środa, 20 grudnia 2017

Wigilijna opowieść z karpiem, pożyczką, kredytem oraz komornikiem w tle

Miałem już nic przed świętami nie pisać, ale wrócił w polemice spór o naturę zwrotu "oddać do dyspozycji". A skoro zbliżają się święta, to wpis musi być rybny. Zapraszam do zapoznania się z wigilijną opowieścią z karpiem, pożyczką, kredytem oraz komornikiem w tle. 600 słów.





Rok pierwszy
Rybak

Chcąc się wykazać przed rodziną pewien kupiec, zaplanował zaserwować na wigilię pysznego tłustego łososia. Nie mając jednak przejściowo ani grosza na zakup rybki, wpadł on na chytry plan, przerobienia zupełnie tańszego karpia na łososia przy pomocy buraków i oleju. Pożycza więc od rybaka karpia, uzyskując nad tym karpiem władztwo absolutne, umawiając się jednocześnie się na zwrot po miesiącu karpia półtora. Oczywiście innego.

W wyniku pożyczenia, karp przechodzi na własność kupca z obowiązkiem zwrotu w ustalonym terminie. A że w międzyczasie jest wigilia to kupiec tego karpia ciach na dwie części i w buraki i w olej, i w przyprawy, aby imitował łososia! Pierwszą w jajeczko i w bułeczkę i na patelnię. A potem na stół. Drugą do gara z wodą, pogotować, potem w galaretę i na stół. Rodzina zachwycona. Kupiec rozdysponował będącego jego własnością karpia według swojego uznania.

Ale, ale. Na dzień przed wigilią wpada do kupca komornik i kupcowi tego karpia ciach! Na poczet długu zabiera. Płacz i głód. Na stole karpia nie ma, a zwrócić rybakowi półtora karpia w/g umowy po świętach trzeba. 

Po święcie Trzech Króli, wszedł kupiec w posiadanie półtora karpia i zwrócił go rybakowi. Nie zwrócił jednak karpia a'la łosoś smażonego i w galarecie, tylko świeżego, bo to było przedmiotem długu.


W kolejnym roku sytuacja się powtarza, ale tym razem kupiec jest mądrzejszy i udaje się z rodziną do restauracji.


Rok drugi
Restauracja

Chcąc się wykazać przed rodziną pewien kupiec, zaplanował zaserwować na wigilię pysznego tłustego łososia. Nie mając jednak przejściowo ani grosza na zakup rybki, wpadł on na chytry plan, przerobienia zupełnie tańszego karpia na łososia przy pomocy buraków i oleju. Tym razem umawia się jednak kupiec z restauratorem, że on tego karpia kupcowi odda do dyspozycji z możliwością wykorzystania na każde jego żądanie, umawiając się jednocześnie się na zwrot po miesiącu karpia półtora. Oczywiście innego.

Restaurator zgadza się pod warunkiem, że co prawda kupiec będzie mógł tego karpia wykorzystać w/g swego uznania, ale to jego kucharze dokonają konwersji karpia z postaci naturalnej do postaci określonej w umowie t.j. smażonej oraz w galarecie a'la łosoś. Umowa została zawarta. Od 24 grudnia w południe kupiec może swobodnie dysponować karpiem w ramach zawartej umowy.

O sprawie umowy, dowiedział się komornik. W dzień wigilii wpada do restauracji i żąda wydania karpia do kupca należącego, pokazując papiery że niby dług jest itp. itd. A restaurator na to, że karp co prawda jest i że jest do wyłącznej kupca dyspozycji, ale że jest własnością restauratora i nigdy jego majątku na rzecz kupca nie opuścił, i odsyła komornika z kwitkiem.

Przed pierwszą gwiazdką przychodzi kupiec do restauracji, siada i z dumą wydaje dyspozycję podania łososia t.j. wykorzystanie postawionej do dyspozycji rybki zgodnie z umową. Kucharz bierze karpia i ciach na dwie części  i w buraki i w olej, i w przyprawy, aby imitował łososia! Pierwszą w jajeczko i w bułeczkę i na patelnię. A potem na stół. Drugą do gara z wodą, pogotować, potem w galaretę i na stół. Rodzina zachwycona. Rozdysponował kupiec będącego własnością restauratora karpia według swojego uznania, ale zgodnie z celem zawartym w umowie. 

Po tym akcie kupiec stał się dłużnikiem restauratora. Po święcie Trzech Króli, wszedł kupiec w posiadanie półtora karpia i zwrócił go restauratorowi. Nie zwrócił jednak karpia a'la łosoś smażonego i w galarecie, tylko świeżego, bo to było przedmiotem długu.



Koniec.



Nauka.


Czy teraz widzicie Państwo tę subtelną różnicę pomiędzy możliwością dysponowania środkami pieniężnymi, które są Państwa własnością, a tymi które możecie jedynie Państwo użytkować w ramach umowy kredytu? W książce "Oddać do dyspozycji. Rozważania konsumenta" podałem, że Chopin dysponował fortepianem, czy jednak mógł go spalić, lub sprzedać? Nie bo nie był on jego własnością - nie władał nim absolutnie, a raptem tylko miał go w swojej dyspozycji. Słowo dysponowanie ma wiele znaczeń, które zależą od formy własności przedmiotu którymi dysponujemy. Niech tutaj prawnicy znajdą odpowiednie ramy prawne. Może prawnicze światło rzuci na ten problem poniższy cytat:


Dysponowanie jest pojęciem szerszym od posiadania, w szczególności zaś dysponujący rzeczą nie musi nią władać, lecz tylko mieć realną możliwość skorzystania z niej (>>)


Ufam, że teraz kwestia dysponowania jest odrobinę jaśniejsza. Wesołych Świąt!

0 komentarze:

Prześlij komentarz