woli na podstawie art. 88 KC, rozwiązanie umowy konstytutywnym orzeczeniem sądu np. na podstawie art. 913 KC, rozwiązanie umowy na podstawie zgodnej woli stron, odstąpienie itp. (Mularski, Komentarz do art. 410 k.c. [w:] Kc Komentarz, t. I, [red.] Gutowski, 2016). 
Ufam, że wyjaśnienie to pokazuje to czym jest condictio causa finita. Nie jest to sytuacja klauzul abuzywych. Co to to nie! Nie róbmy z systemu prawa wariatkowa, a z prawników i konsumentów wariatów!

Dla porządku dodam, że to co promuje E.Łętowska to echo okresu PRL w którym występowały wzorce normatywne. Warto tutaj sięgnąć do historii zmian przepisów, które ładnie opisuje Bednarek (2006). Kto tej pozycji nie zna, a twierdzi że rozumie temat - nie rozumie go. Sam się oszukuje. Aby zrozumieć tę problematykę trzeba zapoznać się z osiągnięciami E.Łętowskiej (1976) na temat wzorca umownego (wstrętna nazwa), oraz tym co się stało w roku 2000 z przepisami ochrony konsumenta. Opisuje to elegancko właśnie Bednarek (2006). dr A.Wiewiórowska-Domagalska promuje myśli PRL, wygodne w sytuacji gdy owoc PRL czyli sektor bankowy popada w problem który może doprowadzić do przedawnienie jego roszczeń. Sprawa bez precedensu, ale Zarządy doskonale wiedziały w co grają. Zagrały Va banque! i przegrały. Mogą wydostać się tej sytuacji tylko podejmując ugody ze swoimi klientami. W ramach systemu prawa właśnie sektor stracił 150 mld złotych. Banda idiotów!

E.Łętowska, a za nią dr A.Wiewiórowska-Domagalska zakłada, że w Sądach zasiadają debile, którzy nie rozumieją systemu prawa ani odrobinę i zrobią to co pogrobowiec PRL im powie. Tak się nie stanie. Te czasy już nie wrócą. W Sądach zasiadają mądrzy ludzie, świadomi swojej roli w Państwie Prawa z trój podziałem władzy. Dziś włądza sądownicza pokazuje swoją moc - swoją rolę w systemie społecznym. Nie idzie to jej łatwo, ale dzięki swoim działaniom chroni obywateli i przed bandytami z banków i bandytami z dyplomami prawników. Mocne to słowa, ale nie możemy ukrywać tego wstydliwego stanu, w którym się aktualnie znaleźliśmy.

Po drugie. dr A.Wiewiórowska-Domagalska widzi jakąś "zgodę" konsumenta na upadek umowy. To, że mamy prawo do wykonywania nieważnej umowy jest faktem. Skoro obie strony są z tego stanu zadowolone, skoro prokurator czy urzędnik państwowy, skoro sędzia z urzędu nie dostrzega tej nieważności i nie zaskarża takiego stanu rzeczy to nie widzę problemu aby wykonywać umowę zawartą bez podstawy prawnej. Konsument ma prawo skorzystać z ochrony jego praw, wszak to nie z jego winy umowa ma wady prawne, i wykonywać umowę bez nieuczciwych zapisów. W sytuacji tej art.385/1 staje się lex specialis art.58. Ma jednak prawo do odrzucenia ochrony art.385/1 i skorzystania z art.58 Kc. Spytajmy dlaczego jednak E.Łętowska tak bardzo boi się art.58 - powód jest prosty - z powodu przedawnienia roszczeń banków. I to co robi jest bezdenną guptą, bo jedyną drogą dla banków są ugody. Nie istnieje chroniące interesy banków rozwiązanie prawne - po prostu nie istnieje. I tutaj wilki wstyd komunistycznej prawniczki E.Łętowskiej - co robiła w latach 1989 - 2005? Gdzie była gdy trzeba było budować wiedzę na temat praw ochrony konsumenta, przygotowując Polskę do nowych wyzwań. Nie było jej. Może była nad morzem, gdzie spijała śmietankę z osiągnięć PRL?

Po trzecie. dr A.Wiewiórowska-Domagalska widzi z cudowny już sposób "upadek" umowy w art.385/1 Kc. To już totalny odlot, wszak każdy kto odrobinę za dyrektywę 93/13/EWG i dorobek TS UE w dotyczący wykładni tej dyrektywy, wie że dyrektywa nie dotyka ani odrobinę kwestii nieważności umowy, pozostawiając to w całkowitym władaniu prawu krajowemu. W polskim Kodeksie cywilnym mamy art.58 będący podstawą nieważności umowy ex lege, ex tunc, czyli z mocy ustawy i z działaniem od czasu postawania zdarzenie prawnego. Sąd ma prawo do wydania tyko i wyłącznie wyroku potwierdzającego stan rzeczy tj. wyroku deklaratywnego. Aby wydać wyrok konstytutywny tj. zmieniający stan prawny (vulgo: unieważniający umowę) musiałby sięgnąć po inne przepisy ustawy.


Tekst dr A.Wiewiórowska-Domagalskiej jest jej ostateczną kompromitacją. Autorka pokazała, że nie rozumie ani prawa krajowego, ani też prawa europejskiego. Tekst wykazał, że autorka nie jest prawnikiem, a co najwyżej propagandystą. Pokazał także, że autorka nie rozumie sił które rządziły Polską, sił, które wraz z takimi osobami jak E.Łętowska niebawem odejdą do Hadesu. Oczywiście o ile je tam przyjmą, bo w Niebie na pewno dla takich osób miejsca nie ma. Kłamcy i manipulatorzy nie mają tam wstępu.



###


PS. Pozycje, które przywołałem w tekście można znaleźć na moim blogu wraz z pełną treścią książek. Proszę użyć funkcji szukaj.

0 komentarze:

Prześlij komentarz