poniedziałek, 19 czerwca 2017

Kredyt ma się rozumieć

Kredyt ma się rozumieć, grzmi hasło reklamowe mBank. Zastanówmy się czy mBank rozumie czym jest kredyt, a także czy nadużywając słowa "kredyt" nie łamie bezwzględnie obowiązującego prawa. Zastanówmy się czy klienci banku mają podstawę do unieważniania umów zawartych w ramach akcji "Kredyt ma się rozumieć". W ramach umowy o kredyt bankowy, klient ma prawo ale nie obowiązek wykorzystać dostępną kwotę kredytu. Ten element należy moim zdaniem rozpatrywać jako główny czynnik różniący kredyt bankowy od pożyczki. Tego elementu nie zauważył żaden z pracowników mBank pracujących nad aktualnie reklamowaną ofertą. 2000 słów.


Kredyt ma się rozumieć. Jest to wzór uczciwości handlowej, prowadzący do niezawodnego zrozumienia oferty przez klienta. Zastanówmy się jednak czy hasło wymyślone przez copy righter'a agencji reklamowej nie mija się przypadkiem z prawdą. 


Czy przypadkiem osoba zlecająca to zadanie z ramienia działu marketingu mBank widziała co robi? Czy członek zespołu projektowego delegowany z działu prawnego wiedział co robi? Czy szef projektu właściwie zorganizował kontrolę tego procesu? Czy dyrektor marketingu, działu prawnego, działu produktowego, prezes Stypułkowski, a może i cała rada nadzorcza banku wiedzieli na co wyrażają zgodę? Czy wszyscy oni wyciągnęli lekcję z kryzysu kredytowego lat 2005-2008? Czy ci wszyscy ludzie, niewątpliwie wykształceni i będącymi fachowcami w swoich dziedzinach wiedzieli co robią? Czy odebrali należyte wykształcenie i czy przyłożyli się do zleconego celu w sposób należyty? Czy dostatecznie dobrze rozumieją prawo bankowe oraz sens prawny czynności bankowych. Czy jednak traktują prawo czysto przedmiotowo w celu osiągania swoich celów t.j. zysku. Jak to mawia C.Stypułkowski min. 13% zysku na kapitale, który powierzył kierowanej przez niego spółce niemiecki inwestor.

Niniejszy całkiem krótki tekst wykaże, że oni wszyscy, pracując w koncesjonowanej i kontrolowanej przez Urząd Komisji Nadzoru Finansowego, instytucji zaufania publicznego, nie wiedzieli co robią. Zaznaczę, że zarzut niewiedzy, jest dla całej tej ponurej biznesowej gromady, wyzwoleniem od zarzutu całkiem gorszego - zarzutu oszustwa i złamania z premedytacją bezwzględnie obowiązującego prawa. Wykażę to, dodając jednocześnie, że nie wiem, pomimo prób zrozumienia, dlaczego to zrobili.

~~~

Do całkiem niedawna zwykliśmy mówić, że kredyt bankowy związany jest niezawodnie z pieniądzem bankowym, a nie gotówką. Kredyt bankowy miał zwykle rangę doniosłą, związaną z czynnościami bankowymi, był nastawiony na operacje wpływające na prowadzenie przedsiębiorstw i stymulowanie gospodarki. Często także stosowano i stosuje się nadal kredyt bankowy w obsłudze inwestycji realizowanych przez konsumentów, w przypadku znaczących kwot, przeważnie przeznaczonych na cele mieszkaniowe. Z drugiej strony pożyczkami gotówkowymi zajmują się raczej pokątne przedsiębiorstwa, które stosując różne sztuczki,  omijają przepisy o odsetkach maksymalnych.

Instytucja kredytu jest sprawą doniosłą. W ramach tej umowy, bank staje się operatorem klienta realizującym płatności w jego imieniu. Historycznie rzecz ujmując bank wszedł w rolę kredytu kupieckiego, wyśmienicie wypełniając potrzebę uelastycznienia wymiany gospodarczej. Bez banku każdy z nas musiałby negocjować osobno z dostawcami towarów i usług kredyt kupiecki, co oczywiście nie byłoby z praktycznych względów możliwe. Bank wkraczając pomiędzy sprzedawcę i kupującego staje się nośnikiem gwarancji, że kupujący zapłaci za towar czy też usługę, robiąc to jego imieniu. Dzięki bankowi, sprzedający otrzymuje natychmiast zapłatę za oferowane towary czy też usługi. Protoplastą kredytu bankowego była rzymska gwarancja bankowa constitutum debiti alieni, co udało mi się odszukać i opisać w osobnym opracowaniu

W naszych czasach pomino systematycznych starań mających na celu zatarcie różnic pomiędzy pożyczką i kredytem (tak np.G.Tracz, 2007), kredyt bankowy jest stosowany przez prawie każdego z nas i to w swej idealnej postaci, opisanej do tej pory najbliżej prawdzie przez prof. M.Bączyka w podręczniku dla przedsiębiorców z 1999 roku.  

Umowny stosunek kredytowy jest z reguły stosunkiem długoterminowym, w którym można wyróżnić kilka zasadniczych etapów. 
Pierwszy etap (wstępny) obejmuje okres od chwili zawarcia umowy kredytowej do czasu podjęcia sumy kredytowej przez kredytobiorcę (rozporządzania nią przez tego ostatniego). W tym okresie bank jest zobowiązany do oddania sumy kredytowej do dyspozycji kredytobiorcy (umożliwienia kredytobiorcy podjęcia sumy kredytowej). Kredytobiorca ma obowiązek zapłaty tzw. prowizji przygotowawczej (69 ust. 2 pkt. 9 PrBank). Nie ma obowiązku, jak wspomniano, podjęcia sumy kredytowej, jeżeli umowa inaczej nie stanowi. 
Drugi etap (zasadniczy) obejmuje okres od chwili podjęcia sumy kredytowej (w całości lub w części) do chwili pojawienia się (zaktualizowania się) obowiązku jej zwrotu. Podjęcie sumy kredytowej może nastąpić jednorazowo lub być rozłożone w czasie. Wykonanie zobowiązania przez bank (przysporzenie kredytobiorcy) oznacza powstanie długu po strome kredytobiorcy. (...) 
Etap trzeci (okres spłaty) trwa od chwili powstania obowiązku zwrotu (wymagalności należności kredytowej) do czasu faktycznie dokonanego zwrotu sumy kredytu. (...)

Wyszczególnienie trzech faz umowy kredytu bankowego jest unikalne w polskim piśmiennictwie prawniczym. Wielkim nakładem pracy udało mi się tę lukę wypełnić wstępną analizą, którą zainteresowany czytelnik może odnaleźć na moim blogu: "Historia i teraźniejszość natury kredytu bankowego". Zapewniam jednak czytelnika, że G.Tracz stawiając swe słowo przeciwko takim autorom jak S.Grzybowski czy W.Pyzioł (patrz przypis 72 na str.20) po prostu się wygłupił. Cóż zdarza się. Pewnie z powodu tych intelektualnych wygłupów trafił do rady nadzorczej GetIn Banku, który jaki jest każdy wie. 

Trzy etapy kredytu widoczne są w używanych na co dzień przez większość z nas kart kredytowych, których limit karty to "kwota oddana do dyspozycji". Płatność kartą to wydanie bankowi dyspozycji zapłaty na rzecz sprzedawcy. Oczywiście występuje także faza spłaty długu, powstałego w wyniku wykorzystania określonej kwoty kredytu w danym okresie rozliczeniowym. Karta kredytowa jest idealną implementacją art.69 Prawa bankowego. 

W ramach umowy o kredyt bankowy, klient ma prawo ale nie obowiązek wykorzystać dostępną kwotę kredytu. Ten element należy moim zdaniem rozpatrywać jako główny czynnik różniący kredyt bankowy od pożyczki. 

Piśmiennictwo prawnicze jest niestety zdominowane w obszarze kredytu bankowego, przez plotkę czyli pozbawione refleksji notoryczne przepisywanie pomiędzy autorami, którzy ufnie kopiując słowa kolegów, tworzą piramidalne konstrukcje, pozbawione jednak łączności z przepisami prawa. Jest to wielki błąd, który prawdopodobnie przyczynił się do złamania prawa przez zespół mBank S.A. pracujący nad ofertą "Kredytu gotówkowego". Nieznajomość prawa nie jest jednak wymówką od ponoszenia konsekwencji jego złamania. 

Każdy zajmujący się prawem cywilnym doskonale wie, że w umowach należy raczej badać, jaki był zgodny zamiar stron i cel umowy, aniżeli opierać się na jej dosłownym brzmieniu. Oznacza to mniej więcej tyle że patrząc na słonia z tabliczką "To jest pies", wiemy doskonale że mamy do czynienia ze słoniem. Każda osoba nawet z zawiązanymi oczyma poinformowana, że jest to pies, dokona oceny stosując dostępne jej zmysły: słuchu, węchu i dotyku, dzięki którym niezawodnie wykaże że ma do czynienia za słoniem. Słoń ma się rozumieć! Powie niezawodnie. 

Podobnie jest w przypadku oferty mBank, w której nie występuje - wymagany element umowy kredytu - oddanie do kwoty kredytu do dyspozycji. Ci którzy nie do końca mi wierzą, proszę aby wczytali się w art.77 Prawa bankowego, który literalnie mówi czym jest faza "oddania do dyspozycji" w umowie kredytu.

Art. 77.
Umowa kredytu może określać, że od kredytu postawionego do dyspozycjikredytobiorcy i przez niego nie wykorzystanego przysługuje bankowi odrębna prowizja.

Skoro bank może pobrać osobną prowizję od kredytu pozostawionego do dyspozycji kredytobiorcy i przez niego nie wykorzystanego, oznacza to, że kwota kredytu (czyli limit) jest zawsze większy lub równy sumie wykorzystanego kredytu. Dokładnie tak samo jak w karcie kredytowej. Czy art.77 ma zastosowanie w Kredycie gotówkowym mBank? Nie. Bank umożliwia tylko i wyłącznie wcześniejszą spłatę długu, co stanowi wielką różnicę. Oddanie do dyspozycja to druga faza kredytu (Bączyk, 1999), a spłata długu to faza trzecia. 

Oferta banku nie posiada fazy drugiej. To co robi bank to oferta pożyczki z bardzo wysoką prowizją, sięgającą 13% wnioskowanej kwoty. Nie jest to w żadnej mierze kredyt bankowy.

Dlaczego bank to robi? Nie potrafię powiedzieć. Początkowo zakładałem, że powodem jest możliwość pobierania prowizji, która jest literalnie zapisana w art.69 (kredyt), a której nie ma w art.78 (pożyczka) Prawa bankowego. Myliłem się jednak, ponieważ bank upoważniony jest do pobierania prowizji także od pożyczki pieniężnej, która jest czynnością bankową w/g art.5 Prawa bankowego. 

Art. 110.
Bank może pobierać prowizje z tytułu wykonywanych czynności bankowych oraz opłaty za wykonywanie innych czynności (...)

Należy jednak spytać, czy 13% od wartości pożyczki pieniężnej nie jest ceną nazbyt wygórowaną za fakt udzielenia pożyczki. W umowie o kredyt bankowy prowizja jest opłatą za udostępnienie kapitału. Odnieśmy tę operację do np. karty kredytowej. Czy opłata roczna za posiadanie karty wynosi 13% dostępnej kwoty kredytu? Nie. Jest znacząco mniejsza. Zaglądając do taryf mBank widzimy, że bank sprytnie podaje, że taryfa podawana jest na stronie internetowej. Czy to jest legalne? Czy taryfikator może odsyłać do źródła nie będącego wzorcem umowy w rozumieniu Kodeksu cywilnego? W tej sposób bank ma absolutnie subiektywną możliwość ustalania taryfikatora prowizji, a konsument nie może się dowiedzieć o wysokości prowizji z opublikowanego dokumentu Taryfa prowizji i opłat bankowych dla osób fizycznych w ramach bankowości detalicznej mBank S.A. Sprawa prowizji jest bardzo niejasna. Powinien się temu przyjrzeć odpowiedni urząd odpowiadający zarówno za prawa konsumenta jak i zasady działania banku.

Możliwe jest także że bank oferując pożyczkę jako umowę kredytu, próbuje wbić pożyczkę gotówkową w kredyt, z uwagi na art.5 Prawa bankowego, który nadaje bankowi w szczególności prawo do (a) udzielanie kredytów, oraz (b) udzielania pożyczek pieniężnych. Niuans polegający na sformułowaniu "pożyczka pieniężna" może powodować dyskomfort prawników banku, ponieważ mogą oni nie być do końca pewni czym jest pożyczka pieniężna. Czy pieniądz bankowy to też pieniądz? Mogą pytać. Czy tak jest nie wiem. Spekuluję. Możliwe także, że bank może udzielać pożyczek z innych kapitałów niż robi to w przypadku kredytów. Tego jednak nie potrafię rozsądzić. 

Jedno jednak jest oczywiste, że oferta kierowana do konsumentów w ramach akcji "Kredyt ma się rozumieć" nie jest ofertą na umowę kredytu, tylko na pożyczkę pieniężną. Bank stara się wykazać że jest to pożyczka, podając np. cel kredytu. Robi to jednak w sposób całkowicie pozorny, pisząc że celem jest "dowolny cel konsumpcyjny". To dokładnie tak samo jak w pożyczce, czyli, że pożyczkodawcy nie obchodzi po co drugiej stronie są potrzebne pożyczane pieniądze. Tylko tyle i aż tyle. Tak nie działa kredyt bankowy.

Warto się zastanowić, czy bank stosując niewłaściwie słowa, nie łamie prawa w zakresie Prawa bankowego - art.69, a także ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym, która poprzez art.3 stanowi, że zakazane jest stosowanie nieuczciwych praktyk rynkowych.

Sankcją za złamanie prawa bankowego jest art.58 Kodeksu cywilnego, prowadzący do nieważności umowy. Do tego samego prowadzi sankcja wyrażona w art.12 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom, która literalnie mówi o unieważnieniu umowy z obowiązkiem wzajemnego zwrotu świadczeń oraz zwrotu przez przedsiębiorcę kosztów związanych z nabyciem produktu. 

Nadmienię dodatkowo, że mBank stosuje także klauzulę nieuczciwą polegającą na ujęciu w umowie tzw. klauzuli dolnego progu, uniemożliwiającą zejście oprocentowania poniżej zera w przypadku znacznego obniżenia stóp procentowych, co w obecnych realiach gospodarczych staje się zjawiskiem ekonomicznie dopuszczalnym. 

Oto cytat z umowy:

1. Bank aktualizuje stawkę bazową obowiązującą w Banku 4 razy w roku, w następujący sposób: w przedostatnim dniu roboczym lutego, maja, sierpnia i listopada sprawdza stopę referencyjną WIBOR 3M stosowaną na rynku usług finansowych (dalej zwana „stopą referencyjną”). Jeżeli w dniu sprawdzenia stopa referencyjna WIBOR 3M:1) różni się od stawki bazowej obowiązującej w Banku, Bank aktualizuje ją tzn., przyjmuje za stawkę bazową obowiązującą w Banku przez kolejne trzy miesiące kalendarzowe stopę referencyjną WIBOR 3M z dnia sprawdzenia,2) będzie równa 0,00% lub przyjmie wartość ujemną, Bank przyjmuje za stawkę bazową obowiązującą w Banku przez kolejne trzy miesiące kalendarzowe wartość 0,00%.2. Stawka bazowa obowiązująca w Banku zmienia się każdego trzeciego roboczego dnia marca, czerwca, września, grudnia.

Na ten temat procedował już UOKiK nakładając stosowne kary. Procedował także Trybunał Sprawiedliwości UE. Dlaczego mBank staje ponad prawem krajowym i europejskim? Tego nie potrafię powiedzieć.

Nie potrafię także powiedzieć dlaczego bank odwołuje się do stawki WIBOR, która sporządzona jest przez kartel banków - spółkę ACI Polska. Jest to stawka zależna od ustaleń samych banków - jako taka nie jest obiektywna. 

3. Informacje o stawce bazowej obowiązującej w Banku znajdują się na stronie internetowej Banku www.mbank.pl.  Stawka bazowa Banku wyznaczana jest na podstawie całkowicie niezależnej od Banku stopy referencyjnej WIBOR 3M stosowanej na rynku usług finansowych. Stopę referencyjną WIBOR 3M znajdziesz w prasie codziennej bądź Internecie (np. na stronach Stowarzyszenia Rynków Finansowych ACI polska www.acipolska.pl), zaś stawki bazowe Banku znajdziesz na stronie internetowej Banku.

Dlaczego banki nie odnoszą się bezpośrednio do stóp referencyjnych czy też lombardowych NBP? Stosując WIBOR, ukrywają dodatkową, do tego zmienną marżę, którą ACI Polska dodaje do stawek publikowanych przez NBP.




Powyższe rozważania pokazują, że banki nie wyciągnęły wniosków z kryzysu kredytowego spowodowanego emisją umów odnoszonych do wartości waluty obcej.  Nadal operują na granicy prawa, lub wręcz je łamią. I nadal pozostają bezkarne i nietykalne dla urzędów rzeczypospolitej. Tylko tyle i aż tyle. 

Kredyt ma się rozumieć. Dotyczy to przede wszystkim oferującemu go przedsiębiorcy. Czy ta niefortunna nieuczciwość kontraktowa stanie się podstawą fali unieważnień umów kredytowych? Czas pokaże. 


###


Bibliografia


0 komentarze:

Prześlij komentarz