Z uwagi na szereg artykułów, w których promowałem pracę oraz postawę mecenasa Orskiego, tym razem pozwalam sobie na jego krytykę. Ponieważ moimi wczesnymi tekstami mogłem wprowadzić w błąd moich czytelników, czuję się w obowiązku to skorygować, publikując opinie przeciwstawne acz zgodne z rzeczywistością. Uczymy się wszyscy cały czas - także ja. Starając się utrzymywać poziom obiektywnego postrzegania rzeczywistości, zapraszam do przeczytania komentarza do wyroku XVI C 768/17. 1500 słów.
Poddałem analizie uzasadnienie wyroku znaczonego sygnaturą XVI C 768/17 a procedowanego w I instancji przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie. Sprawa dotyczy umowy denominowanej PKO BP, w ramach poważania której mec.Orski podniósł, iż przedmiotowa umowa jest nieważna:
Osobiście bardzo mnie jednak cieszy, że Sąd wykazał się tak wielką pracą i rozeznaniem w procedownym zagadnieniu. Pokazuje to że kryzys kredytowy prowadzi do poszerzenia wiedzy, a kontrola sądowa wykazuje rzeczywiście znamiona istotnego filaru Rzeczypospolitej będącej przeciwwagą dla instrumentalnego traktowania prawa przez powstający na naszych oczach sektor gospodarki czerpiący korzyści z prowadzenia sporów z sektorem bankowym. Aby działanie to miało sens musi być zgodne z prawem i przynosić nam korzyści w postaci poprawy zachowania sektora oraz rozwoju wiedzy. Praca Sądu pokazuje, że osiągnięcie tego stanu jest możliwe i materializuje się na naszych oczach.
Umowa denominowana łamie zasadę walutowości. Jest to fakt, niestety jeszcze nie notoryjny. Część umów PKO BP sprytnie wykorzystywała zakamarki prawa dewizowego, aby pozornie podlegać pod odstępstwa od zasady walutowości. Jeżeli umowa którą mec.Orski proceduje nie zawiera tych bezpieczników to jego klient wygra. Sprawa oprze się jednak o SN, który rozstrzygnie kluczowy lub też kluczowe aspekty prawne. Dlatego tak ważne jest aby mec.Orski dokonał prawidłowych ocen prawnych opartych na logice oraz wykładni ustawy. To jest jedyna droga. Intuicje i przypuszczenia powinny pozostać w sferze dyskusji przy piwie. Sąd wymaga stosowania narzędzi prawniczych. To są bardzo poważne sprawy.
Wyłaniająca się z wyroku sytuacja jest patowa o ile nie tragi-komiczna. Kredytobiorcy pozornie wygrali - otrzymają swoje 50.000 zł ale prowadzi to do całkiem dziwnej sytuacji w której przez ileś tam lat nie spłacali długu. Saldo długu stanęło w miejscu. Sąd uznał, że jest ono denominowane w CHF i że jest to zgodne z art.69 [135, 141].
Z drugiej jednak strony w ogóle dług nie powstał, ponieważ kredytobiorca musi zwrócić nienależnie (niezgodnie z umową) wypłacone środki. Powoduje to, że kredytobiorca wydatkował wykorzystane pieniądze budując swój dom, czyli de facto umowa została w pierwszej części wykonana. Nie została jednak wykonana w część spłaty długu, co jest stanem faktycznym po uwzględnieniu abuzywności. To nie jest sytuacja patowa - tylko groteskowa. Moim zdaniem de facto mamy tutaj umowę nieistniejącą. Bank jej nigdy nie wykonał, a środki pieniężne przekazał klientowi bez podstawy prawnej.
Sąd jednocześnie odrzucił wykładnię waloryzacyjną, która po prostu urąga powadze sprawy [140]. Była to dosyć naiwna wczesna narracja promowana przez środowisko, wzmocnione poglądem wyrażonym przez mec.Czabańskiego w jego niesławnym artykule w Palestrze. Do tego należy dodać postępowanie mec.Szymańskiego, który bezrefleksyjnie promuje tego typu wykładnię. Dlaczego tak robi? Ponieważ jest to mu potrzebne do linii argumentacyjnej stosowanej w pozwie grupowym prowadzonym przez kancelarię której jest partnerem. Szkoda, że pełnomocnicy depczą prawo w celu osiągnięcia swoich małych celów. Czasem robią to także aktywiści, których należy za takie postępowanie nie tylko potępić, ale po prostu zacząć ignorować. Robiąc to, bez podstaw w wykładni prawa, działają na nasza szkodę. Wielu z niech robi z naiwności, ale wielu z nich zapewne ma po prostu cel, jakim jest sianie zamętu. Nasze środowisko jest bardzo zinwigilowane. Musi być. Widzimy po aferze KNF jak daleko sięgają macki "złej mocy".
Ostanie czego potrzebujemy to instrumentalne wykorzystywanie prawa, szum informacyjny i emocje. Szukajmy prawdy. Tylko ona nas wyzwoli. Z instrumentalnym wykorzystywaniem prawa walczę od początku, szukając prawdy, i za to ponoszę wysoką cenę czarnego PR w naszym środowisku. Jest jednak ok, ponieważ najważniejsza jest prawda. Nie robimy tego ani dla poklasku ani dla kasy, tylko aby przywrócić normalność, odnaleźć prawdę i poprawiać stosunki społeczne. Poszczególne wygrane są ważne dotykając ludzkiego losu, ale prowadząc spór musimy pamiętać o skutkach społecznych. Wyjątkiem są sprawy w których rzeczywiście rodzina może ucierpieć - wtedy wszystkie chwyty dozwolone, ale brud sporu sądowego powinien pozostać w czterech ścianach sądu aby nie zabrudzać naszej świadomości.
Sąd dokonał prawidłowej wykładni "oddania do dyspozycji" [133]. Zdradzę, że w wyniku sporu z mec.Orskim napisałem książkę "Oddać do dyspozycji. Rozważania konsumenta" [1], gdzie zawarłem wykładnię kluczowego elementu umowy kredytu - "oddania do dyspozycji". Mecenas musi tę pracę wykonać. Przeczytać moją książkę, lub też osobiście dokonać wykładni prawa w zakresie "oddania do dyspozycji". Jak na razie nie zauważa on ani natury umowy kredytu ani faktu, ze "dysponowanie" jest elementem języka prawnego mając swoje wielokrotne użycia w ustawie i to od 1964 roku, gdy ustawodawca wykorzystał "oddanie do dyspozycji" w umowie sprzedaży.
Dokonując wykładni ustawy opierając się na swojej intuicji nie tylko sprzeniewierza się nauce prawa, ale po prostu szkodzi swojemu klientowi. Łamie także art.355 Kc zobowiązujący go do należytego zachowania jako dłużnika, którym jest względem swojego klienta, zobowiązując się umową do reprezentowania go przed Sądem. Kiedyś opisywałem, że taktyka mec.Orskiego oprze się o taki jak powyżej mur [2]. To się dzieje. I dobrze, ponieważ jesteśmy na to przygotowani.
Sąd nieodpowiedzialnie dywaguje na temat "zgody na przeliczenie" [134]. Należy zadać pytanie jaka jest podstawa prawna takiego przeliczenia? O to już sąd nie spytał, co pokazuje jego niechęć do kredytobiorcy. Zadanie tego pytania jest obowiązkiem pełnomocnika. Detale w tym zakresie znajdują się na moim blogu [3]. Pełnomocnik musi o to spytać w trakcie apelacji, którą niewątpliwie złożył.
Sąd bardzo ładnie odrzucił wywody o wykonaniu umowy, odwołując się do dnia jej zawarcia [120]. Odrzucił także kakofonię cytatów i wyroków, traktując je jako dokumenty prywatne a nie dowody [121].
Jednym z argumentów mec.Orskiego jest brak terminu oddania do dyspozycji. Jest to ciekawe zagadnienie, nie do końca zrozumiałe przez Sąd [136]. Sąd popada w sprzeczność tym razem twierdząc, że jednak ważne jest wykonanie umowy. Albo zawarcie, albo wykonanie - trzeba się zdecydować.
To jednak co dyskwalifikuje wywody Sądu to wywody na temat obrotu dewizowego [136]. Dał on wiarę wywodom banku, który po prostu kłamie. Dziwi mnie że mec.Orski nie jest na to przygotowany, ponieważ kolejny już raz bank przedstawia ten sam zestaw argumentów. Moim zdaniem rozpatrując umowę pomiędzy stronami należy rozpatrywać tylko i wyłącznie zachowania stron umowy. Bank natomiast twierdzi, że w ramach wymaganego obrotu dewizowego dokonał pewnych operacji na rynku międzybankowym. Nie ma to związku ze sprawą. Ten obszar mec.Orski musi doszlifować, aby skutecznie reprezentować klientów. Na moim blogu znajduje się analiza, będąca rozwinięciem wstępnych wywodów mecenasa [4].
Sąd poświęca wiele uwagi abuzywności oraz prawu europejskiemu [142]. Niestety mam wrażenie robi aby pozornie tylko pomagając, w rzeczywistości jednak drwi sobie z pełnomocnika i jego klienta. Ma do tego prawo. Warto jednak tę argumentację poznać, ponieważ Sąd wypowiada się w wielu ważnych sprawach takich jak:
Sąd wypowiedział się, że po uwzględnieniu abuzywności klauzul przeliczeniowych, zarówno wypłata banku [198] jak i wszelkie wypłaty kredytobiorcy były realizowane bez podstawy prawnej - sąd wiec nienależne i podlegają zwrotowi. Ponownie sobie zakpił z ochrony konsumenta, który musi zwrócić 150.000 zł w zamian za 50.000 otrzymane od banku. Sytuacja patowa. Wygrana, która uderzy w interes konsumenta. Saldo długu w wyniku zwrotu nienależnych spłat nie zmniejszało się. Zgodnie więc z umową kredytobiorcy muszą spłacić wszystkie należne odsetki. Tak to rozumiem. Problem podobny jak w przypadku CSK 803 - szczegóły na moim blogu [5].
Niestety mec.Orski padł ofiarą swojej taktyki dostrzegania w umowach denominowanych umowy złotowej. Nie jest to prawdą, co zauważył Sąd. Sąd prawdę mówiąc zakpił sobie z pełnomocnika, stawiając jego klienta w bardzo trudnej sytuacji. Pokazuje to jak bardzo jest ważne aby przedstawiać argumenty stosując całość narzędzi dostępnych w ramach warsztatu prawniczego w szczególności: wykładnia ustawy, logika. Intuicję należy odłożyć na bok i bardzo uważać aby nie wpadać w jej pęta. Prawo to system mający swoje zasady. Prawnik który je ignoruje narusza kodeks etyki, oraz podstawy prawa art.355 Kc.
Ciekaw jestem jak wygląda w tej sytuacji success fee, które pobiera mec.Orski? Czy kredytobiorca ma jemu zapłacić 10% od 50.000 oraz zapłacić bankowi 150.000 zł. Ciekaw jestem rozliczeń. Moim zdaniem słabo to wygląda.
Sąd wypowiada się także na szereg innych tematów:
Sąd wypowiada się także o art.5 Kc, na podstawie którego odrzuca argumentację o przedawnieniu świadczeń banku. to bardzo ważne, że art.5 pojawia się wywodach. Należy z niego czerpać oraz być świadomym że nie wolno instrumentalnie wykorzystywać prawa.
Aby linia argumentacyjna w zakresie umowy denominowanej była skuteczną należy:
Jaki będzie los tej umowy? Zobaczymy. Teraz nastąpi apelacja. Zarówno banku jak i kredytobiorcy. Ufam, że mec.Orski wyrwie się ze swoich intuicji i doprowadzi do unieważnienia. Jeżeli nie to w kolejnym kroku, a może nawet w trakcie apelacji, musi rozszerzyć żądanie o całość sum przekazanych bankowi. Wtedy per saldo kredytobiorca otrzyma ileś tam PLN, ponieważ po 10 latach wpłacił więcej niż otrzymał. Umowa pozostanie w stanie "niewykonania". W kolejnym kroku trzeba jeszcze zdjąć hipotekę, która nie ma podstawy prawnej z uwagi na niewykonanie umowy.
Normalnie Monty Python - ministerstwo głupich kroków.
Poddałem analizie uzasadnienie wyroku znaczonego sygnaturą XVI C 768/17 a procedowanego w I instancji przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie. Sprawa dotyczy umowy denominowanej PKO BP, w ramach poważania której mec.Orski podniósł, iż przedmiotowa umowa jest nieważna:
- jako sprzeczna z treścią art. 69 ust. 1 ustawy Prawo bankowe, poprzez brak określenia w umowie zobowiązania Banku do oddania do dyspozycji kwoty środków pieniężnych na określony czas;
- jako sprzeczna z art. 69 ust. 1 i 2 (...) poprzez nieokreślenie w umowie kwoty kredytu;
- gdyż narusza zasadę walutowości wyrażoną w art. 358 § 1 k.c.;
- gdyż stosuje klauzule abuzywne przy wyznaczaniu klauzul przeliczeniowych;
- gdyż stosuje niedopuszczalną waloryzację [6].
Osobiście bardzo mnie jednak cieszy, że Sąd wykazał się tak wielką pracą i rozeznaniem w procedownym zagadnieniu. Pokazuje to że kryzys kredytowy prowadzi do poszerzenia wiedzy, a kontrola sądowa wykazuje rzeczywiście znamiona istotnego filaru Rzeczypospolitej będącej przeciwwagą dla instrumentalnego traktowania prawa przez powstający na naszych oczach sektor gospodarki czerpiący korzyści z prowadzenia sporów z sektorem bankowym. Aby działanie to miało sens musi być zgodne z prawem i przynosić nam korzyści w postaci poprawy zachowania sektora oraz rozwoju wiedzy. Praca Sądu pokazuje, że osiągnięcie tego stanu jest możliwe i materializuje się na naszych oczach.
Wyłaniająca się z wyroku sytuacja jest patowa o ile nie tragi-komiczna. Kredytobiorcy pozornie wygrali - otrzymają swoje 50.000 zł ale prowadzi to do całkiem dziwnej sytuacji w której przez ileś tam lat nie spłacali długu. Saldo długu stanęło w miejscu. Sąd uznał, że jest ono denominowane w CHF i że jest to zgodne z art.69 [135, 141].
Z drugiej jednak strony w ogóle dług nie powstał, ponieważ kredytobiorca musi zwrócić nienależnie (niezgodnie z umową) wypłacone środki. Powoduje to, że kredytobiorca wydatkował wykorzystane pieniądze budując swój dom, czyli de facto umowa została w pierwszej części wykonana. Nie została jednak wykonana w część spłaty długu, co jest stanem faktycznym po uwzględnieniu abuzywności. To nie jest sytuacja patowa - tylko groteskowa. Moim zdaniem de facto mamy tutaj umowę nieistniejącą. Bank jej nigdy nie wykonał, a środki pieniężne przekazał klientowi bez podstawy prawnej.
Sąd jednocześnie odrzucił wykładnię waloryzacyjną, która po prostu urąga powadze sprawy [140]. Była to dosyć naiwna wczesna narracja promowana przez środowisko, wzmocnione poglądem wyrażonym przez mec.Czabańskiego w jego niesławnym artykule w Palestrze. Do tego należy dodać postępowanie mec.Szymańskiego, który bezrefleksyjnie promuje tego typu wykładnię. Dlaczego tak robi? Ponieważ jest to mu potrzebne do linii argumentacyjnej stosowanej w pozwie grupowym prowadzonym przez kancelarię której jest partnerem. Szkoda, że pełnomocnicy depczą prawo w celu osiągnięcia swoich małych celów. Czasem robią to także aktywiści, których należy za takie postępowanie nie tylko potępić, ale po prostu zacząć ignorować. Robiąc to, bez podstaw w wykładni prawa, działają na nasza szkodę. Wielu z niech robi z naiwności, ale wielu z nich zapewne ma po prostu cel, jakim jest sianie zamętu. Nasze środowisko jest bardzo zinwigilowane. Musi być. Widzimy po aferze KNF jak daleko sięgają macki "złej mocy".
Ostanie czego potrzebujemy to instrumentalne wykorzystywanie prawa, szum informacyjny i emocje. Szukajmy prawdy. Tylko ona nas wyzwoli. Z instrumentalnym wykorzystywaniem prawa walczę od początku, szukając prawdy, i za to ponoszę wysoką cenę czarnego PR w naszym środowisku. Jest jednak ok, ponieważ najważniejsza jest prawda. Nie robimy tego ani dla poklasku ani dla kasy, tylko aby przywrócić normalność, odnaleźć prawdę i poprawiać stosunki społeczne. Poszczególne wygrane są ważne dotykając ludzkiego losu, ale prowadząc spór musimy pamiętać o skutkach społecznych. Wyjątkiem są sprawy w których rzeczywiście rodzina może ucierpieć - wtedy wszystkie chwyty dozwolone, ale brud sporu sądowego powinien pozostać w czterech ścianach sądu aby nie zabrudzać naszej świadomości.
Sąd dokonał prawidłowej wykładni "oddania do dyspozycji" [133]. Zdradzę, że w wyniku sporu z mec.Orskim napisałem książkę "Oddać do dyspozycji. Rozważania konsumenta" [1], gdzie zawarłem wykładnię kluczowego elementu umowy kredytu - "oddania do dyspozycji". Mecenas musi tę pracę wykonać. Przeczytać moją książkę, lub też osobiście dokonać wykładni prawa w zakresie "oddania do dyspozycji". Jak na razie nie zauważa on ani natury umowy kredytu ani faktu, ze "dysponowanie" jest elementem języka prawnego mając swoje wielokrotne użycia w ustawie i to od 1964 roku, gdy ustawodawca wykorzystał "oddanie do dyspozycji" w umowie sprzedaży.
Dokonując wykładni ustawy opierając się na swojej intuicji nie tylko sprzeniewierza się nauce prawa, ale po prostu szkodzi swojemu klientowi. Łamie także art.355 Kc zobowiązujący go do należytego zachowania jako dłużnika, którym jest względem swojego klienta, zobowiązując się umową do reprezentowania go przed Sądem. Kiedyś opisywałem, że taktyka mec.Orskiego oprze się o taki jak powyżej mur [2]. To się dzieje. I dobrze, ponieważ jesteśmy na to przygotowani.
Sąd nieodpowiedzialnie dywaguje na temat "zgody na przeliczenie" [134]. Należy zadać pytanie jaka jest podstawa prawna takiego przeliczenia? O to już sąd nie spytał, co pokazuje jego niechęć do kredytobiorcy. Zadanie tego pytania jest obowiązkiem pełnomocnika. Detale w tym zakresie znajdują się na moim blogu [3]. Pełnomocnik musi o to spytać w trakcie apelacji, którą niewątpliwie złożył.
Sąd bardzo ładnie odrzucił wywody o wykonaniu umowy, odwołując się do dnia jej zawarcia [120]. Odrzucił także kakofonię cytatów i wyroków, traktując je jako dokumenty prywatne a nie dowody [121].
Jednym z argumentów mec.Orskiego jest brak terminu oddania do dyspozycji. Jest to ciekawe zagadnienie, nie do końca zrozumiałe przez Sąd [136]. Sąd popada w sprzeczność tym razem twierdząc, że jednak ważne jest wykonanie umowy. Albo zawarcie, albo wykonanie - trzeba się zdecydować.
To jednak co dyskwalifikuje wywody Sądu to wywody na temat obrotu dewizowego [136]. Dał on wiarę wywodom banku, który po prostu kłamie. Dziwi mnie że mec.Orski nie jest na to przygotowany, ponieważ kolejny już raz bank przedstawia ten sam zestaw argumentów. Moim zdaniem rozpatrując umowę pomiędzy stronami należy rozpatrywać tylko i wyłącznie zachowania stron umowy. Bank natomiast twierdzi, że w ramach wymaganego obrotu dewizowego dokonał pewnych operacji na rynku międzybankowym. Nie ma to związku ze sprawą. Ten obszar mec.Orski musi doszlifować, aby skutecznie reprezentować klientów. Na moim blogu znajduje się analiza, będąca rozwinięciem wstępnych wywodów mecenasa [4].
Sąd poświęca wiele uwagi abuzywności oraz prawu europejskiemu [142]. Niestety mam wrażenie robi aby pozornie tylko pomagając, w rzeczywistości jednak drwi sobie z pełnomocnika i jego klienta. Ma do tego prawo. Warto jednak tę argumentację poznać, ponieważ Sąd wypowiada się w wielu ważnych sprawach takich jak:
- utrzymanie umowy [180],
- brak możliwości uzupełnienia luki [181],
- zakaz stosowania redukcji utrzymującej skuteczność [182],
- zniechęcający skutek [190].
Sąd wypowiedział się, że po uwzględnieniu abuzywności klauzul przeliczeniowych, zarówno wypłata banku [198] jak i wszelkie wypłaty kredytobiorcy były realizowane bez podstawy prawnej - sąd wiec nienależne i podlegają zwrotowi. Ponownie sobie zakpił z ochrony konsumenta, który musi zwrócić 150.000 zł w zamian za 50.000 otrzymane od banku. Sytuacja patowa. Wygrana, która uderzy w interes konsumenta. Saldo długu w wyniku zwrotu nienależnych spłat nie zmniejszało się. Zgodnie więc z umową kredytobiorcy muszą spłacić wszystkie należne odsetki. Tak to rozumiem. Problem podobny jak w przypadku CSK 803 - szczegóły na moim blogu [5].
Niestety mec.Orski padł ofiarą swojej taktyki dostrzegania w umowach denominowanych umowy złotowej. Nie jest to prawdą, co zauważył Sąd. Sąd prawdę mówiąc zakpił sobie z pełnomocnika, stawiając jego klienta w bardzo trudnej sytuacji. Pokazuje to jak bardzo jest ważne aby przedstawiać argumenty stosując całość narzędzi dostępnych w ramach warsztatu prawniczego w szczególności: wykładnia ustawy, logika. Intuicję należy odłożyć na bok i bardzo uważać aby nie wpadać w jej pęta. Prawo to system mający swoje zasady. Prawnik który je ignoruje narusza kodeks etyki, oraz podstawy prawa art.355 Kc.
Ciekaw jestem jak wygląda w tej sytuacji success fee, które pobiera mec.Orski? Czy kredytobiorca ma jemu zapłacić 10% od 50.000 oraz zapłacić bankowi 150.000 zł. Ciekaw jestem rozliczeń. Moim zdaniem słabo to wygląda.
Sąd wypowiada się także na szereg innych tematów:
- nie można stosować średniego kursu NBP [194]. Moim zdaniem można po 2009 roku gdy zniesiono zasadę walutowości,
- odrzuca świadczenie w miejsce wykonania [194],
- odrzuca twierdzenie banku jakoby kredytobiorca dokonując nienależnego świadczenia - zaakceptował je [199],
- odrzuca twierdzenie banku jakoby kredytobiorca dokonując nienależnego świadczenia - odrzucał przedawnienie [205],
- odrzucił wzajemne umorzenia długu (to chyba tzw. teoria salda) [200].
Sąd wypowiada się także o art.5 Kc, na podstawie którego odrzuca argumentację o przedawnieniu świadczeń banku. to bardzo ważne, że art.5 pojawia się wywodach. Należy z niego czerpać oraz być świadomym że nie wolno instrumentalnie wykorzystywać prawa.
Aby linia argumentacyjna w zakresie umowy denominowanej była skuteczną należy:
- przestać udawać że są to umowy złotowe,
- argumentować, że generalne zezwolenie dewizowe banków wymaga dokonania obrotu lub możliwości dokonania obrotu przez umowę, pomiędzy jej stronami,
- argumentować czym jest obrót dewizowy wymagany aby wejść w zakres prawa dewizowego,
- dążyć do unieważnienia umowy - jest jedyny skuteczny cel,
- wykazać że umowa nie doprowadzała do obrotu dewizowego,
- wykazać że umowa nie mogła doprowadzić do obrotu dewizowego. Jest to możliwe w ramach wzorca umowy, ale nie samej umowy,
- argumentować że klauzule przeliczeniowe nie mają podstawy prawnej. Nie jest to umowa sprzedaży, a innej podstawy nie ma,
- odwołać się do natury pieniądza - zadać pytanie czym jest pieniądz,
- odwołać się do natury umowy kredytu - zadać pytanie czym jest umowa kredytu, jakie jest źródło długu,
- opracować lepiej przedawnianie. Wszak bank od wielu juz lat wie o znaczeniu 93/13/Ewg. Jako profesjonalista wie o tym od 1983 roku, jako należycie postępujący od 2000. A już na pewno od 2015. Skoro nie podjął działań zmierzających do wymiany umów to znaczy, że poddał się przedawnieniu. Nie może żądać zwrotu CHF z własnej winy - zaniedbania.
Jaki będzie los tej umowy? Zobaczymy. Teraz nastąpi apelacja. Zarówno banku jak i kredytobiorcy. Ufam, że mec.Orski wyrwie się ze swoich intuicji i doprowadzi do unieważnienia. Jeżeli nie to w kolejnym kroku, a może nawet w trakcie apelacji, musi rozszerzyć żądanie o całość sum przekazanych bankowi. Wtedy per saldo kredytobiorca otrzyma ileś tam PLN, ponieważ po 10 latach wpłacił więcej niż otrzymał. Umowa pozostanie w stanie "niewykonania". W kolejnym kroku trzeba jeszcze zdjąć hipotekę, która nie ma podstawy prawnej z uwagi na niewykonanie umowy.
Normalnie Monty Python - ministerstwo głupich kroków.
###
Bibliografia
- Oddać do dyspozycji. Rozważania Konsumenta, https://goo.gl/DE93YP
- Gorzko słodki tymczasowy sukces kredytobiorcy, https://styczynski.blogspot.com/2017/06/gorzko-sodki-sukces-kredytobiorcy.html
- Nielegalność umów denominowanych z uwagi na brak możliwości kupna przez bank wykorzystanej sumy z kwoty kredytu, https://styczynski.blogspot.com/2018/01/nielegalnosc-umow-denominowanych-z.html
- Nielegalności umów denominowanych z powodu złamania zasady walutowości poprzez brak obrotu dewizowego, https://styczynski.blogspot.com/2016/04/nielegalnosci-umow-denominowanych-z_14.html
- Teatr sporu sądowego na przykładzie II CSK 803/16, http://styczynski.blogspot.com/2017/10/teatr-sporu-sadowego-na-przykadzie-ii_19.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz