piątek, 2 września 2016

Wojtek i wiewiórki

Na jednym ze szkoleń na temat metod zarządzania procesem wytwarzania oprogramowania, prezentujący Amerykanin opowiedział historię o nadgorliwym pracowniku restauracji fast food serwującym mięso z wiewiórek. Miało to nas pouczyć, że nie warto odchodzić od utartych i sprawdzonych procedur postępowania. Niby historyjka bez znaczenia, ale pasuje do sytemu bankowego w Polsce jak ulał. Tekst jest w formie opowiadania. Skoro banki mogą eksperymentować z prawem i pieniądzem to ja eksperymentuję z formami wypowiedzi. Ufam, że nikomu tym nie zaszkodzę. Zapraszam do przeczytania. 


Podróżnik

Wojtek został właśnie nowym kierownikiem nocnej zmiany w przydrożnego baru Gorący Burger. W czwartkową noc o 23:42, do restauracji zawitał równie przemiły co głodny klient. Wojtek ucieszył się, bo od 2 godzin nie obsłużył żadnego klienta. Czwartek to typowo trudny dla restauracji dzień, a czwartek wieczór to już po prostu pustynia i nicość. Nie powinno być czwartków wieczór, myślał Wojtek. Gdy zobaczył, w tą czwartkową pustynną noc, w drzwiach swego baru, klienta, wiedział, że zrobi wszystko aby podróżnik nie wyszedł głodny. Klient poprosił oczywiście o coś do zjedzenia, zaznaczył jednak że nie ma za dużo pieniędzy; prawdę mówiąc miał tylko złotówkę i jakieś kilka groszy. Jednak nalegał bo głód to głód, a to ostatni już bar w okolicy. Z innych barów wyproszono go, informując, że najtańszy posiłek kosztuje ponad pięć złotych. 


Wojtek pomaga

Co ja mu podam, za złoty pięćdziesiąt? Pyta się sam siebie Wojtek, uśmiechając się jednak szczerze do klienta. Jeżeli znajdę sposób na taniego burgera to wykoszę konkurencję. Snuł w myślach chytry plan... Wiem! Mięso z wiewiórki nie jest takie złe. Bułka i herbata to będzie 1.30 i zmieścimy się w budżecie. Jak pomyślał tak zrobił.  Złapał na tyłach baru wiewiórkę, zwabiając gryzonia orzeszkiem i przyrządził zeń pysznego burgera; zajęło to raptem 10 minut. Brawo ja! Pomyślał. Klient był wniebowzięty. Za nieco ponad złotówkę zjadł pysznego burgera i popił herbatką. Brawo! 

Duma

Wojtek był dumny, że wykombinował tak niesamowity sposób na tanie jedzenie. Przez całą noc podśpiewywał pod nosem: 


Wiewiórek jest tutaj w bród. Mięso ich jest pełne cnót.
Bez wiewiórki klient chudł, a tak ma energii kop.
Wart jest tego ludzki trud, klient nie wie co to głód! 
La la la. Hop hej hop. Ale fajny ze mnie chłop!

Sukces

Bar zaczął prosperować. Po kilku miesiącach stał się największym barem w okolicy. Jeden z konkurencyjnych barów wypadł nawet z rynku. Właściciel zamknął kuchnię na cztery spusty, a Wojtek przejął lokal i bywalców. Klientów było bez liku. Wojtek rozpoznawał także tych stałych, co zaczęli stołować się u niego całymi rodzinami. 


Problemy

I nagle, po dwóch latach stało się coś niespodziewanego. Stali klienci przestali się pokazywać, a barem zaczęli interesować się jacyś urzędnicy; niektórzy byli nawet w białych fartuchach i pobierali próbki z Super Burgerów. Okazało się, że miejscowe wiewiórki chorowały na rzadką chorobę która zaczęła przenosić się na ludzi. Część z nich, w wyniku powikłań, zmarła. Inni stali się bardzo schorowani. Sprawę jednak zatuszowano, z uwagi na wazny interes społeczny.   

Wygrana

Wojtek przestał oferować burgery z wiewiórek, jednak jego bar przetrwał, czego nie można powiedzieć o konkurencji. Bar Wojtka oferuje teraz burgery za minimum dziesięć złotych i ma się świetnie.


Upadek

Po kilkunastu latach sanepid zainteresował się praktykami Wojtka. Podobno ktoś z potomków zatrutych burgerami zaczął naciskać  i analizować tę zapomnianą już sprawę. Laboranci sanepidu, w znany tylko sobie sposób, dokonali analizy substancji organicznych, które pozostały po wiewiórkowych burgerach, znajdując w ten sposób dowody na oszustwa Wojtka. Za łamanie prawa na wielką skalę i wywołanie chorób u konsumentów, Wojtek wraz z kucharzem i urzędnikami tuszującymi w ten proceder przed laty, trafili do więzienia. Zza krat podobno słychać do tej pory ich krzyki i lamenty: 


Burgery wiewiórkowe są dobre i tanie. Ci co nas pogrążyli to chciwcy i dranie!

-Ryszard Styczyński


Referencje
1. http://benscheirman.com/2007/10/dont-make-squirrel-burgers/



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz