Nie ma w Polsce wielu cywilistów rozumiejących zagadnienia pieniądza, pożyczki, kredytu czy też utrzymania wartości zobowiązania. Katedry prawa nie uczą tych zagadnień, lub też robią to nieskutecznie. W bibliotekach brakuje literatury prawniczej, a w periodykach branżowych drukuje się publicystykę, której nikt porządnie nie zrecenzował. Skutkuje to kompletnym nieporządkiem, wręcz anarchią w zakresie stosunków cywilno prawnych związanych z długiem pieniężnym. Tekst jest rozbudowanym komentarzem do prelekcji A.Brzozowskiego na temat waloryzacji umownej w kontekście kontraktów kredytowych, zawiera odwołania to transkrypcji prelekcji, która z kolei prowadzi do materiału filmowego. 5500 słów.
Spis Treści | Deregulacja | Zatrzymać festiwal głupoty! | Przygotowany odbiorca | Uczestnik historii | Profesor | Pionier | Historia kołem się toczy | Zasady prawa | Subiektywne ustalenie świadczenia | Zmienne oprocentowanie | Nominalizm | Źródła nominalizmu | Waloryzacja sądowa | Waloryzacja umowna | Klauzula towarowa? | Waluta obca? | Waloryzacja to normalna praktyka kontraktowa | Zakaz podwójnej waloryzacji | To co jest w umowach to nie waloryzacja | To co jest w umowach to nie indeksacja | Co w takim razie jest w umowach? | Pieniądz polski | Samowola kontraktowa | Swoboda kontraktowa | Konstrukcja prawna jest zawsze ważna | Przepisy ochrony konsumenta | Zakończenie.
Zarządy banków w wyniku szeregu wydarzeń oraz absurdalnych publikacji w literaturze prawniczej, z niewidomych mi przyczyn często mających swoje korzenie w Uniwersytecie Jagiellońskim, powoli dryfowały w kierunku ignorowania podstawowych zasad prawa. Robiły to przy akceptacji polityków oraz pozostającej w stanie dziecięcym Komisji Nadzoru Finansowego. Zupełna samowola i przekonanie o swojej nadrzędnej roli, zaskutkowało pojawieniem się w obrocie 700.000 (słownie: siedemset tysięcy) łamiących prawo umów kredytowych o znacznej wartości, będących odzwierciedleniem długu hipotecznego pokolenia Polaków. Długu, który sumarycznie stanowi około 200.000.000.000 złotych (słownie: dwieście miliardów złotych). Jest to równowartość porównywalna do rocznego budżetu kraju oraz wartości kapitalizacji spółek na giełdzie papierów wartościowych. Festiwal sukcesu trwał 10 lat aż do momentu w którym Centralny Bank Szwajcarii dokonał uwolnienia kursu swojej waluty, co spowodowało skokowy wzrost jej wartości i przerażenie 700.000 polskich rodzin.
Ogrom nieszczęść, który spotkał Polskę w tym obszarze, spowodował prawdopodobnie, że prof. dr hab. A.Brzozowski zgodził się zabrać w tej sprawie publicznie głos. I publicznie krzyknąć:
A.Brzozowski powiedział to otwartym tekstem, podczas konferencji naukowej poświęconej problematyce kryzysu kredytowego która odbyła się 11 maja 2018 w murach Uniwersytetu Warszawskiego [10].
Ten jeden z niewielu polskich prawników, którzy rozumieją cel i przeznaczenie, a także przyczyny dodania do porządku prawnego przepisów waloryzujących zobowiązania pieniężne, utarł nosa nie tylko organizatorom, dostrzegających i aprobujących waloryzację w kontraktach "waloryzowanych" i "indeksowanych", ale także dostrzegających ją w umowach "denominowanych" (cokolwiek to wszystko znaczy), ale także bankierom, którzy otwarcie powołują się na przepis jako dopuszczający modyfikację natury świadczenia pieniężnego (tak np.: mBank). A także tym bankierom, którzy powołują się na zasadę swobody umów (tak np.: Millenium).
Jako autor niniejszego komentarza do wypowiedzi A.Brzozowskiego, oraz osoba, która poświęciła zagadnieniom waloryzacji znaczną ilość czasu, pozwolę sobie odszyfrować przekaz tak aby każdy - także Ci z Państwa, którzy nie znają tematu, zrozumieli chwilami przewrotne aluzje i drogowskazy wskazywana przez prelegenta. Aby je w pełni zrozumieć musimy zrozumieć kontekst historyczny.
Prace zaczęły się w 1986 roku, gdy kwiat przedstawicieli polskiej nauki prawa został wezwany przez ówczesnego Premiera PRL Z.Messnera do podjęcia zmagań nad przeniesieniem systemu prawa z niereformowalnego już modelu własności państwowej, oraz sterowania gospodarki przez Państwo, do postaci wolnego rynku. W pracach tych brał udział m.in. A.Brzozowski, zresztą obok znanych nam W.Pyzioła oraz M.Bączyka, a także E.Łętowskiej, czy Z.Radwańskiego. Był więc w centrum tego procesu, który rozpoczął się 32 lata temu.
Jako uczestnik historii, A.Brzozowski wie jak ważne są dawane przez nią lekcje. Odżegnując się od historii na początku swojej prelekcji [20], ten 70 letni prawnik, mruga okiem, dając jasno znać świadomemu odbiorcy jego prelekcji:
Jasność mrugnięcia okiem widać także w wielu innych elementach wypowiedzi A.Brzozowskiego:
Te mrugnięcia okiem, otwarcie dają znać należycie uważnym odbiorcom jego wypowiedzi:
A.Brzozowski był świadkiem wszystkich dyskusji z zakresu dostosowania umów do sytuacji nadzwyczajnych, poprzez bezpośrednie w nich uczestnictwo lub też poprzez wgląd w dokumenty. Był prawnikiem, który po doświadczeniach pracy w Komisji Kodyfikacyjnej przeprowadził wywód habilitacyjny z zakresu Rebus sic stantibus (1992), a także publikował prawdopodobnie najważniejszy artykuł na temat waloryzacji umownej (obok uwag A.Szpunara i Z.Gawlika o niebezpieczeństwie dwuwalutowości oraz nadmiernego ryzyka po stronie strony słabszej), w którym omawia klauzule utrzymujące wartość zobowiązania (1991, Przegląd Ustawodawstwa Gospodarczego) i nieco już gorszy w Palestrze (1991). Te dwa teksty wyznaczają podwaliny pod rozumienie zasady waloryzacji umownej, zaraz za wspaniałą analizą historyczną A.Stelmachowskiego (1966)
Niewątpliwie wpływ na to miała postawa W.Czachórskiego, który będąc gorącym, wręcz anarchizującym, zwolennikiem zasady waloryzacji, zupełnie jej nie rozumiał myląc z klauzulami towarowymi. Cofało to rozważania w tym zakresie do okresu końca feudalizmu, ignorując wiele dekad (setek lat?) dorobku cywilizacyjnego w zakresie styku nauki prawa i pieniądza. Przypomnę, że już M.Kopernik prowadził analizy na ten temat, co powoduje, że mogę powiedzieć że zignorowaliśmy kilka setek lat rozwoju wiedzy na temat pieniądza.
A.Brzozowski niewątpliwie zdawał sobie z tego sprawę, nie mógł jednak trzy dekady temu wyrwać się spod wpływu swojego mentora, który dodatkowo przekazał mu autorstwo podręcznika akademickiego - "Zobowiązania", wyznaczającego przez wiele lat błędne pojęcie waloryzacji umownej. Pierwsze wydanie Zobowiązań (1954), opublikowane jeszcze jako skrypt UW, zawierało rozdział o pieniądzu autorstwa nie W.Czachórskiego, tylko jego współpracownika - J.Śledzińskiego. Pokazuje to, że on sam nie za bardzo był gotów ten temat opracować, a jego studia tematu nie były pogłębione, dotykając tematu w sposób niezwykle publicystyczny. Mówiąc o waloryzacji odnosił się raczej do klauzul towarowych, a nie do niełatwego zagadnienia waloryzacji automatycznej. Pomimo, że przekazał w swoim podręczniku raptem szkic problematyki, zatruł swoimi treściami umysły kolejnych pokoleń studentów prawa. Wielu z nich pracuje aktualnie w sektorze bankowym. Pokazuje to jak bardzo trzeba by odpowiedzialnym za swoje słowa - przede wszystkim te pisane. Siła słowa pisanego jest nieprawdopodobna, zapewne porównywalna z siłą autorytety, o czym doskonale wiedzą psychologowie.
Należy tutaj zauważyć, że uważny, krytycznie i ostrożnie odczytujący przepisy prawnik miał (i w dalszym ciągu ma) obowiązek prawidłowego odczytania czym jest i jaki jest cel waloryzacji umownej, a informacje zawarte w podręczniku akademickim nie mogą być w żadnej mierze uznawane za wykładnię przepisów prawa.
Starałem się dokonać analizy tej intelektualnej tragedii w szeregu analiz dostępnych na moim blogu. I mam nieodparte wrażenie, że mi się to udało... Osoby, które chcą poznać temat zapraszam do zapoznania się z artykułami, w których znajduje się niespotykana dotąd ilość przypisów wraz z odnośnikami do oryginałów, które umieściłem w sieci internet. Mając dostęp do tej wiedzy każdy prawnik ma możliwość, ale i obowiązek, pogłębić i usystematyzować swoją wiedzę w tym zakresie.
Do podstawowych zasad prawa należy zasada równości stron, a w zakresie świadczeń pieniężnych należy zasada nominalizmu oraz waloryzacji.
Są to podstawowe elementy nowoczesnego społeczeństwa, zapisane w Kodeksie cywilnym. Jako takie nie podlegają żadnym dywagacjom, a także zabronione jest jakiekolwiek odczytywanie tych przepisów w sposób rozszerzający czy też prawo twórczy, co w wykładni prawa nazywa się praeter legem lub też contra legem. Fundamentalne zapisy Kodeksu cywilnego zawsze trzeba odczytać restrykcyjnie, ponieważ są one gwarantowane autorytetem Państwa Polskiego i są niepodważalne, o czym grzmią przypomniał A.Brzozowski [170].
Kryzys "zmiennego oprocentowania", uderzając w rolników (zresztą w/g projektu L.Balcerowicza 1997), doprowadził na szczytu władzy A.Leppera. W tamtym czasie Państwo Polskie poradziło sobie z tym problemem dosyć sprawnie, wydając 1992 roku uchwałę SN w sprawie zasad określania wysokości oprocentowania w trakcie trwania stosunku prawnego. Po tym wydarzeniu banki utworzyły sobie groteskową organizację ACI Polska wyznaczającą z ramach rynkowej zmowy indeks WIBOR. Groteska obiektywnego WIBOR'u zakończyła się w 2016, gdy ktoś/gdzieś zdał sobie sprawę z jej fasadowości.
Zwracając uwagę na problem zmiennego oprocentowania A.Brzozowski ponownie rzuca wskazówkę, aby poszukiwać prawdy. Ustalanie stawki WIBOR jest jedną z większych after III RP. Warto wiedzieć, że WIBOR został wykorzystany m.in. do zmuszenia klientów do zadłużania się na podstawie toksycznych umów, a wielu z kredytobiorców do zmiany umowy złotowej na walutową. Wiedzę o tym można z powodzeniem zastosować do unieważniania umów złotowych, co niechybnie będzie miało miejsce.
A.Brzozowski przypomina okres procentowego eldorado, podkreślając problemy z wyznaczaniem wysokości zmiennego oprocentowania na podstawie subiektywnych czynników [130]. I ponownie wydawał się krzyczeć:
Prelegent przekazał słuchaczom z całą stanowczością, że spłata długu pieniężnego musi być wykonana w wartości nominalnej. Podkreślił, że jako zasada prawa, jest to wsparte autorytetem ustawodawcy i Państwa [170], którzy dopuścili ew. odstępstwa od tej zasady tylko i wyłącznie w ramach przepisów szczegółowych. Tylko przepisy szczegółowe mogą stanowić odstępstwo od zasady nominalizmu. W obszarze tym zabroniona jest wolność kontraktowa.
Od siebie dodam, że zasada nominalizmu jest bardzo ciekawą zasadą prawa, która pozawala Państwu nakładać tzw. podatek inflacyjny na swoich obywateli. Było to wykorzystane przez np. PRL w ramach dekretu walutowego 1949, kiedy to Państwo Polskie odebrało majątki nabyte przed lub w trakcie II wojny światowej. Dokładnie ten sam krok zrobiono 50 lat później w trakcie "przełomu" 1989 r. kiedy to odebrano naszym rodzicom oszczędności całego życia. Pieniędzmi tymi sfinansowano zbankrutowane Państwo PRL. Pieniądze te trafiły także, poprzez kontrolowany przez funkcjonariuszy PRL sytem bankowy, do przedsiębiorstw powstałych bardzo często z zasobów ludzkich służb specjalnych, o czym zresztą A.Brzozowski pośrednio wspomniał [120]. Nominalizm w połączeniu z inflacją jest narzędziem fiskalnym. Jest to dodatkowy powód dla którego przepis ten jest niepodważalny i musi być stosowany bez jakichkolwiek odstępstw.
To czego także zabrakło w wypowiedzi A.Brzozowskiego, zapewne z uwagi na niezwykle ograniczone ramy czasowe prelekcji, to przypomnienie gdzie tkwią źródła nominalizmu w prawie prywatnym. T.Dybowski oraz W.Czachórski dostrzegali jego źródła w umowie depozytu oraz pożyczki.
Umowa kredytu zawiera identyczny zapis, dotyczący zwrotu kwoty wykorzystanego kredytu. Jest egzemplifikacja zasady nominalizmu, mówiącej nie o zapłacie wartości ekonomicznej, ale o dokładnie określonej ilości pieniądza. Aby to dostrzec wystarczy przeczytać literalny zapis art.69, aby dotrzeć do sedna trzeba poznać powód długu w umowie kredytu tzw. causa. A jest to albo (a) pożyczka, albo (b) regres wynikający z zapłaty na rzecz osoby trzeciej. Pożyczka jest źródłem zasady nominalizmu, a przejęcie długu przez bank od wierzyciela tj. sprzedawcy mieszkania także nie zmienia natury długu, hołdując zasadzie nominalizmu.
Prelegent nie wspomniał o waloryzacji sądowej, a wręcz wystawił ją poza nawias rozważań [25], co należy uznać za sygnał do uważnego odbiorcy:
Uważny odbiorca zrozumie zresztą tę aluzję ponieważ A.Brzozowski posłużył się pewny fortelem. Każdy kto dokonał należytej staranności w poznaniu zagadnienia waloryzacji świadczeń poznał, poprzez dorobek naukowy R.Jastrzębskiego (UW), kwestie związane z ogromem pracy, które musiały wykonać sądy polskie w ramach problemów zobowiązaniowych, powstałych po I wojnie światowej. Ciekawostką jest, że wiele spraw w których polskie sądy musiały pomóc stronom umów w znalezieniu sprawiedliwego rozwiązania, wynikało z zawierania kontraktów w dolarze amerykańskim, który utracił na wartości w związku procesem integracji sektora bankowego USA, znanego jako kryzys 1920 r.
Należy tutaj zaznaczyć z największą dobitnością, że sądownictwo polskie wsławiło się w obszarze waloryzacji świadczeń rozwojem praktyki o zasięgu europejskim, za sprawą wyroku wydanego w sławnej sprawie Fliderbaum-Kuhnke. Zalew sądownictwa sprawami waloryzacyjnymi został w tamtym czasie zatrzymany przez spec ustawę tzw. lex Zoll, która wprowadziła specjalne tabele waloryzacyjne - było to coś podobnego do jednej z propozycji Prezydenta RP opartej na tzw. "kursie sprawiedliwym". Czerpmy z doświadczeń historii, wydaje się mówić A.Brzozowski, przewrotnie milcząc na temat waloryzacji sądowej. Proszę ile można przekazać, nie mówiąc nic. Milczenie jest złotem!
Ustawodawca PRL pracujący nad pakietem ustaw waloryzacyjnych z 1986 roku dodał waloryzację umowną, aby właśnie zatrzymać potencjalną falę pozwów sądowych w przypadku utraty wartości przez pieniądz. Komisja kodyfikacyjna przygotowując system prawa do II etapu reformy, doskonale wiedziała o planach rządu PRL związanego z inflacją, która ponownie miała zostać wykorzystana do "wycofania" nieodpowiednio ulokowanego pieniądza z rynku. Ustawodawca zmuszając przedsiębiorców do stosowania klauzul waloryzacyjnych chronił system sądowniczy przed zalewem spraw.
Taka, a nie odwrotna, jak z mrugnięciem oka podał A.Brzozowski [30], była przyczyna dodania waloryzacji umownej. Jest to oczywiste puszczenie sygnału do odbiorcy znającego temat; odbiorca inny i tak tego nie zrozumie, więc nie ma potrzeby marnować cennych minut prelekcji. Oczywistym jest, że waloryzację umowną dodano do systemu prawa, aby odciążyć sądownictwo z rozstrzygania ew. spraw dotyczących utraty wartości przez pieniądz.
Dlatego też przedsiębiorcom odebrano prawo do zwracania się do sądu w celu waloryzacji obowiązań - aby zmusić ich do kreatywności w zakresie utrzymania wartości kontraktów. Po bardzo złych doświadczeniach gospodarki w której to ktoś decydował za przedsiębiorców, tego typu rozwiązanie wydawało się idealnym. Niestety zostało błędnie zrozumiane i jeszcze gorzej wykorzystane, co doprowadziło A.Brzozowskiego do 30 latach na konferencję na której głośno krzyknął [190]:
Ten fragment wypowiedzi A.Brzozowskiego jest kolejnym puszczeniem oka do intelektualnie przygotowanego odbiorcy. Skoro umowa ma utrzymać świadczenia stron na poziomie ich wartości ekonomicznej, a strony wiedzą że wartość pieniądza tego nie gwarantuje, to oczywistym jest że klauzula waloryzacyjna musi spełniać lepszą rolę niż pieniądz i musi w lepszej postaci odpowiadać przedmiotowi umowy. A to prowadzi do wniosku, że art.358/1 §2 nie jest w żadnym wypadku wehikułem do przeprowadzenia spekulacji ani też zmiany waluty zobowiązania, ani nawet nie jest klauzulą towarową, pomimo że A.Brzozowski daje nieuważnemu słuchaczowi taką nadzieję [60].
Kluczowe cechy waloryzacji prawidłowo przedstawione przez A.Brzozowskiego to:
Co można przedstawić następującym schematem:
Dla porządku dodam, że najbliższym prawdy na temat konstrukcji klauzuli waloryzacyjnej był Z.Radwański, który jako jeden z przykładów waloryzacji umownej z swoim podręczniku Zobowiązania (obok szeregu błędnych), podał ten prawidłowy:
Od siebie dodam, że zastosowanie walutowej klauzuli towarowej jest de facto wyrażeniem zobowiązania w walucie obcej, co jest złamaniem zasady walutowości obowiązującej do 2009 r.
Tutaj należy się jednak z A.Brzozowskim zgodzić. Nie można nie akceptować waloryzacji w umowie hipotecznej, która nie tylko musi zagwarantować bankowi odzyskanie środków pieniężnych, ale także także dostarczyć bankowi zysk. Tego elementu prelegent jednak nie rozwinął, pozostawiając to zadanie uważnemu słuchaczowi.
Dodam do wywodu A.Brzozowskiego, że funkcję waloryzacyjną w umowie kredytu świadczą odsetki, składające się w części z czynnika niwelującego utratę wartości pieniądza oraz marży banku.
Umowa kredytu posiada wbudowany mechanizm niwelowania utraty wartości przez pieniądz. I smutno mi, że w oficjalnych opracowaniach, prawnicy sektora bankowego piszą że jest inaczej. Pokazuje to jak wiele jest jeszcze do zrobienia szczególnie w obszarze edukacji.
Problemem jest, że ten schemat "waloryzacyjny" podany przez prelegenta nie był nigdy podany w literaturze, co oznacza, że nie można go przedstawiać jako jedynej prawowitej metody postępowania. Jest to więc niewątpliwie kolejne puszczenie oka do uważnego odbiorcy, który znając skromną literaturę tematu wnet pojmie trick prelegenta. Podanie "schematu waloryzacyjnego" jest kolejną wskazówką A.Brzozowskiego, aby wątpić i szukać.
Oczywistym jest, że jednym z mierników wartości jest inflacja (podstawowy miernik utraty wartości przez pieniądz), którą znakomicie da się stosować jako walzoryzator, jednak w zupełnie innym schemacie. Inflacja stosowana jest zwyczajowo do waloryzacji świadczeń pieniężnych - jest to najprostszy model, stosowny np. przez ZUS.
I tutaj pojawia się kolejny trop wynikający z mrugnięć okiem A.Brzozowskiego:
Gwałt na waloryzacji umownej, spowodowany był generalnym przyzwoleniem w Polsce na łamanie prawa, co prawdopodobnie jest jakąś pozaborową i post komunistyczną skazą naszych umysłów. Gwałt ten jest także skutkiem niczym nie skrępowanej hegemoni praktyki bankowej, dla której prawo jest co najwyżej narzędziem, a nie podmiotem i podstawą funkcjonowania.
Idąc dalej należy spojrzeć na szereg umów kredytowych tj. waloryzowanych, indeksowanych oraz denominowanych i uznać wstępnie, że znajdują się w nich:
Żadna z nich nie jest jednak klauzulą waloryzacyjną art.358/1 §2. Dodam dla porządku, że żadna w w/w klauzul nie była legalna przed zniesieniem zasady walutowości w 2009, a większość z nich jest nielegalna nadal. Żadna z nich nie mieści się więc w zasadzie wolności umów.
Jednak już po dwóch dekadach, widząc ogrom zniszczeń A.Brzozowski wydaje się wyrywać spod anarchistycznego wpływu swojego mentora W.Czachórskiego, podając, że w latach 90. w obiegu był tylko pieniądz polski, oczywiście daje nadzieję sektorowi bankowemu na choćby chwilę radości, a prawnikom sektora daje odrobinę wytchnienia.
Tylko odrobinę, ponieważ każdy wie, że Kodeks cywilny reguluje także kontrakty wyrażone w pieniądzu zagranicznym, a słowo "pieniądz" w nim zastosowane oznacza każdy oficjalny rodzaj pieniądza - krajowego oraz zagranicznego. Jest to kolejny fakt notoryjny. Prawo polskie, majestatem Państwa także wspiera i zawsze wspierało np. w obszarze nominalizmu czy też waloryzacji kontrakty zawarte w pieniądzu zagranicznym. Proszę zapamiętać, że kontrakty zawarte w walucie obcej mogą zawierać, na podstawie art.358/1 §2, zapisy chroniące strony przed utratą wartości przez ten pieniądz.
Zapis art.358/1 §2 literalnie i bezdyskusyjnie odrzuca stosowanie pieniądza jako miernika wartości. Ciekawym jest, że było poddane dyskusji w trakcie prac nad ustawą i nawet znajdowało się w jednym z projektów, w trakcie której prawnicy będący autorami przepisu pozostawili to tak bardzo bezdyskusyjnym, że usunęli takie zastrzeżenie z treści przepisu jako niepotrzebne.
A.Brzozowski, przypomina o tym, odbierając nadzieję kreatywnym prawnikom, zwracając uwagę na granicę swobody umów [200].
Jest to zupełnie inny przekaz od "dozwolone co nie zabronione", który jest namawianiem do naginania i łamania prawa. Osoby zainteresowane detalami tej historii odsyłam do mojej książki: "Oddać do dyspozycji rozważania konsumenta", w której dekodując umowę kredytu, dokonuję historycznej analizy przepisu, przywołując kontekst polityczno - gospodarczy. Nie tylko warto ten kontekst poznać, ale każdy kto zajmuje lub interesuje się poruszanymi tutaj zagadnieniami musi go rozumieć. Bez znajomości historii nie jest możliwe poznanie teraźniejszości.
A.Brzozowski daje złudną nadzieję na wytłumaczenie umów w ramach wolności kontraktowej. Jest to jednak oczywiście puszczenie kolejnego oczka do mądrego odbiorcy i danie nadziei głupcom. Wolność kontraktowa ma jasno wyznaczone granice, a są nimi:
Kreatywny acz niemoralny prawnik może próbować odczytywać przepis art.353/1 traktując wymienione wymogi rozłącznie, będzie to jednak jego ostateczna kompromitacja. Zastosowany łącznik "ani" oznacza binegację, która wymaga aby wszystkie z warunków były spełnione. Każdy kontrakt musi przestrzegać natury stosunku prawnego, musi być zgodny z ustawą oraz musi przestrzegać zasad współżycia społecznego.
Oznacza, to że aby wytłumaczyć czy też raczej obronić kontrakty odnoszone do walut obcych muszą być one zgodna z każdym z poniższych obszarów:
Prelegent już chyba z grzeczności nie wspomniał o szczególnej pozycji sektora bankowego, który nie tylko podlega pod prawo prywatne, ale także bardzo restyrykcyjne prawo publiczne a także kodeks etyki izby gospodarczej (ZPB). Ta szczególna rola powoduje, że bank nie jest zwykłym przedsiębiorcą, ale elementem systemu państwowego działającym w ramach bardzo sztywnych przepisów prawnych wymieniających zarówno katalog oferowanych produktów (art.5 Prawa bankowego) jaki podlegający pod kodeks etyki izby skarbowej (Kodeks etyki bankowej) oraz rekomendacją regulatora (rekomendacje). Pomimo prób ignorowania tych faktów, nie da się ich odrzucić i nie uwzględnić w dyskusji.
Sugestia A.Brzowskiego aby poszukiwać w art.353/1 [200], jest czarną polewką, pocałunkiem śmierci oraz gwoździem do trumny dla przedsiębiorców stosujących takie zapisy w umowach.
Sugestia A.Brzowskiego aby poszukiwać w art.353/1, jest bardzo gorzkim ogłoszeniem, że sektor bankowy przegrał dekadę festiwalu głupoty i zmarnował 25 lat danej mu licencji na kształtowanie prawa. Jest to bardzo gorzkie podsumowanie trzech dekad poświęconych także przez A.Brzozowskiego na transformację systemu prawno - ekonomicznego z centralnego sterowania PRL do wolności gospodarczej. Ryzykując oszczędności pokolenie Polaków, aparatczycy PRL ponownie zadrwili sobie z całego Narodu, podobnie jak to miało miejsce w dobie E.Gierka - wspaniałej dekadzie lat 70.
To jak rozumiem prawo i to jak są konstruowane umowy, mówi mi jednak, że zarówno przepisy ustawy jak i postanowienie umów, a także wzorca umowy, składają się z jednostek gramatycznych nadających sens sowom i znakom interpunkcyjnym. Jednostki gramatyczne stają się konstrukcjami prawnymim wyrażając intencję strony lub strony w przypadku wzorca umowy.
Należy się tutaj zgodzić z A.Brzozowskim, że konstrukcja gramatyczna nie może łamać prawa, ew. mogą łamać zasady gramatyki, jednak już przeniesione przez nią intencje mogą stanowić złamanie prawa. Konstrukcje prawne wyrażają czynności prawne, które są zgodne z ustawą lub też nie. Warto zauważyć, że ustawa posługuje się określeniem "część czynności prawnej", która może być przytoczoną przez A.Brzozowskiego konstrukcją prawną [90].
Od siebie dodam, że np. czynność prawna umowy pożyczki w walucie obcej, urozmaicona konstrukcją prawną polegająca na zmianie waluty długu na złoty polski (np. w celu ew. obejścia zasady walutowości przed 2009 r.), jest nieważna. Po ew. eliminacji nielegalnej klauzuli zmiany waluty długu (bo nie jest to umowa sprzedaży, z uwagi na brak przeniesienia własności), pozostaje pożyczka wyrażona w walucie obcej, która przed 2009 r. nie mogła być zawarta pomiędzy stronami nie mającymi zezwolenia dewizowego. Z tego powodu całość jest więc nieważna.
Ładnie to podsumował A.Brzozowski wydając się chcieć przekazać następujące słowa:
Póki co społeczeństwo polskie wygrywa z beznadzieją post PRL rzeczywistości. Jeszcze wiele pracy trzeba wykonać, ale owoce naszych zmagań już są dostrzegalne. Szukajcie prawdy a prawda was wyzwoli [J8,32].
Spis Treści | Deregulacja | Zatrzymać festiwal głupoty! | Przygotowany odbiorca | Uczestnik historii | Profesor | Pionier | Historia kołem się toczy | Zasady prawa | Subiektywne ustalenie świadczenia | Zmienne oprocentowanie | Nominalizm | Źródła nominalizmu | Waloryzacja sądowa | Waloryzacja umowna | Klauzula towarowa? | Waluta obca? | Waloryzacja to normalna praktyka kontraktowa | Zakaz podwójnej waloryzacji | To co jest w umowach to nie waloryzacja | To co jest w umowach to nie indeksacja | Co w takim razie jest w umowach? | Pieniądz polski | Samowola kontraktowa | Swoboda kontraktowa | Konstrukcja prawna jest zawsze ważna | Przepisy ochrony konsumenta | Zakończenie.
>> Deregulacja
Na skutek wejścia Polski do Unii Europejskiej w Polsce pojawił się festiwal sukcesu gospodarczego. Zbiegło się to w czasie z ostatnimi chwilami przed eskalacją kryzysu finansowego USA, gdy na świecie panował ogólny stan finansowej błogości. Na fali tej radości, dokonano w Polsce deregulacji rynku bankowego, likwidując Komisję Nadzoru Bankowego i powołując w jej miejsce wiecznie rachityczną Komisję Nadzoru Bankowego. Kulminacją festiwalu sukcesu i bezpośrednim skutkiem osłabienia nadzoru, był okres 2005-2008, kiedy konkurujące o rynek banki w Polsce masowo oferowały na rynku konsumenckim kontrakty dłużne odnoszone do walut obcych tzw. denominowane lub indeksowane (cokolwiek to znaczy, bo nikt aktualnie tego nie wie).Zarządy banków w wyniku szeregu wydarzeń oraz absurdalnych publikacji w literaturze prawniczej, z niewidomych mi przyczyn często mających swoje korzenie w Uniwersytecie Jagiellońskim, powoli dryfowały w kierunku ignorowania podstawowych zasad prawa. Robiły to przy akceptacji polityków oraz pozostającej w stanie dziecięcym Komisji Nadzoru Finansowego. Zupełna samowola i przekonanie o swojej nadrzędnej roli, zaskutkowało pojawieniem się w obrocie 700.000 (słownie: siedemset tysięcy) łamiących prawo umów kredytowych o znacznej wartości, będących odzwierciedleniem długu hipotecznego pokolenia Polaków. Długu, który sumarycznie stanowi około 200.000.000.000 złotych (słownie: dwieście miliardów złotych). Jest to równowartość porównywalna do rocznego budżetu kraju oraz wartości kapitalizacji spółek na giełdzie papierów wartościowych. Festiwal sukcesu trwał 10 lat aż do momentu w którym Centralny Bank Szwajcarii dokonał uwolnienia kursu swojej waluty, co spowodowało skokowy wzrost jej wartości i przerażenie 700.000 polskich rodzin.
>> Zatrzymać festiwal głupoty!
Poziom nieprawdopodobnej ignorancji sięgnął w ostatnich kilkunastu miesiącach zenitu. Ekonomiści ignorują problem, bankierzy krzyczą, że przestrzeganie prawa doprowadzi do upadku systemu finansowego (pst!), politycy umywają ręce, a prawnicy dokonują pogromu paragrafów, niszcząc system prawa w ramach ochrony sektora bankowego, czy też walcząc o prawa kredytobiorców. Do tego izba gospodarcza sektora bankowego (ZBP) publikuje materiały z których wynika, że nie ma zielonego pojęcia o podstawowych zasadach prawa, ani nawet o swoim umocowaniu w systemie gospodarczym (ustawa o izbach gospodarczych, 1989).Ogrom nieszczęść, który spotkał Polskę w tym obszarze, spowodował prawdopodobnie, że prof. dr hab. A.Brzozowski zgodził się zabrać w tej sprawie publicznie głos. I publicznie krzyknąć:
STOP! W tych kontraktach nie ma zastosowania waloryzacja umowna art.358/1 §2!
A.Brzozowski powiedział to otwartym tekstem, podczas konferencji naukowej poświęconej problematyce kryzysu kredytowego która odbyła się 11 maja 2018 w murach Uniwersytetu Warszawskiego [10].
Ten jeden z niewielu polskich prawników, którzy rozumieją cel i przeznaczenie, a także przyczyny dodania do porządku prawnego przepisów waloryzujących zobowiązania pieniężne, utarł nosa nie tylko organizatorom, dostrzegających i aprobujących waloryzację w kontraktach "waloryzowanych" i "indeksowanych", ale także dostrzegających ją w umowach "denominowanych" (cokolwiek to wszystko znaczy), ale także bankierom, którzy otwarcie powołują się na przepis jako dopuszczający modyfikację natury świadczenia pieniężnego (tak np.: mBank). A także tym bankierom, którzy powołują się na zasadę swobody umów (tak np.: Millenium).
>> Przygotowany odbiorca
Oczywiście A.Brzozowski jako doświadczony prawnik i przedstawiciel elity naszego społeczeństwa, nie posługuje się bezpośrednią reprymendą, aby nie urazić swoich szanownych kolegów, ani też potencjalnych klientów. Zamiast tego stosuje humor, żart i daje sygnały mrugając do odbiory okiem. Nie podaje faktów bezpośrednio, tylko bazuje na inteligencji mądrych i znających temat odbiorców, a także zaślepieniu ignorantów.Jako autor niniejszego komentarza do wypowiedzi A.Brzozowskiego, oraz osoba, która poświęciła zagadnieniom waloryzacji znaczną ilość czasu, pozwolę sobie odszyfrować przekaz tak aby każdy - także Ci z Państwa, którzy nie znają tematu, zrozumieli chwilami przewrotne aluzje i drogowskazy wskazywana przez prelegenta. Aby je w pełni zrozumieć musimy zrozumieć kontekst historyczny.
>> Uczestnik historii
Kryzys kredytowy nie pojawił się znikąd, mając swoje korzenie w ostatnim etapie transformacji gospodarki PRL, znanej jako II etap reformy gospodarczej (Balcerowicz, 1997). Był to okres w którym komunistyczne władze Polski po klęsce dekady Gierka, oraz niepowodzeniu pierwszego etapu reformy, dokonywanej w trakcie "stanu wojennego", w wyniku ogłoszenia Pieriestrojki, rozpoczęły pracę nad transformacją kraju do postaci znanej jako III Rzeczpospolita.Prace zaczęły się w 1986 roku, gdy kwiat przedstawicieli polskiej nauki prawa został wezwany przez ówczesnego Premiera PRL Z.Messnera do podjęcia zmagań nad przeniesieniem systemu prawa z niereformowalnego już modelu własności państwowej, oraz sterowania gospodarki przez Państwo, do postaci wolnego rynku. W pracach tych brał udział m.in. A.Brzozowski, zresztą obok znanych nam W.Pyzioła oraz M.Bączyka, a także E.Łętowskiej, czy Z.Radwańskiego. Był więc w centrum tego procesu, który rozpoczął się 32 lata temu.
>> Profesor
Ostatnie 10 lat A.Brzozowski milczał, jednak najwidoczniej nie dał rady dłużej ukrywać swojego niesmaku i oburzenia, dostrzegając ogrom poczynionych zniszczeń. Dla prawnika, świeżo nagrodzonego za swoją godną szacunku postawę tytułem profesora nauk prawa z rąk Prezydenta RP A.Dudy (2016); prawnika znającego styk biznesu i prawa, praktyki oraz teorii, ten gwałt na podstawowych zasadach prawa musiał być nie do przyjęcia.Jako uczestnik historii, A.Brzozowski wie jak ważne są dawane przez nią lekcje. Odżegnując się od historii na początku swojej prelekcji [20], ten 70 letni prawnik, mruga okiem, dając jasno znać świadomemu odbiorcy jego prelekcji:
Szukajcie prawdy w doświadczeniach historii! Nie ignorujcie jej! W polskim dorobku mamy dobre i złe przykłady stosowania waloryzacji. Nie podam ich tutaj, ale każdy z Państwa musi je poznać.
Jasność mrugnięcia okiem widać także w wielu innych elementach wypowiedzi A.Brzozowskiego:
- prace nad waloryzacją rozpoczęto na dwa lata przed nowelizacją [40],
- waloryzacja może być dokonana dowolnym miernikiem [60],
- waloryzacja umowna to rekompensata za brak sądowej [30],
- zasadę walutowości zniesiono w 2015 r. [230],
- swoboda umów daje prawo ignorować zasadę nominalizmu [200].
Te mrugnięcia okiem, otwarcie dają znać należycie uważnym odbiorcom jego wypowiedzi:
Szukajcie w mojej prelekcji wskazówek!
>> Pionier
Obserwując prace grupy pracującej w ramach Komisji Kodyfikacyjnej nad przywróceniem do systemu prawnego zasady Rebus sic stantibus (1986), 40 już letni A.Brzozowski miał styczność z takimi sławami jak Z.Radwański (przewodniczący Komisji), E.Łętowska (przewodnicząca grupy waloryzacyjnej), czy A.Szpunar, który wstępnie zbadał problem i wygłosił referat wstępny do prac grupy Rebus sic stantibus. Miał także bezpośrednią styczność ze swoim mentorem W.Czachórskim, który przejął nadzór nad reformą prawa już w drugiej fazie prac - prawdopodobnie na przedsionku rozmów "okrągłego stołu".A.Brzozowski był świadkiem wszystkich dyskusji z zakresu dostosowania umów do sytuacji nadzwyczajnych, poprzez bezpośrednie w nich uczestnictwo lub też poprzez wgląd w dokumenty. Był prawnikiem, który po doświadczeniach pracy w Komisji Kodyfikacyjnej przeprowadził wywód habilitacyjny z zakresu Rebus sic stantibus (1992), a także publikował prawdopodobnie najważniejszy artykuł na temat waloryzacji umownej (obok uwag A.Szpunara i Z.Gawlika o niebezpieczeństwie dwuwalutowości oraz nadmiernego ryzyka po stronie strony słabszej), w którym omawia klauzule utrzymujące wartość zobowiązania (1991, Przegląd Ustawodawstwa Gospodarczego) i nieco już gorszy w Palestrze (1991). Te dwa teksty wyznaczają podwaliny pod rozumienie zasady waloryzacji umownej, zaraz za wspaniałą analizą historyczną A.Stelmachowskiego (1966)
>> Historia kołem się toczy
To co A.Brzozowski napisał w 1991 roku pojawiło się ponownie w trakcie prezentacji tematu 11 maja w murach UW. Dlaczego przez 27 lat wiedza ta uległa nie tylko zapomnieniu ale i wulgaryzacji?Niewątpliwie wpływ na to miała postawa W.Czachórskiego, który będąc gorącym, wręcz anarchizującym, zwolennikiem zasady waloryzacji, zupełnie jej nie rozumiał myląc z klauzulami towarowymi. Cofało to rozważania w tym zakresie do okresu końca feudalizmu, ignorując wiele dekad (setek lat?) dorobku cywilizacyjnego w zakresie styku nauki prawa i pieniądza. Przypomnę, że już M.Kopernik prowadził analizy na ten temat, co powoduje, że mogę powiedzieć że zignorowaliśmy kilka setek lat rozwoju wiedzy na temat pieniądza.
A.Brzozowski niewątpliwie zdawał sobie z tego sprawę, nie mógł jednak trzy dekady temu wyrwać się spod wpływu swojego mentora, który dodatkowo przekazał mu autorstwo podręcznika akademickiego - "Zobowiązania", wyznaczającego przez wiele lat błędne pojęcie waloryzacji umownej. Pierwsze wydanie Zobowiązań (1954), opublikowane jeszcze jako skrypt UW, zawierało rozdział o pieniądzu autorstwa nie W.Czachórskiego, tylko jego współpracownika - J.Śledzińskiego. Pokazuje to, że on sam nie za bardzo był gotów ten temat opracować, a jego studia tematu nie były pogłębione, dotykając tematu w sposób niezwykle publicystyczny. Mówiąc o waloryzacji odnosił się raczej do klauzul towarowych, a nie do niełatwego zagadnienia waloryzacji automatycznej. Pomimo, że przekazał w swoim podręczniku raptem szkic problematyki, zatruł swoimi treściami umysły kolejnych pokoleń studentów prawa. Wielu z nich pracuje aktualnie w sektorze bankowym. Pokazuje to jak bardzo trzeba by odpowiedzialnym za swoje słowa - przede wszystkim te pisane. Siła słowa pisanego jest nieprawdopodobna, zapewne porównywalna z siłą autorytety, o czym doskonale wiedzą psychologowie.
Należy tutaj zauważyć, że uważny, krytycznie i ostrożnie odczytujący przepisy prawnik miał (i w dalszym ciągu ma) obowiązek prawidłowego odczytania czym jest i jaki jest cel waloryzacji umownej, a informacje zawarte w podręczniku akademickim nie mogą być w żadnej mierze uznawane za wykładnię przepisów prawa.
Starałem się dokonać analizy tej intelektualnej tragedii w szeregu analiz dostępnych na moim blogu. I mam nieodparte wrażenie, że mi się to udało... Osoby, które chcą poznać temat zapraszam do zapoznania się z artykułami, w których znajduje się niespotykana dotąd ilość przypisów wraz z odnośnikami do oryginałów, które umieściłem w sieci internet. Mając dostęp do tej wiedzy każdy prawnik ma możliwość, ale i obowiązek, pogłębić i usystematyzować swoją wiedzę w tym zakresie.
>> Zasady prawa
Punktem wyjścia do wywodów A.Brzozowskiego jest fundamentalna uwaga na temat statusu Kodeksu cywilnego w systemie prawa. To co znajduje się w ustawie jest zestawem podstawowych zasad prawa, na których opierają wszystkie inne elementy przepisów. Ten podstawowy zestaw zasad wspierany jest autorytetem Państwa Polskiego i jest niepodważalny [170]. Jest to wiedza fundamentalna.Do podstawowych zasad prawa należy zasada równości stron, a w zakresie świadczeń pieniężnych należy zasada nominalizmu oraz waloryzacji.
Są to podstawowe elementy nowoczesnego społeczeństwa, zapisane w Kodeksie cywilnym. Jako takie nie podlegają żadnym dywagacjom, a także zabronione jest jakiekolwiek odczytywanie tych przepisów w sposób rozszerzający czy też prawo twórczy, co w wykładni prawa nazywa się praeter legem lub też contra legem. Fundamentalne zapisy Kodeksu cywilnego zawsze trzeba odczytać restrykcyjnie, ponieważ są one gwarantowane autorytetem Państwa Polskiego i są niepodważalne, o czym grzmią przypomniał A.Brzozowski [170].
>> Subiektywne ustalenie świadczenia
A.Brzozowski z gorzkim przekąsem podkreśla, że dotarliśmy do momentu wulgaryzacji prawa, podnosząc problem subiektywnego kształtowania wysokości świadczenia przez jedną ze stron kontraktu [110]. Jest to całkowicie fundamentalna zasada, której żaden prawnik nie może łamać. A jednak jest inaczej, pomimo, że sektor bankowy już w latach 90. dostał na ten temat lekcję.>> Zmienne oprocentowanie
Dekada lat. 90. była pierwszym zderzeniem sektora bankowego z systemem prawa. Nadanie bankom prawa do stosowania zmiennego oprocentowania (1989), po kilku latach stało-procentowego eldorado [120], otworzyło puszkę Pandory doprowadzającą do pierwszego kryzysu sektora bankowego.Kryzys "zmiennego oprocentowania", uderzając w rolników (zresztą w/g projektu L.Balcerowicza 1997), doprowadził na szczytu władzy A.Leppera. W tamtym czasie Państwo Polskie poradziło sobie z tym problemem dosyć sprawnie, wydając 1992 roku uchwałę SN w sprawie zasad określania wysokości oprocentowania w trakcie trwania stosunku prawnego. Po tym wydarzeniu banki utworzyły sobie groteskową organizację ACI Polska wyznaczającą z ramach rynkowej zmowy indeks WIBOR. Groteska obiektywnego WIBOR'u zakończyła się w 2016, gdy ktoś/gdzieś zdał sobie sprawę z jej fasadowości.
Zwracając uwagę na problem zmiennego oprocentowania A.Brzozowski ponownie rzuca wskazówkę, aby poszukiwać prawdy. Ustalanie stawki WIBOR jest jedną z większych after III RP. Warto wiedzieć, że WIBOR został wykorzystany m.in. do zmuszenia klientów do zadłużania się na podstawie toksycznych umów, a wielu z kredytobiorców do zmiany umowy złotowej na walutową. Wiedzę o tym można z powodzeniem zastosować do unieważniania umów złotowych, co niechybnie będzie miało miejsce.
A.Brzozowski przypomina okres procentowego eldorado, podkreślając problemy z wyznaczaniem wysokości zmiennego oprocentowania na podstawie subiektywnych czynników [130]. I ponownie wydawał się krzyczeć:
Obiektywizm ustalania wysokości świadczenia w trakcie trwania stosunku zobowiązaniowego jest generalną zasadą prawa!
>> Nominalizm
Zasada nominalizmu stanowi, że zobowiązania pieniężne sensu stricto tj. takie które od momentu powstania są wyrażone w pieniądzu, wykonywane są poprzez świadczenie w wartości nominalnej sumy wyrażonej w zobowiązaniu [20].Prelegent przekazał słuchaczom z całą stanowczością, że spłata długu pieniężnego musi być wykonana w wartości nominalnej. Podkreślił, że jako zasada prawa, jest to wsparte autorytetem ustawodawcy i Państwa [170], którzy dopuścili ew. odstępstwa od tej zasady tylko i wyłącznie w ramach przepisów szczegółowych. Tylko przepisy szczegółowe mogą stanowić odstępstwo od zasady nominalizmu. W obszarze tym zabroniona jest wolność kontraktowa.
Od siebie dodam, że zasada nominalizmu jest bardzo ciekawą zasadą prawa, która pozawala Państwu nakładać tzw. podatek inflacyjny na swoich obywateli. Było to wykorzystane przez np. PRL w ramach dekretu walutowego 1949, kiedy to Państwo Polskie odebrało majątki nabyte przed lub w trakcie II wojny światowej. Dokładnie ten sam krok zrobiono 50 lat później w trakcie "przełomu" 1989 r. kiedy to odebrano naszym rodzicom oszczędności całego życia. Pieniędzmi tymi sfinansowano zbankrutowane Państwo PRL. Pieniądze te trafiły także, poprzez kontrolowany przez funkcjonariuszy PRL sytem bankowy, do przedsiębiorstw powstałych bardzo często z zasobów ludzkich służb specjalnych, o czym zresztą A.Brzozowski pośrednio wspomniał [120]. Nominalizm w połączeniu z inflacją jest narzędziem fiskalnym. Jest to dodatkowy powód dla którego przepis ten jest niepodważalny i musi być stosowany bez jakichkolwiek odstępstw.
>> Źródła nominalizmu
W tym miejscu należy wyrazić smutek, że A.Brzozowski nie poruszył problemu przyczyny zobowiązania tzn. causa, która to informacja dopełniła by jego wywodu. Przyczyna (łac. causa) była kiedyś bardzo ważnym elementem wykładni zobowiązań, sięgającym okresu prawa rzymskiego, pozwalając poznać naturę długu. Obszar ten jest niestety aktualnie ignorowany, co prowadzi do niejasności i kłopotów.To czego także zabrakło w wypowiedzi A.Brzozowskiego, zapewne z uwagi na niezwykle ograniczone ramy czasowe prelekcji, to przypomnienie gdzie tkwią źródła nominalizmu w prawie prywatnym. T.Dybowski oraz W.Czachórski dostrzegali jego źródła w umowie depozytu oraz pożyczki.
Umowa kredytu zawiera identyczny zapis, dotyczący zwrotu kwoty wykorzystanego kredytu. Jest egzemplifikacja zasady nominalizmu, mówiącej nie o zapłacie wartości ekonomicznej, ale o dokładnie określonej ilości pieniądza. Aby to dostrzec wystarczy przeczytać literalny zapis art.69, aby dotrzeć do sedna trzeba poznać powód długu w umowie kredytu tzw. causa. A jest to albo (a) pożyczka, albo (b) regres wynikający z zapłaty na rzecz osoby trzeciej. Pożyczka jest źródłem zasady nominalizmu, a przejęcie długu przez bank od wierzyciela tj. sprzedawcy mieszkania także nie zmienia natury długu, hołdując zasadzie nominalizmu.
>> Waloryzacja sądowa
Jednym z dostępnych w Kodeksie cywilnym odstępstw od zasady nominalizmu jest zasada waloryzacji, występująca w dwóch odmianach: sądowej oraz umownej.Prelegent nie wspomniał o waloryzacji sądowej, a wręcz wystawił ją poza nawias rozważań [25], co należy uznać za sygnał do uważnego odbiorcy:
Poświęć temu czas. Ten obszar jest bardzo ważny, ale nie mogę o tym teraz mówić.
Uważny odbiorca zrozumie zresztą tę aluzję ponieważ A.Brzozowski posłużył się pewny fortelem. Każdy kto dokonał należytej staranności w poznaniu zagadnienia waloryzacji świadczeń poznał, poprzez dorobek naukowy R.Jastrzębskiego (UW), kwestie związane z ogromem pracy, które musiały wykonać sądy polskie w ramach problemów zobowiązaniowych, powstałych po I wojnie światowej. Ciekawostką jest, że wiele spraw w których polskie sądy musiały pomóc stronom umów w znalezieniu sprawiedliwego rozwiązania, wynikało z zawierania kontraktów w dolarze amerykańskim, który utracił na wartości w związku procesem integracji sektora bankowego USA, znanego jako kryzys 1920 r.
Należy tutaj zaznaczyć z największą dobitnością, że sądownictwo polskie wsławiło się w obszarze waloryzacji świadczeń rozwojem praktyki o zasięgu europejskim, za sprawą wyroku wydanego w sławnej sprawie Fliderbaum-Kuhnke. Zalew sądownictwa sprawami waloryzacyjnymi został w tamtym czasie zatrzymany przez spec ustawę tzw. lex Zoll, która wprowadziła specjalne tabele waloryzacyjne - było to coś podobnego do jednej z propozycji Prezydenta RP opartej na tzw. "kursie sprawiedliwym". Czerpmy z doświadczeń historii, wydaje się mówić A.Brzozowski, przewrotnie milcząc na temat waloryzacji sądowej. Proszę ile można przekazać, nie mówiąc nic. Milczenie jest złotem!
Ustawodawca PRL pracujący nad pakietem ustaw waloryzacyjnych z 1986 roku dodał waloryzację umowną, aby właśnie zatrzymać potencjalną falę pozwów sądowych w przypadku utraty wartości przez pieniądz. Komisja kodyfikacyjna przygotowując system prawa do II etapu reformy, doskonale wiedziała o planach rządu PRL związanego z inflacją, która ponownie miała zostać wykorzystana do "wycofania" nieodpowiednio ulokowanego pieniądza z rynku. Ustawodawca zmuszając przedsiębiorców do stosowania klauzul waloryzacyjnych chronił system sądowniczy przed zalewem spraw.
Taka, a nie odwrotna, jak z mrugnięciem oka podał A.Brzozowski [30], była przyczyna dodania waloryzacji umownej. Jest to oczywiste puszczenie sygnału do odbiorcy znającego temat; odbiorca inny i tak tego nie zrozumie, więc nie ma potrzeby marnować cennych minut prelekcji. Oczywistym jest, że waloryzację umowną dodano do systemu prawa, aby odciążyć sądownictwo z rozstrzygania ew. spraw dotyczących utraty wartości przez pieniądz.
Dlatego też przedsiębiorcom odebrano prawo do zwracania się do sądu w celu waloryzacji obowiązań - aby zmusić ich do kreatywności w zakresie utrzymania wartości kontraktów. Po bardzo złych doświadczeniach gospodarki w której to ktoś decydował za przedsiębiorców, tego typu rozwiązanie wydawało się idealnym. Niestety zostało błędnie zrozumiane i jeszcze gorzej wykorzystane, co doprowadziło A.Brzozowskiego do 30 latach na konferencję na której głośno krzyknął [190]:
STOP! W tych kontraktach nie ma waloryzacji umownej!
>> Waloryzacja umowna
Waloryzacja umowna jest zasadą prawa, nadającą specjalny przywilej stronom kontraktu, w ramach którego mają oni prawo do autonomicznego niwelowania utraty wartości przez pieniądz. Ustawodawca uznał, że strony umowy najlepiej wiedzą, co należy zrobić aby w danym typie kontraktu zagwarantować równoważność świadczeń stron w przypadku umowy rozpiętej w czasie [30]. W systemie wolnego rynku przedsiębiorca podejmuje autonomiczne decyzje, które statystycznie są dużo lepsze i doskonalsze niż ew. decyzje urzędników.Ten fragment wypowiedzi A.Brzozowskiego jest kolejnym puszczeniem oka do intelektualnie przygotowanego odbiorcy. Skoro umowa ma utrzymać świadczenia stron na poziomie ich wartości ekonomicznej, a strony wiedzą że wartość pieniądza tego nie gwarantuje, to oczywistym jest że klauzula waloryzacyjna musi spełniać lepszą rolę niż pieniądz i musi w lepszej postaci odpowiadać przedmiotowi umowy. A to prowadzi do wniosku, że art.358/1 §2 nie jest w żadnym wypadku wehikułem do przeprowadzenia spekulacji ani też zmiany waluty zobowiązania, ani nawet nie jest klauzulą towarową, pomimo że A.Brzozowski daje nieuważnemu słuchaczowi taką nadzieję [60].
Kluczowe cechy waloryzacji prawidłowo przedstawione przez A.Brzozowskiego to:
- waloryzacji podlega tylko i wyłącznie świadczenie pieniężne sensu stricto,
- waloryzacja polega na zmianie wartości nominalnej świadczenia pieniężnego [80].
Co można przedstawić następującym schematem:
Dla porządku dodam, że najbliższym prawdy na temat konstrukcji klauzuli waloryzacyjnej był Z.Radwański, który jako jeden z przykładów waloryzacji umownej z swoim podręczniku Zobowiązania (obok szeregu błędnych), podał ten prawidłowy:
A zobowiązał się płacić B czynsz z tytułu najmu powierzchni reklamowej w wysokości 10 zł za 1 m2 miesięcznie, przy czym wartość ta będzie podwyższana co kwartał według wskaźnika inflacji ogłaszanego przez GUS za poprzedni kwartał, o ile inflacja będzie wyższa niż 2% kwartalnie
A.Brzozowski podkreśla bardzo dużą trudność w prawidłowym określeniu mierniku wartości, szczególnie w obrocie międzynarodowym [250]. Należy się z tym zgodzić, jednak nie można zaakceptować tego stanowiska dla obrotu na rynku wewnętrznym, w którym mamy wyśmienity miernik utraty wartości przez pieniądza jakim jest inflacja. Odrzucając inflację jako idealny miernik, odrzucamy całą Polską państwowość wraz z jej Konstytucją, Narodowym Bankiem Polskim, Radą Polityki Pieniężnej oraz Głównym Urzędem Statystycznym. Trochę to nierozsądne i paranoiczne. Sektor bankowy jest elementem tego systemu i nie może odrzucać jego narzędzi. Stosując inflację jako walzoryzator, strony kontraktu dotyczącego dóbr w polskim obszarze gospodarczym są zabezpieczone w wystarczająco dobry sposób przed utratą wartości przez pieniądz.
>> Klauzula towarowa?
Z klauzulą towarową A.Brzozowski rozprawił się jednym zdaniem [70], mówiąc że praktyka stosowana na rynku łamie prawo, nie wychodząc w wartości świadczenia w złotym polskim, która to wartość jest następnie regulowana konstrukcją waloryzacyjną.Od siebie dodam, że zastosowanie walutowej klauzuli towarowej jest de facto wyrażeniem zobowiązania w walucie obcej, co jest złamaniem zasady walutowości obowiązującej do 2009 r.
>> Waluta obca?
Czy jednak może to być waluta obca? Pomimo, że A.Brzozowski daje nadzieję że tak [55], to jednocześnie mówi, że nie, ponieważ przeczy to naturze waloryzacji, co jest zresztą niedopowiedzianym motywem przewodnim prelekcji A.Brzozowskiego. Nie powiedział on tego bezpośrednio, ale podkreślił że w kontraktach kredytowych waloryzacja umowna nie występuje [10].>> Waloryzacja to normalna praktyka kontraktowa
Waloryzacja to całkowicie normalne zachowanie kontraktowe [260], mające na celu utrzymanie wartości świadczenia pieniężnego. Tutaj ponownie A.Brzozowski puszcza do nas oko, mówiąc, że tak naprawdę nie można nic zarzucić stosowaniu zasady waloryzacji w umowach kredytowych. Jest to o tyle już widoczny żart, że kilka minut wcześniej stwierdził, że w umowach banki nie stosowały art.358/1 §2, który to przepis jest wyrażeniem zasady waloryzacji.Tutaj należy się jednak z A.Brzozowskim zgodzić. Nie można nie akceptować waloryzacji w umowie hipotecznej, która nie tylko musi zagwarantować bankowi odzyskanie środków pieniężnych, ale także także dostarczyć bankowi zysk. Tego elementu prelegent jednak nie rozwinął, pozostawiając to zadanie uważnemu słuchaczowi.
Dodam do wywodu A.Brzozowskiego, że funkcję waloryzacyjną w umowie kredytu świadczą odsetki, składające się w części z czynnika niwelującego utratę wartości pieniądza oraz marży banku.
odsetki = inflacja + zysk hurtowy + zysk detaliczny
WIBOR (LIBOR) = inflacja + zysk hurtowy
odsetki = WIBOR (LIBOR) + zysk detaliczny
Umowa kredytu posiada wbudowany mechanizm niwelowania utraty wartości przez pieniądz. I smutno mi, że w oficjalnych opracowaniach, prawnicy sektora bankowego piszą że jest inaczej. Pokazuje to jak wiele jest jeszcze do zrobienia szczególnie w obszarze edukacji.
>> Zakaz podwójnej waloryzacji
Wielka szkoda, że A.Brzozowski nie rozwinął styku waloryzacji umownej z narzędziami dostępnymi w przepisach szczegółowych, bo niechybnie wspomniałby o zabezpieczeniu dodanym przez ustawodawcę chroniącym przed podwójna waloryzacją. Jest nim art.358/1 §5 zabraniający stosowania art.358/1 §2 gdy przepis szczegółowy posiada wbudowany mechanizm ustalania wysokości świadczenia. Umowa kredytu posiada dwa takie mechanizmy - literalny nakaz zwrotu wykorzystanej (nominalizm) sumy oraz odsetki (waloryzacja autonomiczna).>> To co jest w umowach to nie waloryzacja
A.Brzozowski w dosyć ogólny sposób powiedział, że w umowach nie ma zastosowania art.358/1 §2 [190], ponieważ nie występuje w nich schemat polegającego na układzie:- świadczenie w złotych,
- odniesienie w mierniku wartości,
- wartość miernika wartość,
- zwaloryzowane świadczenie [60].
Problemem jest, że ten schemat "waloryzacyjny" podany przez prelegenta nie był nigdy podany w literaturze, co oznacza, że nie można go przedstawiać jako jedynej prawowitej metody postępowania. Jest to więc niewątpliwie kolejne puszczenie oka do uważnego odbiorcy, który znając skromną literaturę tematu wnet pojmie trick prelegenta. Podanie "schematu waloryzacyjnego" jest kolejną wskazówką A.Brzozowskiego, aby wątpić i szukać.
Oczywistym jest, że jednym z mierników wartości jest inflacja (podstawowy miernik utraty wartości przez pieniądz), którą znakomicie da się stosować jako walzoryzator, jednak w zupełnie innym schemacie. Inflacja stosowana jest zwyczajowo do waloryzacji świadczeń pieniężnych - jest to najprostszy model, stosowny np. przez ZUS.
>> To co jest w umowach to nie indeksacja
Idąc za tym drogowskazem A.Brzozowskiego, uważny prawnik dotrze do zaskakującej prawdy: indeksacja to nic innego niż waloryzacja wskaźnikiem inflacji. Prawdy, która dostępna jest jako ogólnie znana i notoryjna tzn. nie wymagająca dowodów. Osoby wątpiące zachęcam do kwerendy w słownikach języka polskiego oraz słownikach z zakresu ekonomii.I tutaj pojawia się kolejny trop wynikający z mrugnięć okiem A.Brzozowskiego:
"indeksacja" znajdująca się w umowach kredytowych to nie indeksacja, którą znamy. To coś zupełnie innego!
>> Co w takim razie jest w umowach?
Tego nie wiemy, co jest w umowach. Aby to odkryć należy dokonać ich wykładni. Najważniejsze jest, że teraz możemy wyrwać się z zaślepienia waloryzacyjnego, które powodowało, że prawnicy doszukiwali się art.358/1 §2 w każdym niezrozumiałym miejscu.Gwałt na waloryzacji umownej, spowodowany był generalnym przyzwoleniem w Polsce na łamanie prawa, co prawdopodobnie jest jakąś pozaborową i post komunistyczną skazą naszych umysłów. Gwałt ten jest także skutkiem niczym nie skrępowanej hegemoni praktyki bankowej, dla której prawo jest co najwyżej narzędziem, a nie podmiotem i podstawą funkcjonowania.
Idąc dalej należy spojrzeć na szereg umów kredytowych tj. waloryzowanych, indeksowanych oraz denominowanych i uznać wstępnie, że znajdują się w nich:
- klauzula towarowa wyznaczająca kwotę kredytu (tak:Nordea),
- klauzula zmiany waluty długu ze złotego na walutę obcą
(tak:Sędzie Chmiel dostrzegając "niby nowację"), - klauzula przeliczenia długu walutowego na świadczenie w złotych
(tak: PKO BP), - klauzula kantorowa tj. kupna / sprzedaży walut
(tak: wszyscy).
Żadna z nich nie jest jednak klauzulą waloryzacyjną art.358/1 §2. Dodam dla porządku, że żadna w w/w klauzul nie była legalna przed zniesieniem zasady walutowości w 2009, a większość z nich jest nielegalna nadal. Żadna z nich nie mieści się więc w zasadzie wolności umów.
>> Pieniądz polski
A.Brzozowski orzucając waloryzację broni jednocześnie stosowania waluty obcej jako miernika wartości [55]. Dlaczego tak robi, skoro podkreśla jednocześnie, że Kodeks cywilny jest "konstytucją" stosunków prywatno-prawnych? Należy uznać to za kolejne puszczenie do nas oka. W podręcznikach jego autorstwa można o prawda znaleźć takie informacje, jednak wywodzone z dorobku doktryny oraz orzecznictwa (1994 i nast.).Jednak już po dwóch dekadach, widząc ogrom zniszczeń A.Brzozowski wydaje się wyrywać spod anarchistycznego wpływu swojego mentora W.Czachórskiego, podając, że w latach 90. w obiegu był tylko pieniądz polski, oczywiście daje nadzieję sektorowi bankowemu na choćby chwilę radości, a prawnikom sektora daje odrobinę wytchnienia.
Tylko odrobinę, ponieważ każdy wie, że Kodeks cywilny reguluje także kontrakty wyrażone w pieniądzu zagranicznym, a słowo "pieniądz" w nim zastosowane oznacza każdy oficjalny rodzaj pieniądza - krajowego oraz zagranicznego. Jest to kolejny fakt notoryjny. Prawo polskie, majestatem Państwa także wspiera i zawsze wspierało np. w obszarze nominalizmu czy też waloryzacji kontrakty zawarte w pieniądzu zagranicznym. Proszę zapamiętać, że kontrakty zawarte w walucie obcej mogą zawierać, na podstawie art.358/1 §2, zapisy chroniące strony przed utratą wartości przez ten pieniądz.
Zapis art.358/1 §2 literalnie i bezdyskusyjnie odrzuca stosowanie pieniądza jako miernika wartości. Ciekawym jest, że było poddane dyskusji w trakcie prac nad ustawą i nawet znajdowało się w jednym z projektów, w trakcie której prawnicy będący autorami przepisu pozostawili to tak bardzo bezdyskusyjnym, że usunęli takie zastrzeżenie z treści przepisu jako niepotrzebne.
>> Samowola kontraktowa
O ryzyku stosowania waluty obcej jako miernika wartości, alarmowali już na początku lat 90 A.Szpunar oraz Z.Gawlik. Ich głos był jednak ignorowany. To co widzimy w kontraktach kredytowych to ewidentne obejście zasady walutowości - swoista dwuwalutowość. Nie jest to cel waloryzacji umownej, a zastosowanie tej techniki to próba obejścia zasady walutowości, która prowadzi do nieważności czynności prawnej. To co można znaleźć w umowach kredytowych to oznaka samowoli kontraktowej. Nie swobody, tylko samowoli.A.Brzozowski, przypomina o tym, odbierając nadzieję kreatywnym prawnikom, zwracając uwagę na granicę swobody umów [200].
>> Swoboda kontraktowa
Kolejna fundamentalna zasada prawa, przytoczona przez Z.Brzozowskiego, to wolność kształtowania treści stosunku prawnego art.353/1 [200]. Ciekawym jest, że została ona przywrócona polskiemu systemowi prawnemu w ramach prac nad II etapem reformy gospodarczej, a pracowano nad nią już w 1986 r. Zasada ta, podobnie jak zasada waloryzacji wydaje się dla przedsiębiorców zakorzenionych z okresie PRL swoistym wytrychem do sytemu prawa, będącym swoistym portalem do implementacji wymarzonej mantry liberałów: wszystko co nie zabronione jest dozwolone. Zabawne jest, że oryginał tego hasła był zupełnie inny, a pochodził od Z.Messnera, który inaugurując prace nad II etapem reformy, powiedział że:Wszystko co jest dozwolone nie jest zakazane.
Jest to zupełnie inny przekaz od "dozwolone co nie zabronione", który jest namawianiem do naginania i łamania prawa. Osoby zainteresowane detalami tej historii odsyłam do mojej książki: "Oddać do dyspozycji rozważania konsumenta", w której dekodując umowę kredytu, dokonuję historycznej analizy przepisu, przywołując kontekst polityczno - gospodarczy. Nie tylko warto ten kontekst poznać, ale każdy kto zajmuje lub interesuje się poruszanymi tutaj zagadnieniami musi go rozumieć. Bez znajomości historii nie jest możliwe poznanie teraźniejszości.
A.Brzozowski daje złudną nadzieję na wytłumaczenie umów w ramach wolności kontraktowej. Jest to jednak oczywiście puszczenie kolejnego oczka do mądrego odbiorcy i danie nadziei głupcom. Wolność kontraktowa ma jasno wyznaczone granice, a są nimi:
- natura stosunku prawnego,
- ustawa,
- zasady współżycia społecznego.
Kreatywny acz niemoralny prawnik może próbować odczytywać przepis art.353/1 traktując wymienione wymogi rozłącznie, będzie to jednak jego ostateczna kompromitacja. Zastosowany łącznik "ani" oznacza binegację, która wymaga aby wszystkie z warunków były spełnione. Każdy kontrakt musi przestrzegać natury stosunku prawnego, musi być zgodny z ustawą oraz musi przestrzegać zasad współżycia społecznego.
Oznacza, to że aby wytłumaczyć czy też raczej obronić kontrakty odnoszone do walut obcych muszą być one zgodna z każdym z poniższych obszarów:
- naturą umowy kredytu,
- ustawą, w szczególności: Kodeks cywilny, Prawo bankowe, o kredycie konsumenckim, o zakazie nieuczciwych praktyk rynkowych,
- zasadami wspołżycia społecznego.
Prelegent już chyba z grzeczności nie wspomniał o szczególnej pozycji sektora bankowego, który nie tylko podlega pod prawo prywatne, ale także bardzo restyrykcyjne prawo publiczne a także kodeks etyki izby gospodarczej (ZPB). Ta szczególna rola powoduje, że bank nie jest zwykłym przedsiębiorcą, ale elementem systemu państwowego działającym w ramach bardzo sztywnych przepisów prawnych wymieniających zarówno katalog oferowanych produktów (art.5 Prawa bankowego) jaki podlegający pod kodeks etyki izby skarbowej (Kodeks etyki bankowej) oraz rekomendacją regulatora (rekomendacje). Pomimo prób ignorowania tych faktów, nie da się ich odrzucić i nie uwzględnić w dyskusji.
Sugestia A.Brzowskiego aby poszukiwać w art.353/1 [200], jest czarną polewką, pocałunkiem śmierci oraz gwoździem do trumny dla przedsiębiorców stosujących takie zapisy w umowach.
Sugestia A.Brzowskiego aby poszukiwać w art.353/1, jest bardzo gorzkim ogłoszeniem, że sektor bankowy przegrał dekadę festiwalu głupoty i zmarnował 25 lat danej mu licencji na kształtowanie prawa. Jest to bardzo gorzkie podsumowanie trzech dekad poświęconych także przez A.Brzozowskiego na transformację systemu prawno - ekonomicznego z centralnego sterowania PRL do wolności gospodarczej. Ryzykując oszczędności pokolenie Polaków, aparatczycy PRL ponownie zadrwili sobie z całego Narodu, podobnie jak to miało miejsce w dobie E.Gierka - wspaniałej dekadzie lat 70.
>> Konstrukcja prawna jest zawsze ważna
A.Brzozowski ratując skórę swoich szacownych kolegów, których nazwisk z grzeczności tutaj nie przytoczę, prowadzi wywód, że konstrukcja prawna jest zawsze ważna [90]. Nie wiem czym jest konstrukcja prawna - w tym obszarze wychodzi na jaw mój brak wykształcenia prawniczego.To jak rozumiem prawo i to jak są konstruowane umowy, mówi mi jednak, że zarówno przepisy ustawy jak i postanowienie umów, a także wzorca umowy, składają się z jednostek gramatycznych nadających sens sowom i znakom interpunkcyjnym. Jednostki gramatyczne stają się konstrukcjami prawnymim wyrażając intencję strony lub strony w przypadku wzorca umowy.
Należy się tutaj zgodzić z A.Brzozowskim, że konstrukcja gramatyczna nie może łamać prawa, ew. mogą łamać zasady gramatyki, jednak już przeniesione przez nią intencje mogą stanowić złamanie prawa. Konstrukcje prawne wyrażają czynności prawne, które są zgodne z ustawą lub też nie. Warto zauważyć, że ustawa posługuje się określeniem "część czynności prawnej", która może być przytoczoną przez A.Brzozowskiego konstrukcją prawną [90].
Od siebie dodam, że np. czynność prawna umowy pożyczki w walucie obcej, urozmaicona konstrukcją prawną polegająca na zmianie waluty długu na złoty polski (np. w celu ew. obejścia zasady walutowości przed 2009 r.), jest nieważna. Po ew. eliminacji nielegalnej klauzuli zmiany waluty długu (bo nie jest to umowa sprzedaży, z uwagi na brak przeniesienia własności), pozostaje pożyczka wyrażona w walucie obcej, która przed 2009 r. nie mogła być zawarta pomiędzy stronami nie mającymi zezwolenia dewizowego. Z tego powodu całość jest więc nieważna.
>> Przepisy ochrony konsumenta
Po 15 minutowym bezustannym punktowaniu sektora bankowego w zakresie łamania zasad generalnych prawa prywatnego, A.Brzozowski daje odrobinę wytchnienia, kierując uwagę na prawo ochrony konsumenta [210]. Przywołanie przez prelegenta, w ramach tej części jego wypowiedzi, Rzecznika Praw Obywatelskich jest kolejnym już mrugnięciem do odbiorcy. Wystarczy się spytać co ów urzędnik zrobił dla obywateli w ramach ochrony ich praw na styku z sektorem bankowym? Odpowiedź jest prosta - nic, zostawiajac setki tysięcy ludzi samym sobie. RPO prawdopodobnie zajmuje się całą masą ważnych rzeczy, ale nie aferą kredytową. Robiąc to zresztą kontynuuje tradycję, pierwszego Rzecznika Prawo Obywatelskich - E.Łętowskiej, która pomimo że kształtowała przepisy aktualnie nas dotykające, nie wzięła ani razu udziału w dyskusji lub też obronie konsumentów. Urzędy Państwowe zostawiły obywateli samych sobie. Nie pierwszy już raz.Ładnie to podsumował A.Brzozowski wydając się chcieć przekazać następujące słowa:
Szukajcie prawdy w historii. Szukajcie argumentów w podstawowych zasadach prawa! Nie komplikujcie. Nie patrzenie na urzędy i ułomne obietnice ochrony prawa konsumenta. Walczcie! Państwo Was zostawiło, ale prawo jest po waszej stronie!
>> Zakończenie
Prelekcja A.Brzozowskiego pokazuje jak wiele złego zrobiono w ostatniej dekadzie, jak wiele nie zrobiono w ostatnich dwóch dekadach i jak wiele straciliśmy z powodu przerwania rozwoju naszego kraju przez wojnę i okres okupacji sowieckiej. Pokazuje także, że demokratyzacja dostępu do wiedzy, uczciwość w poszukiwaniu prawdy i ciężka praca popłaca. Nie wolno chodzić na skróty. Nie warto.Póki co społeczeństwo polskie wygrywa z beznadzieją post PRL rzeczywistości. Jeszcze wiele pracy trzeba wykonać, ale owoce naszych zmagań już są dostrzegalne. Szukajcie prawdy a prawda was wyzwoli [J8,32].
###
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz